Binio Bill Integral okładka Wydanie Zbiorcze

Binio Bill – wydanie zbiorcze – recenzja komiksu

Robiąc przegląd staroci z dziecinnych czasów, spakowanych i zapomnianych w pudłach natrafiłem na pojedyncze sztuki potężnej niegdyś armii plastikowych żołnierzyków. Z PRL-owskich serii figurek najbardziej liczna w moich zbiorach była ta z kowbojami i Indianami. Ojciec, zadeklarowany fan gatunku i prozy Karola Maya zwykł kupować nam zabawki w klimatach westernowych. Przynosił również „Świat Młodych”, gazetę posiadającą wiele walorów, które ówcześnie pomijałem, gdyż przegrywały z komiksem drukowanym w każdym numerze. „Świat Młodych” umożliwił wypłynięcie na szerokie wody wielu kultowym komiksom, a jednym z nich był Binio Bill Jerzego Wróblewskiego, którego ojciec czytał z równym zapałem, co ja.

Binio Bill kowboj z Polski

Oczywiście, czasy, gdy Binio Bill ukazywał się w „Świecie Młodych” były dla mnie wciąż epoką berka kucanego, więc bardziej zachwycałem się samymi obrazkami niż historiami opisywanymi przez Wróblewskiego. Kreska była wyraźna, komiksowa i pomimo techniki drukarskiej powodującej czasem przemieszczanie się pól z barwami działała mocno na wyobraźnię. Dla młodego umysłu wystarczyło te kilka plansz (całości Binio Billa nie udało mi się nigdy skompletować) by bohater i komiks zapadł mi mocno w pamięć.

Ponowne spotkanie

Pomimo podejmowania prób późniejszego zdobycia komiksów z Binio Billem jakoś tak się składało, że nasze drogi mijały się i stan ten trwał naprawdę długo, bo aż do zeszłorocznego Rumia Comic Con. Wydanie zbiorcze Binio Billa nabyte na stoisku wydawcy, Kultury Gniewu przeleżakowało chwilę na półce, ale już po lekturze pierwszych kilku stron pociąg wypełniony po brzegi nostalgią zaczął zamieniać się w prawdziwy Shinkansen wypełniony wspomnieniami.

Binio Bill Wydanie Zbiorcze zawiera w sobie wszystkie wydane opowieści o kowboju z Polski, którego imię i nazwisko było niewymawialne na Dzikim Zachodzie, dlatego mieszkańcy prerii ochrzcili go tytułowym mianem. Mamy tu zatem Rio Klawo, Binio Bill na Szlaku Bezprawia, Binio Bill i 100 karabinów, Binio Bill kontra trojaczki Benneta, Binio Bill kręci western i… w kosmos, Binio Bill i ciocia Patty, Śladami Kida Walkera, Binio Bill… i skarb Pajutów oraz Binio Bill… i Szalony Heronimo. Wszystko? Wszystko, ale album skrywa jeszcze więcej i to samych dobroci. Zacznijmy jednak od głównych dań.

Binio Bill po renowacji

Kompletny zbiór przygód Binio Billa przeszedł proces renowacji, co oznacza, że kreski i kolory zostały odświeżone, nałożone ponownie i przygotowane do współczesnego druku. Jak wspomniałem wcześniej, (o czym dowiedziałem się z fantastycznych dodatków do tego albumu), technika druku w latach osiemdziesiątych zeszłego stulecia była zupełnie inna, wymagała rozbijania kolorów i dzielenia procesu przygotowania plansz na wersje czarnobiałe oraz nanoszenia kolorów w późniejszym etapie. Nie można nie docenić pracy wykonanej przez wydawnictwo. Kultura Gniewu nie poszła na skróty, przygotowując jedynie proste skany z wcześniejszych wersji komiksu. Na planszach widać, słychać i czuć pieczołowitość i szacunek do materiału źródłowego.

Podczas lektury z łatwością odnajdowałem plansze, które miałem okazje oglądać w „Świecie Młodych” (jednocześnie zdając sobie sprawę, jak bardzo poszatkowane historie miałem okazje poznać). Same opowieści są nadal solidne, choć momentami już można było odczuć ich wiek przez nieco naiwne dialogi lub zwroty akcji. To absolutnie nie jest zarzut. Te drobiazgi raczej wywoływały uśmiech i przywoływały wspomnienia z dzieciństwa. Otrzymałem zatem dokładnie to czego oczekiwałem, w doskonałym wydaniu i formie.

Wróblewski był geniuszem

Poza komiksowym głównym daniem album Binio Bill Wydanie Zbiorcze otrzymał również olbrzymią ilość materiałów dodatkowych i są tam prawdziwe perełki. Poza zdjęciami autora mamy skany szkicowników wraz z porównaniem ich do gotowych plansz. Mamy rozpiski scenariuszy do komiksów, w tym również ostatniego, niezrealizowanego odcinka. Mamy przykładowe przedruki komiksów, które były pierwowzorem dla Binio Billa – Toma Texasa i Huczących Coltów. Mamy wgląd do korespondencji Wróblewskiego z wydawnictwami, z których można dowiedzieć się masę interesujących szczegółów (choćby o procesie drukarskim, cyklu wydawniczym i ile można było zarobić na rysowaniu komiksów w PRL). Poza obowiązkowymi już w takich wydaniach pracami innych autorów rysujących polskiego kowboja mamy również świetnie opisaną historię Binio Billa, która jest równie pasjonującą lekturą, jak sam komiks.

Całe wydanie zbiorcze pokazuje jak wielkim talentem dysponował Jerzy Wróblewski. Porównując dokonania wielkiego twórcy takie jak Kapitan Żbik i Tajemnica Złotej Maczety i zestawiając je z Binio Billem czy Umpla-Tumplami, możemy jedynie podziwiać różnorodność jego prac i fakt, że nie zamykał się w jednym stylu. Zgadzam się z wyczytaną niegdyś opinią, że gdyby Wróblewski miał okazję tworzyć na zachodzie, to szybko wstąpiłby do światowego panteonu twórców komiksowych.

Warto tu też nadmienić, że Kultura Gniewu nie zasypia gruszek w popiele i zamierza niebawem wydać kontynuację przygód Binio Billa. Komiks Nadal w siodle ukaże się jeszcze w styczniu 2023 i będzie zawierać zebrane historie tworzone przez Jarosława Wojtasińskiego w latach 2015-2022 oraz całkiem nowy epizod.

binio bill wydanie zbiorcze strona
kultura.com.pl
binio bill wydanie zbiorcze strona
kultura.com.pl
binio bill wydanie zbiorcze strona
kultura.com.pl

2 thoughts on “Binio Bill – wydanie zbiorcze – recenzja komiksu”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *