vagrant story

Vagrant Story – retro wspominki

Wiele gier na konsolach się ogrywało. Jedne od niechcenia, ot – popykać i rzucić w kąt pada, inne zaś z wielkim zapałem i uśmiechem na ustach.
Jednakże wśród wszystkich generacji konsol, na jakich dane mi było pograć znalazła się jedna perełka – mój „święty Graal” gier – Vagrant Story.

Historia się rozpoczęła… ponownie

Gra wydana w 2000 roku przez Square (obecny Square Enix) na konsolę Playstation zrobiła niesamowitą rewolucję wśród gier jrpg. By było ciekawiej jrpgi były mi obce, a o serii Final Fantasy jeszcze nie słyszałem.

Czasy średniowiecza w królestwie Valendia. Polityczno-kościelno-wojskowe zagrywki stoją tu na porządku dziennym. Typowa walka o władzę i wpływy. Wśród tych wydarzeń dochodzi do porwania syna księcia Bardorby przez Sydneya Losstarota, charyzmatycznego przywódcę kultu Mullenkamp.

Vagrant

Zraniony przywódca wraz ze swoimi ludźmi ukrył i zaszył się w opuszczonym mieście Lea Monde zniszczonym przez potężne trzęsienie ziemi. Zaś w pogoń za nim rusza najlepszy z najlepszych – Ashley Riot – agent VKP (Valencia Knight Peace), człowiek od zadań specjalnych. Jak się później okazuje pogoń za Sydneyem i odzyskanie syna księcia ma drugie, znacznie głębsze dno…

Tajemnica skryta w Lea Monde

Ruiny miasta Lea Monde mimo zniszczenia okazują się spowite dziwną mocą/magią. Z każdym krokiem zaczynamy natrafiać na dziwne formy życia, które istnieć nie powinny. Wraz z fabułą Ashely zaczyna poznawać historię nie tylko miasta ale i siebie samego.

Vagrant Story

Tak w wielkim skrócie można opisać historię „Vagrant Story„, naprawdę fantastycznej gry, nie tylko pod względem fabularnym ale wizualnym i muzycznym.
Wysoki poziom graficzny, jak na możliwości PSX’a . Nawet przerywniki filmowe są zrobione na silniku gry! Charakterystyczny styl i kolorystyka wykorzystana w grze nadaje dodatkowego klimatu. Zaś muzyka niesamowicie oddaje klimat tajemniczego, magicznego miasta. Każda lokacja w grze, powtarzam każda ma swoją linię melodyczną. Odsłuchując ścieżkę dźwiękową nawet dziś po tylu latach mam przed oczami konkretną lokację i przeciwników 😉

Vagrant Story

Jednak wg mnie najciekawszą rzeczą w tej grze jest system tworzenia broni czy zbroi. Sklepów z potrzebnymi rzeczami tu nie uświadczymy, lecz za to mamy po przeciwnikach części, które możemy wykorzystać w warsztatach porozmieszczanych w różnych obszarach gry. Kombinacji jest ponad setka! Możliwe jest nawet krzyżowanie zbroi z ostrzem broni! Takiego systemu nigdzie indziej nie spotkałem w innej grze.
Oprócz tworzenia swojego ekwipunku mamy czary ofensywne jak i defensywne, mnóstwo skilli, statystyk, porównań, zestawień… słowem – to co rpgowcy kochają najbardziej 😉

Gra miała wbudowane własny system osiągnięć, coś na wzór naszych poczciwych achievementów/pucharków: przejdź grę nie używając ani razu save’a, pokonaj tylu a tylu przeciwników konkretnym rodzajem broni, albo ukończ grę poniżej 4 godzin… Naprawdę, nie szło się nudzić przy tej grze.

Vagrant Story. Arcydzieło doskonałe?

Czy „Vagrant Story” jest łatwy? Nie, i to mówię z pełną świadomością. Ta mnogość kombinacji, broni, zbroi którą wymieniłem może przytłoczyć początkującego gracza i najzwyczajniej w świecie się odbije. Szczególnie to widać, gdy źle przygotujemy się do konkretnej walki z trudniejszym przeciwnikiem czy mini-bossem. Wtedy starcie przypomina atak chłopa z widłami na opancerzonego w broję rycerza a najmniejszy cios powoduje naszą śmierć i wczytanie save’a od nowa. Ta gra ma podwaliny rozgrywek soulsowych. Ale jak już załapiesz, o co chodzi – toś przepadł 😉

Vagrant

Właśnie te elementy spowodowały, że tytuł tak pokochałem. Póki co jest to jedyna gra, którą przeszedłem prawie 50 razy. Uwielbiam krążyć po wschodniej części Undercity tylko po to, by ujrzeć ożywione wiszące laleczki na sznurkach ze sztyletem w ręku i usłyszeć tą psychodeliczną melodyjkę. Albo móc powalczyć ożywionym „elementalem” w opuszczonych kopalniach…
Ta gra wryła mi się w umysł tak głęboko, że chyba będzie ze mną do końca życia.

Czy wyjdzie kontynuacja, o którą fani proszą od lat? Może chociaż remaster? Plotki pojawiają się co jakiś czas, szczególnie w ostatnich 2-3 latach, ale prawdziwego światełka w tunelu wciąż nie widać. Tymczasem gra leży i czeka na moim zakurzonym PS3, by w najmniej odpowiednim momencie znów po nią sięgnąć i ponownie zmierzyć się ciemnościami miasta Lea Monde.

1 thoughts on “Vagrant Story – retro wspominki”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *