binio-bill-nadal-w-siodle

Binio Bill Nadal w siodle – recenzja komiksu

Kultura Gniewu w zeszłym roku złupiła mój portfel niemiłosiernie. Fantastyczna Zasada Trójek wraz ze świetnie zapowiadającym się Fungae, integrale Binio Billa i Jeża Jerzego wyczyściły mnie z zasobów dość skutecznie (a jeszcze zapolowałem na nieco starsze tytuły jak Rycerz Janek, Na co Dybie w Wielorybie mistrza Baranowskiego czy Osiedle Swoboda). Widać wydawnictwo próbuje kontynuować ofensywę i w tym roku. 2023 zaczął się dla mnie od może mniejszego kalibru ale równie ważnego i co najważniejsze – bardzo miłego Binio Bill Nadal w siodle.

Stąpanie po niepewnym gruncie

Współczesne kontynuacje klasycznych komiksów z okresu PRL zawsze będą mierzyć się z dużymi wyzwaniami. Porównania do mistrzowskich dzieł muszą być przesiane przez nostalgiczną barierę czytelniczej pamięci. Komiksy wywoływały ongiś zupełnie inne wrażenia, a i fakt, że czytelnik dorósł, sprawy nie ułatwia. z drugiej strony stoi nieco inna forma komiksu, który zmienił się również wraz z czytelnikiem. Współczesne dzieła są inne – akcja jest dynamiczniejsza, dialogi krótsze, chmurki mniej opisowe. Próba odtworzenia takiej formy we współczesnych realiach będzie raczej nieudana. Próba uaktualnienia bohaterów może nie przejść nostalgicznego sita. Autorzy nowych wersji klasyków stąpają zatem na cienkiej linie.

Próba godna mistrza

Binio Bill Nadal w siodle Jarosława Wojtasińskiego przechodzi przez te próby bezbłędnie. Kreska jest niemal żywcem zdarta z mistrza Wróblewskiego, co bardzo cieszy oczęta me. Archaizujące nieco dialogi doskonale uzupełniają współczesne wtrącenia. Żartobliwe nawiązania do współczesności wychodzą tutaj bardzo dobrze. Są naturalne, doskonale umiejscowione i wychodzą po prostu lepiej niż w przypadku choćby reanimowanych Kajka i Kokosza.

Razem daje to mieszankę, która robi niesamowicie przyjemne wrażenie. Otóż Binio Bill Nadal w siodle doskonale miesza ze sobą elementy charakterystyczne dla mistrza Wróblewskiego, ale skutecznie przemyca nowości. Akcja jest dynamiczniejsza, co w żaden sposób nie kłóci się ze wspomnianym już archaizmem dialogów. Proporcje Wróblewskości i Wojtasińskości są wymierzone z aptekarską precyzją. I nie sposób tego nie docenić. Co istotne, taki dobór proporcji (zamierzony bądź nie) powoduje, że czytelnik znający materiał źródłowy nie zaznaje szoku. To jest nowy Binio Bill, ale nie na tyle nowy, by stary czytelniczy organizm miał problemy z przyswojeniem go. Taki szacunek do materiału źródłowego to absolutne mistrzostwo i klasa sama w sobie. Mam nadzieję, że wydawnictwo i Jarosław Wojtasiński już pracują nad dużą kontynuacją nowych przygód Binio Billa.

Album zawiera kilka krótkich opowieści, drukowanych dotychczas na łamach magazynu AKT oraz nowa opowieść „Binio Bill kontra Szop„. Wydawnictwo przyzwyczaiło też do dodatków i nawet na tych pięćdziesięciu paru stronach znalazło się całkiem sporo dobroci – szkice, skany artykułów z lokalnej prasy oraz przedruki dodatków z Aktu to miłe urozmaicenie. Mam wrażenie, że Kultura Gniewu inwestuje w Binio Billa i jest się z czego cieszyć. Przygody Binia na dzikim zachodzie w nowej wersji to bardzo dobra pozycja, nie tylko w starych wydaniach.

binio-bill-nadal-w-siodle
Kultura Gniewu
binio-bill-nadal-w-siodle
Kultura Gniewu

1 thoughts on “Binio Bill Nadal w siodle – recenzja komiksu”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *