Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
Wake up Neo!
Budzisz się z bólem głowy i ogólnym otępieniem, rozglądasz się po pomieszczeniu.. kajuta statku? Wszystko na to wskazuje, zwłaszcza, że przez bulaj nagle zaczyna wlewać się woda. Drzwi! Zamknięte na głucho! W pośpiechu zaczynasz przeszukiwać pomieszczenie, celem odnalezienia klucza, karty, kodu do terminala blokującego zamek drzwi! W końcu się udaje, znajdujesz kod otwarcia po ułożeniu układanki, do której wskazówki znalazłeś w pudełku, które otworzyłeś kluczem, który z kolei był schowany
w opakowaniu, które trzeba było odkręcić śrubokrętem który…
Wybiegasz z kajuty, i już spokojniej rozglądasz się po okolicy, która faktycznie okazuje się okrętem pasażerskim. W czasie próby dowiedzenia się o co tu wogóle chodzi, odkrywasz, że oprócz ciebie w podobnej sytuacji znalazło się ośmioro innych ludzi. Czemu akurat wy? Co ma na celu uwięzienie?
W kieszeni odnajdujesz pomięty list od niejakiego Zero, który wyjaśnia powyższe dylematy. Znajdujecie się w, niczym bohaterowie filmu Piła, w chorej grze, którą musicie wygrać, jeśli chcecie się wydostać. Zadanie brzmi prosto: Każde z was ma na ręku zegarek z cyframi od 1 do 9. Okręt ma oznakowane drzwi, przez które może przejść od 3 do 5 osób, których sumy cyfr na zegarku wynoszą tyle ile cyfra na drzwiach. Każda osoba nadprogram, bądź niezgodna z sumą zostanie zabita. Ni mniej ni więcej, choć nie, jest jeszcze jeden myk: Musi się zgadzać ilość zegarków, nie ludzi… Na ucieczkę macie 9 godzin.
Powieść paragrafowa
999: nine hours, nine persons, nine doors jest przedstawicielem graficznej noweli, połączonej z ideą escape roomu. Wygląda
to tak, że najpierw trzeba przewinąć kilkadziesiąt linijek tekstu, podjąć jakąś decyzję, a potem znaleźć wyjście z pomieszczenia, do którego aktualnie się trafiło.
W międzyczasie prowadząc kolejne kilkadziesiąt linijek dialogów. Jeśli więc cenicie wartką akcję, tytuł ten może Wam nie przypaść do gustu. Siłą tej gry jest historia, która, choć miejscami bardzo naciągana, wciąga i chce się przeć dalej, umierać
i zaczynać od nowa. Co i rusz dochodzą wątki poboczne i retrospekcje, które summa summarum schodzą się ze sobą
w kulminacyjnym punkcie rozgrywki. Escape roomy zaś potrafią przyprawić o ból głowy, momentami trzeba bardzo mocno się nakombinować, żeby znaleźć klucz do wyjścia. Jednakże wszystko jest rozsądnie wyważone i logiczne, nie spotkamy tutaj zagadek typu “połącz ołówek z cytryną, żeby odtworzyć klucz uwieczniony na starym malowidle”.
Zakończeń gry jest 9, przy czm żeby zobaczyć to “prawdziwe” zakończenie trzeba zobaczyć wszystkie inne. Główna oś fabularna 999 opiera się na paranormalnych zjawiskach, takich jak światy równoległe i telepatia.
W jednym z drzewek rozwoju fabuły odkrywasz tajemnicze hasło, które na tym etapie nic ci nie da, za to będzie bardzo pomocne w innym. Natomiast jeśli zaczniesz od tej drugiej gałęzi zapędzisz się w ślepą uliczkę bez odwrotu i możliwości kontynuacji. Pamiętać należy również o podstawowej zasadzie, brzmiącej “nie ufaj nikomu”. Każda z postaci ma swoją opowieść, i swoje własne racje, wspomnienia, traumy i powody, by również nie ufać reszcie więźniów.
Anime jak z obrazka
Graficznie jest bardzo dobrze, jak na możliwości Nintendo DS. Postacie są ręcznie rysowane, w typowo mangowym stylu, statyczne tła są z kolei przedstawione w trójwymiarze. Swobody ruchów za dużej nie mamy, możemy co najwyżej obrócić się o 90 stopni bądź skokowo zmieniać pomieszczenia. Do takich gier Nintendo DS, na który pierwotnie gra się pojawiła nadaje się idealnie, na jednym ekranie mamy snutą opowieść, na drugim stylusem klikamy na interaktywne miejsca. Muzyka dobrze buduje atmosferę tajemniczości.
999: nine hours, nine persons, nine doors doczekało się dwóch kontynuacji. Druga część opiera się na podobnych zasadach i jest jeszcze bardziej zakręcona niż opisywana część pierwsza. Trzeci tytuł wg ogólnej opinii wyraźnie obniżył loty, jednakże nie miałem okazji jeszcze w niego zagrać, więc osobistych wrażeń nie miałem możliwości wyrobić.
Nie tylko NDS
Produkcja Spike Chunsoft dostępna pierwotnie na handheldy Nintendo dostępna jest aktualnie również na platformy PC, Playstation oraz iOS. W wersjach na “duże” platformy dołożono głosy postaci (choć mnie osobiście japoński voice acting bardzo męczył) oraz podbito rozdzielczość graficzną. Jeśli kogoś nie odstraszy totalny brak akcji i dłużące się (acz w żadnym wypadku nie nużące!) dialogi mogę zdecydowanie polecić sprawdzenie tej produkcji. Ja spędziłem z 999 nine hours, nine persons, nine doors bardzo miłe godziny z DS’em w rękach, nawet w domowym zaciszu odstawiając na jego rzecz stacjonarne sprzęty i “duże, poważne gry”.
2 thoughts on “999: Nine hours, Nine persons, Nine doors – retrowspominki”