tokyo-ghost

Tokyo Ghost – recenzja komiksu

Cyberpunkowe pozycje wyrastają jak grzyby po deszczu, i nieistotne jest to, czy są niesione falą popularności Cyberpunk 2077 czy nie – ja się cieszę. Dobrych pozycji tego gatunku nigdy za wiele. Do szeregu cyberpunkowych tytułów zalicza się Tokyo Ghost, który na zachodzie miał premierę dużo wcześniej niż u nas, więc żadnych konotacji z produkcją CD Projekt Red tu nie ma.

Opowieść przenosi nas w nie całkiem odległą przyszłość. Schyłek XXI wieku nie prezentuje się zbyt przyjemnie. Po tym jak doprowadziliśmy do upadku ekosystem ludzie gnieżdżą się w olbrzymich molochach – miastach. Uzależnienie od sieci przybiera olbrzymie proporcje, co oczywiście jest na rękę tym, którzy zarabiają na streamach i transmisjach – korporacjom. Policja została zdelegalizowana, a porządku pilnują posterunkowi – najemni zakapiorzy na usługach korporacyjnych olbrzymów. Na scenie pojawiają się główni bohaterowie – nieskażona technologią Debbie oraz jej uzależniony od streamów chłopak – Led Dent. Otrzymują zadanie od swojego CEO pozbycia się Davy’ego Traumy, wyjątkowo zdolnego hakera będącego w stanie przejmować kontrolę nawet nad ciałami innych ludzi.

Tokyo Ghost – dranie z korporacji

Wypełnienie zadania ma równocześnie zamknąć kontrakt, a to oznaczać wolność dla posterunkowych od wszelkich korporacyjnych zobowiązań. Debbie planuje wyjechać z brudnego i zatłoczonego Los Angeles i udać się do Tokio, które okazuje się być ostatnią ostoją natury. Pełną zieleni, zwierząt i w tajemniczy sposób osnutą barierą, która nie przepuszcza żadnych technologicznych elementów. Korpodranie oczywiście nie mogą znieść faktu, że nie są w stanie nawet zajrzeć za zasłonę, obiecując zatem wolność za wykonanie ostatniego zadania wysyłają Debbie i Leda do Tokio, aby pozbyli się przywódcy rządzącego lokalną społecznością. Debbie oczywiście wie, że jedna robota będzie zawsze prowadzić do kolejnej, przystaje na warunki mając w głowie trochę inny plan. Po dotarciu do Tokio zamierza zerwać z przeszłością, uzdrowić Leda od uzależnienia i zacząć wszystko od nowa. Co oczywiście okazuje się wcale nie być takie proste.

Tokyo Ghost ukazuje brutalną, dystopijną rzeczywistość, z dość smutnymi i jakże oczywistymi nawiązaniami do naszej ponurej codzienności. Tokio, ogniskujące marzenia wszystkich ludzi sprawia niesamowite wrażenie. Metropolia z gigantycznymi drapaczami chmur, które zostały pokonane przez porastające drzewa i wędrujące zwierzęta jest ostatnią ostoją naturalności, zapewniając mieszkańcom wodę, czyste powietrze, zdrową żywność i wolność od uzależniających programów i streamów.

Historia Tokyo Ghost przeplatana jest retrospekcjami ukazującymi przeszłość posterunkowych. Nie tylko to pozwala na mocniejsze utożsamienie się z postaciami, ale jest niezmiernie dołujące. Zmarnowane dzieciństwo, wychowywanie się w ruinach, walka o każdą drobinkę normalnego jedzenia jest smutne i dobijające. Pokazuje błędy, które bohaterowie popełnili i wyzwala chęć zweryfikowania, czy uda im się przetrwać, pomimo tych błędów. Ten zabieg sprawia, że bardzo łatwo jest popłynąć z nurtem historii i po prostu się w nią wciągnąć. Jednocześnie podkreśla to pragnienie bohaterów zrzucenia okowów przytwierdzających do sieci. Technologiczny eskapizm w postaci japońskiej stolicy jawi się bardzo wyraziście i dosadnie.

tokyo-ghost
https://nonstopcomics.com/

Kręcąc nosem.

