Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
Kto z nas nie chciałby mieć własnego wzoru na szczęście? Włożyć garść zmiennych w zgrabną formułę i rozwiązać każdą rozterkę i niedostatek. Byłoby wspaniale. Byłoby? Wzór na szczęście to mocny głos w odwiecznej debacie o tym, czego właściwie chcemy, a co daje nam spełnienie i jak bliskimi sąsiadami są szczęście i rozpacz.
Za scenariusz odpowiada Nuno Duarte, znany polskiemu czytelnikowi chociażby ze znakomitego, obsypanego nagrodami komiksu Bal, a całość zilustrował Osvaldo Medina, którego dwa tomy Kong the King to absolutne mistrzostwo w opowiadaniu historii samym obrazem. Panowie połączyli siły i stworzyli przepięknie wyglądającą i skłaniającą do niełatwych refleksji opowieść o ludzkiej naturze, której bohaterami są, dość przekornie, zwierzęta.
Wzór na szczęście nie jest wcale prosty
Wiktor jest spokojnym dzieciakiem, którego życie toczy się między domem z matką alkoholiczką a szkołą, w której jest obiektem drwin i popychadłem dla rówieśników. Od swoich nieszczęść ucieka w matematykę, która zdaje mu się jedynym stałym i bezpiecznym azylem w pełnym przemocy świecie. To właśnie miłość do matematyki przyniesie Wiktorowi odpowiedź na jego bolączki, kiedy uda mu się sformułować wzór na szczęście. Tylko czy na pewno wszystko jest tak proste?
Słodko-gorzka historia Wiktora rozwija się w niezwykle ciekawą opowieść o współczesnym świecie, w którym polegamy na łatwych i tanich autorytetach, zadowalamy się rozwiązaniami instant, serwowanymi przez media i nie znajdując natychmiastowej gratyfikacji popadamy w coraz większą frustrację. Można we Wzorze na szczęście wyczytać (nie wiem, na ile zamierzoną) krytykę popularnych poradników, w których guru popowej psychologii przemeblowują swoim czytelnikom życie według własnych upodobań, samozwańczych filozofów wskazujących jedyną słuszną drogę z okienka w social mediach. Jedną z wielu jedynych słusznych dróg. Życie naszego bohatera, choć daje radość innym, pełne jest rozczarowań i wkrótce staje się powolnym marszem w ciemność. To na co w końcu Wiktor wymyślił wzór?
Sam komiks, mimo dosłowności, zręcznie unika moralizatorstwa. Czyta się go lekko i z niejaką przyjemnością, a przyjemne dla oka ilustracje łagodzą nieco niewesołą wymowę. Warto zanurzyć się w opowieść duetu Duarte/Medina, warto nawet dać się jej nieco poturbować, bo choć z tym szczęściem nie jest tak łatwo, to czytanie dobrych historii na pewno nas do niego przybliża.
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Timof i Cisi wspólnicy.