Moje pierwsze wspomnienie z Amigą jest takie. Leżę z potworną gorączką w łóżku i wszystko wskazuje na to, że taki stan rzeczy będzie się utrzymywać aż do urodzin nadchodzących się w kolejnym tygodniu. I wtedy do pokoju wchodzi mój ojciec, z jakimiś pudłami, w których spoczywały Amiga 600 z okablowaniem i pudło dyskietek. Zwlokłem się z wyra, wbrew olbrzymim protestom matki, podpiąłem urządzenie pod telewizor i wrzuciłem pierwszą z brzegu grę, którą był Lotus III Ultimate Challenge. Czułem się wyjątkowo i szczęśliwie, bo trafiłem na jedną z najlepszych gier wyścigowych w czasach, w których nie było żadnej Forzy, Need For Speeda czy innego Project Cars.
Pamiętam, że wrażenie robiło wszystko – poczynając od wyboru auta (które chyba niespecjalnie poza wyglądem się od siebie różniły), wyborem ścieżki aż do momentu wyruszenia z wyścigiem.
Trasy prowadziły przez urozmaicone okolice – zielone równiny, pustynię, zaśnieżone bezdroża, nocne autostrady.. Na trasach ustawione były różne przeszkadzajki w postaci znaków drogowych, hałd piasku czy śniegu. Oprawa graficzna w tamtych czasach robiła naprawdę duże wrażenie (nawet ojciec od czasu do czasu z zaciekawieniem rzucał okiem na telewizor).
Lotus III był cholernie, ale to cholernie grywalny poprzez znalezienie złotej formuły łączącej różnorodne i piękne wykonanie z arcade’owym podejściem. Tam nie było konieczności ustawiania tysięcy ustawień. Należało jak najszybciej znaleźć się na torze i pruć przed siebie, czerpiąc przyjemność z kolejnych miniętych przeciwników.
Przez moją Amigę przewinęło się wiele gier (które sukcesywnie będę wspominał tutaj), ale Lotus był jedną z nielicznych, do której przez cały okres posiadania tej platformy powracałem dość regularnie, choćby na chwilę i choć nie miałem okazji pojeździć Lotusem od tamtego czasu, to wciąż miło wspominam godziny nabite na wirtualnym torze mojej pierwszej Amigowej gry.
2 thoughts on “Lotus Turbo Challenge III – retro wspominki”