Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
DMT – Dimetyloptryptamina. Psychodelik, który zawarty jest w żywych organizmach, a w śladowych ilościach również w ludzkim ciele. Jest głównym składnikiem napoju ayahuasca, którego używają południowoamerykańscy szamani podczas kontaktów z duchami. Podróżujący po zażyciu tej substancji miewają zaskakująco podobne do siebie doświadczenia. Zażywający twierdzą, że nawiązują kontakt z wszechwiedzącymi bytami i świetlistymi postaciami. Nie o tym jednak jest to tekst. Jeżeli ktoś interesuje się tematyką psychodelików, to na pewno znajdzie więcej informacji o tym specyfiku w sieci. Dlaczego w ogóle o tym wspominam? Jeśli ktoś ma ochotę na wybranie się na „na sucho” w podróż w psychodeliczne wymiary pełne fraktali i dziwnych istot, komiks Rafała Spórny Oko Horusa jest świetnym wyborem.
Podróż w oko Horusa
Kiedy na terenie Dallas zaczynają z niewyjaśnionych przyczyn umierać ludzie, naukowcy rozkładają ręce. Śmierć następuje zawsze podczas snu pozostawiając denatów z zakrwawionymi oczami, pozbawionych tęczówek i źrenic. Ludzie boją się zasnąć, a mądre głowy łamią się nad rozwiązaniem problemu. Jedna z firm farmaceutycznych dochodzi do wniosku, że nagłe zgony to efekt inwazji kosmitów, którzy jako byty bezcielesne potrafią wniknąć w nasz sen i zaatakować mózg na odpowiedniej częstotliwości fal. Ratunkiem w całej sytuacji ma być tytułowe Oko Horusa, szczepionka blokująca wpływ najeźdźców, wytworzona z krwi pewnego psychonauty i badacza substancji psychodelicznych, który w latach 90-tych odbywał podróże do amazońskiej dżungli i przyjmował różnego rodzaju specyfiki.

Poczekalnia
Oko Horusa jest złożone z dwóch elementów wizualnych. Wydarzenia z naszej rzeczywistości są narysowane w biało-czarny, niemal klasyczny sposób znany z poprzedniego komiksu Rafała Spórny czyli Alchenitu.
Rysunki w tym elemencie przypominają mi trochę prace Andrzeja Nowakowskiego i jego klasyka – Noc sprawiedliwych pieści. Choć jest to skojarzenie może trochę na wyrost, to mam wrażenie, że kadry są zapełniane na podobną modłę. Biało-czarne plansze odzwierciedlające „naszą” rzeczywistość zawierają też dużą ilość tekstu, w przeciwieństwie do przejść w rzeczywistość alternatywną.
Tutaj bowiem mamy duże, kolorowe, hipnotyczne plansze pokazujące inny wymiar. Pełne fraktali i świetlistych istot próbujących się komunikować z nami, ze sobą i sugerujące przechodzenie przez astralną powłokę. Momentami zarzucających informacjami, jakby wiedziały, że maja tylko chwilę na kontakt.
Oko Horusa to narkotyczna wyprawa, która jednocześnie jest bardzo immersyjna i można wychwytywać wiele smaczków. Na przykład fajnym elementem jest przedstawienie wykorzystania AI do wypełnienia luk w informacjach przechwytywanych podczas kontaktów w alternatywnej rzeczywistości i tworzenie dzięki temu symulacji z przeszłości, co zapachniało trochę serialem Devs. Komiks jest również pełny medycznej i farmaceutycznej terminologii, która dodaje ciekawej perspektywy na wydarzenia.
