Type O Negative. Kapela, którą po raz pierwszy usłyszałem na ścieżce dźwiękowej z filmu Mortal Kombat przewijała się na moich playlistach od wielu lat. Głęboki niski głos wokalisty, mocne i wolne gitary współistniejące z klawiszowymi oraz teksty eksplorujące tematykę seksualno – nagrobkową, robiły wrażenie na młodym odbiorcy. Z zaciekawieniem sięgnąłem zatem po książkę „Zgniła Zieleń” – historię zespołu i jego frontmana.
Historie stojące za zespołami i ich wydawnictwami zawsze wydawały się być równie interesujące co sama twórczość. Type O Negative nie jest tu wyjątkiem, szczególnie, że nazwisko frontmana – Steele – okazuje się być pseudonimem, za którym kryło się swojsko brzmiące Ratajczyk. Z dziką rozkoszą wziąłem zatem w swoje łapki wydaną nakładem wydawnictwa In Rock „Zgniłą Zieleń – Historię Carnivore i Type O Negative” i zanurzyłem się w duszny świat zasyfionych klubów, które z czasem przeradzały się w zapełnione hale i stadiony. Okazało się też, że za pseudonimem kryło się nie tylko polskie nazwisko i rodowód, ale znacznie więcej – dręczony przez demony pełen specyficznego poczucia humoru artysta, który błędnie z początku był odbierany za faszystę.
Pierwsze wrażenie książka Macieja Krzywińskiego jest odczuciem dość mieszanym. Początkowo miałem odczucie, że książka jest napisana dość ciężko strawnie, tematy meandrowały, dość szybko przeskakując w różne nurty, a olbrzymia ilość metafor (przyznaję – pierwszorzędnych, wielokrotnie parsknąłem śmiechem podczas lektury) czy wtręty pokroju wspomnianego już wywiadu z psychoanalitykiem powodują, że odbiór „Zgniłej Zieleni” jest dość utrudniony i mało przyjemny. Są to na szczęście złe miłego początki, bo w kolejnych rozdziałach wrażenie chaosu ustępuje spójnej narracji, tworząc wyjątkowo intrygującą historię, którą czyta się z zapartym tchem. Wspomniane metafory pojawiają się w mniejszych ilościach, co nie męczy, jak na początku, tylko powoduje zdrowy ich niedosyt właśnie.
„Zgniła Zieleń” zawiera Dużo analiz płyt, piosenka po piosence. W kilku przypadkach zbliża się to do formy recenzji albumu z jakiegoś magazynu, natomiast w znakomitej większości omawianie poszczególnych utworów z albumu wykorzystane jest do opowiedzenia jakiejś anegdoty, historii, czy genezy powstania danego kawałka i to zdaje egzamin na piątkę z plusem. Zupełnie inna sprawa ma się z elementami, które wydają się być wepchnięte na siłę, jak kilkustronicowy wywiad ze psychoterapeutą na temat ludzi wychowywanych w rodzinach wielodzietnych albo cytaty z Romka Kostrzewskiego czy Abradaba nie pełniące żadnych funkcji i poza wysokopoziomowym nawiązaniem do Petera nie mające w grubszej mierze sensu i racji bytu (np. gdy mowa jest o tym, że Peter fascynował się krwią, to z niewyjaśnionych przyczyn pojawia się nagle Roman Kostrzewski ze swoimi „Krwawymi Godami”). Uznaję to za jedyne przypadki „marnowania farby drukarskiej” w tej książce.
„Zgniła Zieleń” bowiem to fascynująca opowieść o początkach zespołów założonych i prowadzonych przez Petera Steele’a – Carnivore i Type O Negative (i kilku innych również). To również historia metalowej sceny rozwijającej się prężnie w Nowym Jorku w latach 80-tych, początkach wytwórni Roadrunner i życiu na trasach koncertowych.
To bardzo intrygujący wgląd za kulisy frontmana zespołu Type O Negative, wgląd w życie jego bliskich i rodziny, co odgrywa niebagatelną rolę w zrozumieniu i odbiorze jego twórczości. „Zgniła Zieleń” to kopalnia anegdot i ciekawostek i wydarzeń dotyczących zespołu i powstawania poszczególnych albumów. Wrażenie robi lista osób, do których dotarł autor i nakłonił do wspomnień. Osoby wypowiadające się na łamach książki to nie tylko pozostali żyjący członkowie kapeli, ale również i pracownicy wydawcy, producenci, realizatorzy dźwiękowi, byłe żony, reżyserzy teledysków czy awangardowi twórcy (przez duże „tfu”) kina niezależnego.
Banalnie powiem, że dla fanów Type O Negative to pozycja obowiązkowa, ale ośmielę się stwierdzić, że osoby, które interesują się muzyką i kulturą tworzoną na przełomie tysiącleci znajdą tutaj równie wiele dobrego. Autorowi należą się słowa uznania za wykonaną pracę i odrobione lekcje. Pozycję polecam z czystym sumieniem, pomimo wyboistego początku. „Zgniła zieleń” będzie doskonałym elementem w bibliotece każdego, kto biegał z długimi włosami i potrząsał nimi na koncertach, lub przynajmniej czuł ten klimat.
2 thoughts on “Zgniła Zieleń – historia Carnivore i Type O Negative – Maciej Krzywiński”