Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
Twórczość J.R.R. Tolkiena jest niezwykle wdzięcznym tematem do adaptacji zarówno filmowych jak i growych. Zwłaszcza po dodatkowym zastrzyku popularności jaki zyskała dzięki fenomenalnym ekranizacjom Petera Jacksona. Biorąc na warsztat Władcę Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie autorstwa Antoine Bauza oraz Bruno Cathala miałem spore oczekiwania. Jak zatem wypadł mariaż klasyki fantasy z mechanikami rodem z 7 Cudów Świata: Pojedynek? O tym niżej.

Spuścizna Tolkiena i… 7 Cudów Świata
Nie będzie tajemnicą gdy wspomnę, że wspomniany w pierwszym paragrafie, poprzedni tytuł dla dwóch graczy autorstwa francuzów zestarzał się niczym dobre wino. Czas jednak nieubłaganie płynie, póki co, jedynie w jednym kierunku zatem przyszła pora na odświeżenie klasyka. Czym zatem zaskakuje rozgrywka Władcy Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie w porównaniu do 7 Cudów Świata: Pojedynek?
Tym razem zamiast budowania cywilizacji i wznoszenia monumentalnych gmachów weźmiemy udział w Wyprawie Pierścienia, nawiążemy sojusze z rasami zamieszkującymi Śródziemie oraz stoczymy boje o przewagę militarną w krainie. Powyższy opis może dać mylne wrażenie dwóch pozycji, które nie mogłyby się bardziej różnić. Tymczasem przymierza z mieszkańcami Śródziemia to nic innego jak dominacja naukowa. Prosty tor siły militarnej zamieniono na mapę Tolkienowskiej krainy gdzie liczyć się będzie kontrola w każdym z siedmiu regionów. Zamiast cudów mamy płytki ważnych miejsc. Zaś wyścig o punkty zastąpiono torem Wyprawy Pierścienia.
Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie to tytuł tylko i wyłącznie dla dwóch graczy. W grze pokierujemy jedną z dwóch frakcji: Drużyną Pierścienia bądź Siłami Saurona. Wybór ten determinuje jedynie komu przypadnie pierwszy ruch, początkową ilość złota oraz startową pozycję wojsk na mapie. Następnie na zmianę będziemy wykonywać akcje aż do osiągnięcia jednego z trzech warunków zwycięstwa, bądź do wyczerpania wszystkich kart. Jeśli tak się stanie wygrywa osoba z przewagą wojsk na mapie. Co po kilkunastu rozegranych partiach jest coraz mniejsza rzadkością.
Podobnie jak w 7 Cudów Świata: Pojedynek rozgrywka podzielona jest na trzy rozdziały, gdzie każdemu przypisana jest oddziela talia kart. Tam na zmianę będziemy dobierać po jednej karcie, czasem opłacając koszt w zlocie za brakujące symbole. W przeciwieństwie do protoplasty Pojedynku o Śródziemie zamiast materiałów budowlanych czy handlowych zdobywamy umiejętności. To między innymi za ich pomocą nabywamy karty.
Oprócz tego kupowane kartoniki pozwolą poruszyć się na torze wspomnianej wcześniej Wyprawy Pierścienia. Dodatkowo przesuniemy bądź dołożymy wojska na mapie Śródziemia lub też zdobędziemy wsparcie ras zamieszkujących te lądy. Przeciwnik rzadko kiedy nie próżnuje dlatego też dbanie o każdy z aspektów przybliżających zwycięstwo potrafi być intensywny. Czuć ciągłą presję. Tym bardziej, że trudno jednocześnie zasilać każdy z warunków zwycięstwa. Czasem przypomina to jedzenie zupy widelcem. Tym większa jest satysfakcja z wygranej.

