Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
A gdyby tak zagrać w planszówkę stricte o tworzeniu postaci do papierowego RPG? Odrzeć ją z przygód oraz zadań pobocznych i skupić się na rywalizacji o to kto stworzy najlepszego bohatera. Nie zliczę ile czasu spędziłem na tworzeniu śmiałków do cRPGów. Roll Player bierze na tapetę właśnie ten koncept. Ta abstrakcyjna pozycja od Ogry Games stawia przed nami zadanie zdefiniowania protagonisty w stylu D&D. Omawiana planszówka kończy się w momencie, w którym w klasycznym systemie papierowymi zapewne dopiero byśmy zaczynali. Czyli na przypisaniu wartości wszystkich dostępnych statystyk postaci. Dokonamy tego, a jakże, rzutami kości.

Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę
Jednak zanim zaczniemy otrzymujemy kartę postaci jednej spośród sześciu ras. Wybór ten nie jest jedynie kosmetyczny gdyż będzie decydował o dodatnich i ujemnych modyfikatorach do wybranych statystyk. I tak człowiek jest neutralny, elf dostanie +2 do zręczności kosztem kondycji, niziołek mniejszą siłę nadrabia charyzmą i tak dalej. Ponadto karty postaci występują w wariantach męskim oraz żeńskim, aczkolwiek poza portretem w lewym górnym rogu warianty te nie niosą ze sobą żadnych zmian w rozgrywce.
Na początku każdej tury pierwszy gracz wyciąga z czarnego worka kości w ilości graczy plus jeden. Następuje rzut i rozłożenie ich na kartach inicjatywy, im niższy numer tym wyższe pierwszeństwo rozpatrywania akcji. Po kolei dobieramy odpowiadające nam sześciany by następnie kości te dołożyć do jednej ze swoich statystyk. Gracz, który dopasował kostkę z najniższą wartością jako pierwszy dokonuje zakupu karty z rynku. Wśród nich możemy znaleźć zarówno aktywne umiejętności postaci, pasywne cechy dające złoto bądź punkty na koniec, bronie i elementy zbroi. Ponadto za skompletowanie zestawu opancerzenia tego samego koloru otrzymamy premię w trakcie ostatniego podliczania osiągnięć.
Wysokość statystyk do jakich dążymy determinowana jest kartą klasy, których łącznie jest dwanaście. Do wyboru klasyki w stylu łotra, kapłana, wojownika czy druida. Na przykład dla barda w końcowej punktacji najwięcej dostaniemy za charyzmę równą 18 ale już sile wystarczy dać 14 oczek bądź więcej, dlatego też jest tutaj najniżej punktowana. Klasy również dadzą nam umiejętność do wykorzystania podczas rozgrywki, chociażby barbarzyńca ma wyższy limit noszonych broni, a łowca otrzymuje złoto za każdym razem gdy używa zakupionych z rynku umiejętności.
Nasz heros nie byłby kompletny bez jego dotychczasowej historii oraz charakteru. Dostajemy je w postaci kart. Pierwsza oprócz kilku zdań określających naszą biografię i budujących klimat wyznacza najbardziej punktowane pozycje wybranych kości na planszy. Ta druga determinuje najwyżej premiowane usposobienie. Przykładowo trzy punkty zgarniemy za chaotycznie złego maniaka, zaś będąc strażnikiem na tyle samo możemy liczyć tworząc postać praworządnie dobrą. Z połączenia opisanych wyżej elementów nierzadko wynikają zabawne sytuacje gdy mamy do zbudowania powiedzmy barbarzyńskiego niziołka arystokratę o przysposobieniu chaotycznie dobrego renegata.

Unikatowa, abstrakcyjna planszówka
Roll Player przyciąga interesującym konceptem i klimatem by po czasie sprowadzać się do suchego analizowania liczb i potencjalnych ruchów. Po obdarciu z RPGowej aury zostaje gra logiczna polegająca na zarządzaniu wartościami na kościach. To typowy abstrakt ubrany w nietuzinkową otoczkę i ciekawy pomysł. Omawiana gra premiuje uwagę i skupienie, jest to tytuł dla osób lubiących nieco pogłówkować. Chociaż miejscami może frustrować pewna losowość związana z kośćmi. Dostajemy jednak narzędzia i umiejętności by po części wpływać na ich końcowy wynik. Nic również nie stoi na przeszkodzie by stworzyć prawdziwego antybohatera jeśli tylko wyniki rzutów, które dostajemy do dyspozycji są słabe. Przy odrobinie szczęścia możemy dla odmiany znaleźć cechy punktujące za niskie poziomy atrybutów. To ważne bo nie jesteśmy skazani na porażkę jeśli maszyna randomizująca nam nie sprzyja.
Mimo to losowość może czasami drażnić. Ponadto bywa, że nie ma nic sensownego do wzięcia z rynku dla ostatniego gracza w kolejce i pozostaje jedynie odrzucić jedną z kart by zarobić nieco złota. Na szczęście istnieje jeszcze aspekt pozwalający wpływać na losowość – umieszczając kość na polu głównego atrybutu możemy opcjonalnie uruchomić związaną z nim umiejętność. A to zamienimy dwa dowolne sześciany miejscami na naszej planszy, innym razem podwyższymy lub obniżymy wynik w jednym miejscu bądź przerzucimy ponownie kostkę. Do tego tytuł dostarcza niewiele negatywnej interakcji, sprawdzającej się najczęściej do podbierania kości lub kart z rynku przed innymi graczami.
Wizualnie Roll Player prezentuje się poprawnie. Plansza gracza jest czytelna zaś wszystkie symbole zrozumiałe i łatwe do zapamiętania. Ilustracje na kartach mają swój urok, we mnie budzą lekkie skojarzenia ze starymi tytułami od BioWare. Ogólnie nie ma do czego się przyczepić, rzekłbym dobra rzemieślnicza robota.
Tryb Solo
Tryb solo występuje w Roll Playerze jako drobny umilasz czasu. Nie stanowi większego wyzwania ani nie możemy w nim przegrać, walczymy jedynie o jak najwyższy wynik punktowy. Na samym końcu porównujemy uzyskane gwiazdki z oceną otrzymując rangę od NPC-a aż po bohatera. Niczym pasjans, wariant ten sprawdza się jeśli mamy 20-30 minut czasu do zabicia. Ot dobrze, że jest ale nic więcej.

Aperitif niczym danie główne
Roll Player autorstwa Keitha Matejki to dobra pozycja. Pozornie prostą ideę tworzenia własnych postaci do gier fabularnych obudowuję zestawem mechanik tworząc unikatową planszówkę z krwi i kości. Pewien stopień losowości nie każdemu przypadnie do gustu jednak w nasze ręce oddane są dodatkowe mechaniki minimalizujące jej wpływ na wygraną. Drobna dawka humoru również działa na plus.
Po więcej informacji o grze zapraszamy na Planszeo.