Wracając jednak na chwilę do samej kreski, to ta ma tu również dość duże znaczenie narracyjne i nie chodzi mi o zwykły podział na plansze kolorowe i biało-czarne. Na kolorach widzimy tu chaos śmierci, ponowne narodziny, spokój rozpływający się po wszechświecie. Mamy napięcie w oczekiwaniu na przejście dalej. Po przekłuwaniu membrany rzeczywistości i dalszych etapach podróży rysunek się zmienia. Rozmyte kolory i fraktale zaczynają nabierać kształtów. Widzimy wyraźniej. Oko Horusa otwiera się coraz szerzej ukazując nowe obszary, ale rodząc też więcej pytań. Czy inwazja się udała? Czy może trwała od niepamiętnych czasów, a to nasza rzeczywistość jest psychodelicznym snem?

Przekłuwanie membrany
Nie ma co ukrywać, że przez to lektura nie należy do najwygodniejszych. Duża ilość tekstu w biało-czarnych sekcjach i pokręcone kolorowe przejścia na drugą stronę wymagają skupienia. Oko Horusa to zdecydowanie nie jest historia do przeczytania na przysłowiowym posiedzeniu. Naprawdę warto poświecić temu komiksowi odrobinę czasu, skupienia i przygotować odpowiednie warunki. Oko Horusa odwdzięczy się prawdziwą magią. Po zajrzeniu za woal i uchyleniu nimbu tajemnicy, którą kryją wydarzenia, opowieść szalenie wciąga. Czy cała sprawa jest masowym zatruciem narkotykiem, czy faktycznie mamy do czynienia z inwazją obcych? A może chodzi o coś zupełnie innego? A może wszystko razem?
Ta niejednoznaczność i poddawanie rzeczywistości w wątpliwość jest bardzo dobrze znane z prozy Philipa K. Dicka, którego autor Oka Horusa wymienił jako jedno ze źródeł inspiracji. Muszę przyznać, że duch PKD jest tu ekstremalnie wyraźny. Zgłębiając kart komiksy Spórny można łatwo znaleźć inspiracje w Ubiku i Valisie, a jakby się bardziej zastanowić, to nawet w Przez ciemne zwierciadło czy Naszych przyjaciołach z Frolixa 8. Dickowskie motywy przeplatają się i transformowane są na współczesną modłę. Czytając Rafała Spórnę mam wrażenie jakby Phil Dick znalazł jego adres i zaczął wysyłać swoje kolejne prace z innego wymiaru, a Spórna je spisywał i konwertował na swój komiks.
Podczas lektury Oka Horusa ma się wrażenie, że dotykamy alternatywnej rzeczywistości, przekłuwany membranę, która owija świat, wciąż nie mając pewności, która z jej stron jest prawdziwa. Bohater jest zdezorientowany, walczy nie tylko z narastającym zagrożeniem, ale i z rzeczywistościami oraz sam ze sobą. Na pewno łatwiej byłoby mu po prostu rzucić sprawę w cholerę i wyjechać w przysłowiowe Bieszczady, co sam nawet rozważa. Nie poddaje się jednak zwątpieniu i brnie dalej, aż do momentu, gdy jest już za późno. Wchodząc głębiej, zatraca się w spirali wydarzeń pomieszanych z doznaniami, a czytelnik razem z nim. Co jednak najważniejsze – po zakończeniu opowieści nie pozostajemy z uczuciem rozbicia i wrażeniem kompletnego pogubienia. Wszystko trzyma się kupy, choć trasa, którą przeszliśmy jest wyjątkowo pokręcona.
Wyjście
Oko Horusa do opowieść niejednoznaczna, od której niektórzy mogą się odbić i jest to zrozumiałe. Przeładowanie wrażeniami i skoki po rzeczywistościach nie należą do motywów najłatwiejszych w konsumpcji. Osobiście jednak muszę przyznać, że Okiem Horusa jestem oczarowany. Nie tylko jako fan powieści Philipa K. Dicka, który odnalazł tutaj magię dawnego autora. Parafrazując Stracha na wróble z Mrocznego Rycerza Nolana – komiks Rafała Spórny obiecuje podróż w różne miejsca. Możliwe, że są to miejsca, do których nie chcesz się udawać, ale zdecydowanie warto spróbować się w nią wybrać.
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Kurc.