Ciągła walka aż do ostatniej karty
Przy czym porażka nie boli tak bardzo gdyż sama gra jest niezwykle szybka. Często rewanże rozgrywałem zaraz po skończonej partii. Regularnie kończyłem grę w mniej niż dwa kwadranse. Tytuł też, dzięki insertowi, szybko się rozkłada, pudełko zajmuje zresztą mało miejsca. Zatem Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie świetnie nadaje się do zabrania w podróż. Chociaż mam wrażenie, że insert do 7 Cudów był lepiej dopasowany. To już jednak jest czepialstwo. Marudzę nieco na siłę i bardziej dla zasady bo też trudno grze wytknąć jakieś poważniejsze wady.
Warto wspomnieć, że tytuł jest dość regrywalny. Każda potyczka oznacza losowe rozłożenie kart w każdej z epok. Zatem jest pewna doza nieprzewidywalności, co nie wszystkim przypadnie do gustu. Jednak dotyczy to obu graczy zatem szanse każdego są wyrównane.
Zasady przyswoimy błyskawicznie, krótka instrukcja jest zwarta. A jeśli ktoś grał we wspomniane wcześniej 7 Cudów Świata: Pojedynek to próg wejścia jest znikomy. Co nie znaczy, że gra jest wtórna. Do instrukcji zajrzeć trzeba. Różnice w kartach, czy dodatkowa mapa wprowadzająca elementy area control to miłe i dobrze przemyślane zmiany. Nie jedyne zresztą.

Klimatu tyle co kot napłakał
Jednak grze mógłbym zarzucić mało klimatyczną otoczkę. Głównie przez zbyt kreskówkowe ilustracje i nieco nadmiernie jaskrawą kolorystykę. Zatem jeżeli ktoś szuka atmosfery niczym z książek Tolkiena, filmów Jacksona, bądź planszówkowych Podróży przez Śródziemie to czeka go zawód.
Natomiast taka oprawa ma swój cel i podyktowana jest przede wszystkim mechanikami. Całość jest bardzo czytelna i szybki rzut okiem na karty od razu powie nam co możemy dzięki nim zyskać. Gra utrzymuje przez to swoje błyskawiczne tempo. W swojej turze możemy wykonać raptem jedną akcję. Albo pozyskamy kartę, sprzedamy ją za złoto lub zdobędziemy ważne miejsce. Gdy już przyswoimy wszelkie symbole, niczym w szachach błyskawicznych, potyczka składa się z wymiany kolejnych ruchów, jeden za drugim. Czasami jedynie serwując nam kilku-kilkunastosekundowe przestoje.
Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie jest łatwy w nauce ale nie prostacki w dalszej rozgrywce. To też raczej lekka karcianka, chociaż satysfakcjonująca także dla osób gustujących w cięższych tytułach. Zwłaszcza uzupełnianie i śledzenie wszelkich torów wymaganych do wygranej przysparza niemało radości. Często towarzyszył mi także syndrom jeszcze jednej gry. Chociaż po kilku partiach w krótkim odstępie czasu brakuje większej różnorodności kart. Te zaczynają się nieco przejadać. Z drugiej strony czuję, że Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie został od początku zaprojektowany pod krótkie sesje między większymi tytułami.
Mimo wszystko chętnie zobaczyłbym więcej zmian względem 7 Cudów. To nadal to samo w nieco innym świecie i paroma dodatkami. Z drugiej strony rozgrywka w starszej grze jest na tyle uniwersalna i nie nadgryziona zębem czasu, że nie wymagała większych zmian. Pomimo nieco zbyt cukierkowej grafiki to nadal gra w świecie wykreowanym przez Tolkiena. Przy tak szybkim i krótkim tytule ciężko o więcej. Mimo to takie Poprzez Wieki Droga Do Szaleństwa było w stanie przelać więcej atmosfery prozy Lovecrafta zaledwie ułamkiem dostępnych kart, zatem tutaj też dałoby się zrobić to lepiej.
Do jakości wykonania nie ma żadnych uwag. Dobrej jakości karty, choć po kilkunastu partiach zaczęły wołać o koszulki. Kartonowe znaczniki są solidne i nieprędko się zużyją. Podobnie drewniane znaczniki wojsk czy wież umieszczanych na mapie. Łatwo je odróżnić od siebie zaś sam nadruk jest dobrej jakości. Do tego plastikowa nakładka na tor wyprawy pierścienia prezentuje się świetnie i jest dobrze wykorzystana przez mechanikę gry.
Czy zatem Władca Pierścieni: Pojedynek o Śródziemie całkowicie zastąpi u mnie 7 Cudów Świata w wersji dla dwóch osób? Raczej nie, aczkolwiek na pewno będę sięgał po tą drugą dużo rzadziej. Polecam w sumie każdemu kto nie jest uczulony na karcianki, chociaż nie jest to typowy przedstawiciel tego gatunku. Świetny fillerek między większymi planszówkami.
Po więcej informacji o grze zapraszamy na Planszeo.