Uwielbiam kreskę Murphyego (Batman White Knight czy Chrononauci), ale tutaj nie gra mi dobrze z opowieścią. Wszystkie obrazki są jakby przyprószone kurzem czy pyłem. Wyobrażam sobie, że niby miało to symbolizować brud przyszłości, ale raczej sprawiło wrażenie, jakby oglądało się film o jakości obrazu 4K nagrany starym aparatem fotograficznym w niskiej rozdzielczości. Dodatkowo co jakiś czas pojawiają się olbrzymie kadry rozpostarte na dwie strony. Te rozkładówki momentami bywały rozpraszające i wybijające z rytmu.

Remender natomiast jest tutaj w wysokiej, choć chyba nie w topowej formie. Nadal serwuje tu świetne dialogi, wyborne one-linery i riposty. Postaci są wyraziste, wchodzą do głowy i nie chcą jej opuścić. Tokyo Ghost serwuje szybką akcję w stylu, który dobrze koreluje z gatunkiem. Jak na mieszaninę cyberpunku i opowieści samurajskiej przystało – jest krwawo, dynamicznie i atrakcyjnie. Mroczna przyszłość nie może być przyjemnym miejscem. Cyberpunkowa dystopia kontrastuje z ostatnim niezgwałconym przez technologię miejscem – tytułowym Tokio. Spowite ochronną łuną sygnału blokującego wszelką technologię staje się łakomym kąskiem dla żarłocznych i paskudnych korporacji, łapczywie spoglądających na coś, co nie jest w kręgu ich wpływów. Japońska stolica wycofała się do czasów pre-technologicznych. Ludzie uprawiają ziemię, żyją ciężej, ale zdrowiej i radośniej. Jest tam wszystko, czego brakuje w świecie rządzonym przez firmy-molochy.

Grande Finale

Finał jest bardzo hollywoodzki, choć w niedobrym tego słowa znaczeniu. Chyba spodziewałem się czegoś więcej niż uruchamianie niemal magicznych mocy w celu spacyfikowania armii złoli. Pomimo dotykania naprawdę istotnych rzeczy – zniszczonego ekosystemu, uzależnienia od technologii i rozrywki, hedonizmu pchającego nas na krawędź zatracenia, scenariusz poszedł w kierunku nieco banalnych, naiwnych i dziecinnych rozwiązań. Dodatkowo, mnóstwo rzeczy kojarzy się już dość mocno ze znanymi i czasem wyświechtanymi elementami popkultury. Inspiracja to nic złego, ale w Tokyo Ghost momentami miałem wrażenie, że autorzy szli trochę na łatwiznę.

Narzekam, bo spodziewałem się czegoś więcej, szczególnie, że Remender mnie trochę rozpieścił za pomocą Death or Glory. Ale nie dajcie się zwieść. Tokyo Ghost to kawał porządnego komiksu, który uświetni każdą półkę, a czas spędzony na kartach dzieła Hollingswortha, Remendera i Murphy’ego nie będzie czasem straconym. To wciąż wyśmienity cyperpunk, krytykujący hedonizm i uzależnienie od technologii, pokazujący tęsknotę za tym, co odchodzi na naszych oczach. Mam dziwne wrażenie, że Tokyo Ghost w ogóle mówi o uzależnieniu i pokazuje, że jedynym wyjściem na sukces jest odstawienie tego, co uzależnia. A przecież wiadomo, że nie jest wcale proste. Czyż Debbie nie jest uzależniona od Teddy’ego bardziej niż on on technologii? Naprawdę warto to sprawdzić, mając na uwadze, że twórcy Tokyo Ghost – bardzo solidne nazwiska – potrafią zrobić coś więcej niż solidną i dobrą opowieść.

Tokyo_ghost_1
nonstopcomics.com
Tokyo Ghost
https://nonstopcomics.com/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *