Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
Red Dead Redemption – Howdy pecetowcy!
Po latach tułaczki po różnych platformach legendarna gra studia Rockstar wreszcie trafiła pod blaszane strzechy. Wsiadajcie na konie, wsuwajcie do kabur nabite rewolwery i, w kapeluszach o szerokim rondzie, ruszajcie w podróż na Dziki Zachód!
Nie ma sensu rozpisywać się o samej grze – w końcu to tytuł z ponad 14-letnim stażem, odkąd zadebiutował na PS3 i Xboxie 360. Tyle czasu gracze pecetowi musieli czekać, aż Red Dead Redemption zapuka w ich okienka (strzelam grami słownymi jak z rewolweru Cattleman!). W międzyczasie gra przeszła drobny lifting na kolejnych generacjach konsol Xbox i trafiła na Nintendo Switch oraz PS4 (kompatybilna z PS5), gdzie zadebiutowała jako kompletna edycja, zawierająca Red Dead Online oraz dodatek Undead Nightmare. Właśnie w tej wersji gra w końcu zawitała na PC. Pierwsze RDR można teraz ograć na każdej wiodącej platformie – i choć czekanie było bolesne, to wreszcie nadeszła chwila sprawdzenia, czy po latach nadal broni się na współczesnych maszynach oraz czy rzeczywiście warto za nią zapłacić pełną cenę.
Porównanie z kontynuacją
Zacznijmy od tego, że Rockstar San Diego przy okazji Red Dead Redemption 2 zrobił niemal wszystko lepiej. To sequel doskonały – począwszy od złożoności fabuły, przez rozwój postaci, detale świata, aż po konstrukcję misji i rozmiar gry. Dwójka ma więcej wszystkiego i jest wykonana z jeszcze większą dbałością o szczegóły. A jednak, paradoksalnie, te elementy, które uczyniły kontynuację lepszą, jednocześnie mogą być powodem, dla którego warto zainteresować się pierwszą częścią.
Diabeł tkwi w szczegółach
Red Dead Redemption to gra bardziej kompaktowa. W dwójce niektórych graczy mogło zniechęcić powolne tempo, drobiazgowe animacje postaci i mozolna eksploracja świata. Długi wstęp, choć doskonale budujący atmosferę i relacje między bohaterami, nie trafił do każdego. Tymczasem pierwsza część szybko wrzuca graczy w świat Dzikiego Zachodu rodem z klasycznych westernów, z wielkimi preriami, półpustyniami i kaktusami w tle. To po prostu czysty klimat Dzikiego Zachodu bez zbędnych dodatków, bardziej bezpośredni, co pozwala szybciej zanurzyć się w przygodzie i opowieści.
Mniej znaczy więcej
Jeżeli w dwójce nie przypadło Ci do gustu odwiedzanie fryzjera i regularne przycinanie brody i włosów, a także konieczność wożenia zestawu ubrań na każdą okazję przy przemieszczanie się między strefami klimatycznymi. Jedynka będzie oddechem ulgi. Nie znajdziesz tu również konieczności kontrolowania stanu osobistego arsenału – brak ciągłych napraw i wymuszonej wymiany broni sprawia, że mechanika jest mniej obciążająca.
Jeśli pragniesz po prostu zanurzyć się w dojrzałą opowieść o honorze, sprawiedliwości i walce z własnymi demonami, a klimat Dzikiego Zachodu cię kręci (lub przynajmniej nie przeszkadza): Red Dead Redemption może być grą idealną. Choć pierwsza część ma już swoje lata, oferuje szybszy start i bardziej bezpośrednie wprowadzenie w świat zachodnich opowieści.
Ciąg dalszy nastąpi
Dla entuzjastów kontynuacji Red Dead Redemption to z kolei niemal obowiązkowa pozycja. Gra fabularnie następuje po epilogu dwójki i, choć historia ma luźniejszy ton i więcej humoru (momentami bliżej jej do serii GTA, choć nadal jest bardziej stonowana niż miejska seria Rockstara), stanowi cenną część uniwersum. To doświadczenie o niższym progu wejścia, choć z innym tempem rozgrywki i kompromisami wizualnymi – pamiętajmy, że mówimy o grze, która liczy sobie już 14 lat.
