Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
MindSeize to ostatni tytuł Indie, małego studia Kamina Dimension, który na Kickstarterze uzyskał wsparcie w wysokości 26 tysięcy dolarów. Na pierwszy rzut oka gra przypomina klasyczne produkcje gatunku metroidvania – eksploracja, walka, rozwój postaci. Spróbuję zatem go nieco przybliżyć i odpowiedzieć na pytanie czy warto po niego sięgnąć?
Stary, gdzie moja fabuła?
W MindSeize wcielamy się w detektywa M.C. Foxa. Można by rzec, że po motywie „amnezji” to istny klasyczek gatunku: detektyw stracił cały swój świat – córkę, z rąk tajemniczej organizacji. Tak oto Fox przemierza kosmiczne rubieże, by odzyskać to, co mu odebrano. W tym miejscu trzeba przyznać, że fabularnie to nie tylko nic nowego, ale wręcz wypada dość słabo. O ile sam motyw naszkicowany jest solidnie to jednak szybko okazuje się, że fabuła to bez mała wydmuszka. W grze występuje kilka postaci, które dosłownie przewijają się przed oczami. Nie czuć w tym wszystkim żadnej więzi, związku ani celu, oprócz tego nadrzędnego. Jakby ktoś budował fabułę, ale w międzyczasie zwyczajnie zrezygnował z jej wrzucenia. Jednak trzeba sobie postawić pytanie: czy po tego typu gry sięgamy właśnie dla fabuły?
Nostalgią malowany.
To, co od razu rzuca się w oczy, to klimat. Grając w MindSeize, wracają wspomnienia z czasów 16-bitowych klasyków – pikselowa grafika jest tu pełna detali, a każdy poziom ma swój unikalny charakter. Od zapomnianych stacji kosmicznych po dzikie planety pełne grozy – twórcy zadbali o różnorodność, zarówno wizualną, jak i mechaniczną.
Znaczniki? Trudno!
Dla fanów oldschoolowych wyzwań, to prawdziwy powiew świeżości w erze prowadzenia gracza za rękę. MindSeize pozbawione jest znaczników, strzałek i dyrektyw – znów mamy tutaj klasyk gatunku. Do pomocy mamy mapę, log i to tyle – grać i zwiedzać. Jak zawsze dla jednych może to być zaletą, dla innych wadą. Na pewno pod tym kątem to typowa metroidvania – aby przejść dalej, trzeba się cofnąć. Do tego MindSeize, spodziewanie jako klasyk gatunku, nie jest taki różowy (raczej kosmicznie mroczny). Pod kątem poziomu trudności gra jest dość nierównomiernie rozłożona, co potrafi irytować, zwłaszcza podczas starć z Bossami. Walki mają swój rytm, który nie jest może nie wiadomo jak trudny do opanowania, ale wymaga więcej skupienia. Dla mniej wprawionych lub szukających zwykłego eskapizmu, twórcy zapewnili ‘Easy mode’, który zdecydowanie upraszcza rozgrywkę.
Będąc przy Bossach należy wspomnieć o systemie walki. Choć początkowo wydaje się on prosty, szybko pokazuje pazur. Kombinacja broni palnej i walki wręcz, a także rozwój umiejętności daje pewną satysfakcję w działaniu i rekompensuje powtarzanie sekwencji.
Jak no moje ucho…
Muzyka w MindSeize to kolejny element, który przywodzi na myśl klasyki gatunku. Dźwiękowe tło jest wyraźnie inspirowane grami retro, z prostymi, ale nastrojowymi melodiami, które świetnie oddają atmosferę opuszczonych stacji kosmicznych czy dzikich, obcych światów. Każdy utwór doskonale komponuje się z akcją na ekranie, a choć niektóre z nich mogą wydać się monotonne przy dłuższym graniu, to jednak mają swój urok.
Dźwięki otoczenia i efekty specjalne są dobrze wykonane, a wybuchy, strzały i odgłosy przeciwników brzmią dokładnie tak, jak powinny. Gra nie aspiruje do symfonicznej perfekcji, ale w ramach swojego stylu sprawdza się znakomicie.
Czy warto?
MindSeize to solidna propozycja dla fanów klasycznych metroidvanii. Choć gra nie unika pewnych problemów – takich jak nierówny poziom trudności czy momentami frustrujące platofmówkowe „hop-siup” – jej klimat, nostalgiczna grafika i w miarę satysfakcjonujący system walki sprawiają, że warto po nią sięgnąć, zwłaszcza jeśli szukacie czegoś, co przypomni Wam dawne czasy gier wideo. Dla nowicjuszy może być to wyzwanie, ale dla wyjadaczy gatunku – ciekawa, choć może nie rewolucyjna, przygoda w kosmicznych zakątkach wszechświata.
Grę znajdziecie na Steam oraz Xbox
za kod recenzencki dziękujemy evolve.pr