Kiedy na początku roku wpadł mi w rączki Kowboj z Szaolin – Pierwsza podróż byłem bardzo miło zaskoczony. Lektura komiksu Geofa Darrowa sprawiła mi dużo frajdy i spoglądałem ciekawym okiem na kontynuację. Niestety, autor postanowił dać mi mocno w pysk. Kowboj z Szaolin – Szwedzki Bufet okazał się być żartem.
Twórca spłatał bowiem figiel, który należy docenić. To nie jest żadne przełamywanie czwartej ściany, tylko zwykłe darcie łacha z czytelnika. I żart ten doceniam. Doceniam zerwanie ze sztampą i zaproponowanie czegoś nowego. Doceniam sposób, w Kowboj z Szaolin – Szwedzki Bufet został podany. Znak rozpoznawczy Darrowa, genialne i szczegółowe rysunki, uświetniają każdą stronę. Pełno jest tu drobnych szczegółów i smaczków, za którymi wzrok poluje i wodzi.
Dużo różnych rzeczy, niewiele treści
Czego nie doceniam, bo docenić nie mogę i nie potrafię, to fakt, że tom drugi Kowboja z Szaolin nie posiada praktycznie scenariusza. Na wszystkich jego stronach bowiem przedstawiona jest walka bohatera z nacierającymi na niego zombiakami. Tak, dobrze przeczytaliście. Na wszystkich stronach, prezentowane są kocie ruchy, kowboja, jego zabójcze ciosy, roztrzaskujące łby i łamiące nieumarłe kończyny. Pełno tu groteskowej śmierci, wypruwanych flaków, pryskającej krwi. I zero treści.
Coś tu nie zagrało
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że ten żart (bo traktuję to jako żart) do mnie trafia. Jest to coś z „Przyjęcia” z Peterem Sellersem (pamiętacie scenę, w której bohater przez kilka dobrych minut próbuje umrzeć?), albo ze wstawek z Family Guya, w których Peter przez pół odcinka walczy z kurczakiem. W Kowboju z Szaolin jest to nawet śmieszne, inne, oryginalne, ale jednak różne media przyjmują takie żarty inaczej. Moim zdaniem komiks nie jest w stanie przyjąć w siebie takiej dozy absurdu. Gdyby Szwedzki Bufet został włączony do innego tomu, a nie był sprzedawany jako osobna publikacja, można byłoby spojrzeć na to zupełnie inaczej. A tak, można go spokojnie pominąć, nie odczuwając absolutnie żadnej straty w kontekście opowieści. Szwedzki bufet jest bardzo cieżkostrawny.
2 thoughts on “Kowboj z Szaolin – Szwedzki bufet – recenzja komiksu”