Techniczny aspekt portu
Mimo swojego wieku, Red Dead Redemption broni się całkiem nieźle. Choć modele postaci i animacje nie dorównują współczesnym hitom AAA, jazda konna nadal robi wrażenie – tylko kontynuacja zrobiła to lepiej. W swoim czasie obok Shadow of the Colossus oferowała jedne z najlepszych doświadczeń jazdy konnej, jakie branża widziała. Widok kanionów, bezkresnych prerii, mokradeł i iglastych lasów pokrytych śniegiem może autentycznie zachwycać, choć z bliska widać niższą liczbę poligonów i jakość tekstur.
PC Master Race
Na PC gra działa najlepiej, osiągając nawet 140 FPS-ów na kartach RTX 40xx przy 4K i ustawieniach Ultra, co czyni ją na tę chwilę jedyną wersją, która bezwstydnie może stanąć obok współczesnych gier. Na PS5 natomiast gra nie doczekała się natywnego portu, a jedynie konwersji z PS4, co choć zapewnia 4K i 60 FPS, widocznie ogranicza wizualne efekty w porównaniu do wersji PC. Niższa rozdzielczość tekstur, gorszy draw distance, ostre, niekiedy sztuczne cienie i irytujący pop-in obiektów na PS5 (np. drzewa czy tekstury pojawiające się tuż przed graczem) mogą być rozczarowaniem.
Switch, jako najsłabsza z platform, prezentuje się jedynie nieco lepiej niż pierwotne wersje z konsol 7. generacji, a Xboxy, choć działają płynniej, nie oferują natywnego portu ani ulepszeń graficznych poza podbitą rozdzielczością natywną. We wszystkich wersjach widać też spuściznę 7. generacji konsol – interfejs z dużymi ikonami i tekstem dostosowanymi do mniejszych ekranów HD. Na większych ekranach bywa to nieco irytujące, co pokazuje, jak niewiele Rockstar zmienił w tej wersji.
Podsumowanie
Dość analizy! Red Dead Redemption to jedno z największych osiągnięć branży, jeśli chodzi o gry z otwartym światem. Niezależnie od tego, czy jesteś fanem Dzikiego Zachodu (ja sam nie byłem, dopóki nie zagrałem 14 lat temu), czy przypadła ci do gustu część druga – to pozycja zdecydowanie warta polecenia. Remaster nie jest idealny, choć na PC gra wygląda akceptowalnie jak na dzisiejsze standardy. Mechaniki lekko się zestarzały, ale nadal oferuje około 20–25 godzin świetnej rozgrywki (a nawet dwa razy więcej, jeśli zdecydujesz się na pełne odkrycie wszystkiego, co przygotowali twórcy) + ok. 8 w świetnym dodatku z zombiakami (to pełnoprawny tytuł z rozbudowaną kampanią, nie jakiś byle mod). Największą wartością gry pozostaje jednak dojrzała, doskonale napisana historia z rewelacyjnymi dialogami.
W stronę zachodzącego słońca!
Przeszkadza Wam “pełna cena”, za jaką oferują obecnie grę? Jeżeli tak, to ujmę sprawę w ten sposób: czekaliście na tę grę 14 lat, poczekajcie jeszcze 1-2 i kupcie ją w promocji za połowę tej ceny. Ale tak czy inaczej, jeśli z jakichś powodów nie poznaliście jeszcze tego dzieła Rockstar San Diego, to czas najwyższy wbić się w wysokie buty z ostrogami, dosiąść konia i wyruszyć w podróż po New Austin, Nuevo Paraiso i West Elizabeth, czyli przepastnym świecie Red Dead Redemption. Yeehaw!
Gdybym nie znał jedynki sprzed tych kilkunastu lat to pewnie bym się rzucił.