Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
Misja Adriana Madeja jest komiksem, który ma za sobą dość długą historię wydawniczą. Po kilku epizodycznych wydaniach w nieistniejących już periodykach oraz jednym kompletnym z 2004 roku, przyszedł czas na reedycję. Kultura Gniewu honorując zmarłego autora wydała Misję dokładając niepublikowaną wcześniej planszę oraz dodatek w postaci litografii.
Można powiedzieć, że Misja jest typowym przedstawicielem jakże pojemnego gatunku fantasy, ale jest to reprezentant fantasy zeszytowego Takiego z zeszytów szkolnych. Misja ma oczywiście wszystko, czego można się spodziewać po tej szufladce. Mamy tu różnego rodzaju rasy – krasnoludy, gobliny, ludzie, gnomy. Mamy magię, potwory, puste kiesy bohaterów, rycerzy i krainę w opałach. Mamy też oczywiście, tytułową Misję.
Misja tylko dla orłów
Fabuła nie jest skomplikowana. Trzech krasnoludów nie stroniących od bitki i napitki podróżuje po świecie walcząc ze złem. Prawdziwym, tudzież wyimaginowanym, albowiem definicja zła dla naszych trzech protagonistów jest definicją zamkniętą i sprowadza się do tego, co im pasuje do definicji zła w danym momencie. Wojownicy w końcu otrzymują do wykonania Misję – muszą odebrać talizman złemu doradcy księcia Williarda. Ten, rządząc twardą ręką sprowadził na poddanych i krainę ubóstwo i niedolę, oraz, co gorsza, wszedł w konszachty z mrocznymi mocami. Śledzimy zatem perypetie trzech wojowników, napędzanych alkoholem i żądzą robienia zadymy, którzy nie do końca rozumiejąc zadanie, podejmują się go w nadziei na sowitą nagrodę. W trakcie opowieści nie będzie im poskąpione ani libacji, ani rozróby. Dość powiedzieć, że zamiłowanie do procentów sprowadzi im na głowy nie lada kłopoty ale też i przygody. W trakcie trwania Misji krasnoludy będą miały okazję do poszerzania wiedzy swojej i czytelnika. Komiks pozwala się dowiedzieć, w jaki sposób można uniknąć bycia złożonym w ofierze podczas mrocznego rytuału, dlaczego nie należy przychodzić w gości z pustymi rękami i czemu nie wolno osuszać wszystkich butelek mimo próśb gospodarza.
Jazda po dziurach
Fabuła jest rwana i szarpana. Można mieć odczucie, że scenariusz powstawał w epizodach rozdzielonych dużą ilością czasu, lub tak jakby nie do końca weryfikowano, jak skończył się poprzedni odcinek. Choć ostatecznie cała historia trzyma się kupy, to wymaga chwilami wysiłku by skleić poszczególne etapy.
Misja wygląda jakby powstawała w estetyce rysowanego na ostatnich stronach licealnego zeszytu. Absolutnie nie jest to zarzut, bo ma to swój urok, który niezaprzeczalnie może trafić do wielu osób (w tym mnie). Co dla jednych jest zaletą, innym może przeszkadzać lub być trudno przyswajalne. Kreska jest bowiem nierówna. Niektóre kadry wspaniale oddają mroczną atmosferę krainy przemierzanej przez wiecznie naprutych krasnoludów. W niektórych miejscach widoczne są fascynacje Warhammerem (no powiedzcie, że książęcy brat nie przypomina pomiotów Nurgle’a). Kilka razy się uśmiechnąłem na widok powykrzywianych gąb. Innym razem natomiast ciężko mi się było odnaleźć na ciemnych, rozciągniętych kadrach.
Misja to ciekawy eksperyment
Misja jest ciekawym eksperymentem, który niestety nie będzie rozwijany. Nekrolog Adriana można było przeczytać w 24 Produkcie. Szkoda, że nie będziemy w stanie zobaczyć jak Misja ewoluowała w porządną opowieść fantasy, na jaką ma zadatki. Jest humor, są popijawy, czarna magia, piekielne pomioty, gołe baby, krew i fruwające członki obcinane toporami. Możemy zatem obejrzeć początek podróży, w którą zabierają nas krasnoludy prowadzeni przez Adriana. Nie zobaczymy niestety jej dalszych etapów.
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu.