Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
Dawno temu lubowałem się w kinie, które w swoim własnym świecie kategoryzowałem pod pojęciem „zakreconym”. Jedną z moich ulubionych pozycji z tej kategorii jest Donnie Darko z Jakiem Gyllenhaalem w roli głównej. Główny bohater tej produkcji spotyka na swojej drodze gościa przebranego za królika, który przekazuje mu informacje o przyszłych wydarzeniach. Film można było różnorako interpretować i był zaczątkiem mnóstwa ciekawych dyskusji. Lektura komiksu Promienie Xi w dziwny sposób przywoływała mi wspomnienia o tym tytule.
Promienie Xi prosto z wesołych roślinek
Pierwsze strony Promieni Xi owocują w wydarzenia, ale niewiele wyjaśniają. Główną bohaterką jest Nikti, która jest świadkiem ataku rebeliantów kolportujących ulotki. Akcja rebeliantów jest szybko spacyfikowana, ale do jej rąk trafia przedmiot w postaci ludzika. Nikti jest proszona by zaniosła go do lasu. Jest to miejsce zakazane i niebezpieczne. Na skutek anomalii, nazwanej incydentem, dochodzi do mutacji roślin i zwierząt. W lesie mieszkają też ludzie, których dotknęła rzeczona mutacja. Incydent dotknął jednak wszystkich. Spowodował uszkodzenia mózgów, przez co wszyscy mają olbrzymie kłopoty z pamięcią.W tle działa organizacja zwana Czarną Korporacją, która w zasadzie nie wiemy co robi poza tym, że to w jej szeregach działają siły porządkowe, które bronią dostępu do lasu i wyszukują mutantów pośród zdrowych ludzi. Nikti oczywiście do lasu się udaje, gdzie znajduje opuszczony wrak samochodu oraz dziwne kwiaty. Pod wpływem rośliny Nikti zaczyna sobie przypominać swoją przeszłość. Za każdym jej spożyciem i każdym rozdziałem komiksu powracają wspomnienia o właścicielach wraku samochodu i szkole w lesie, do której uczęszczała. Bohaterka, tańcząc na linie (spożywanie kwiatu grozi bowiem zapadnięciem w wieczny sen) przypomina sobie przyjaciół i tragiczne wydarzenia sprzed lat. Odkrywanie przeszłości jest jak zrywanie plastrów, bolesne, acz konieczne do poznania samej siebie. Choć jest tu pewna przewrotność, bowiem czy możemy być pewni tego, że wizje zsyłane przez kwiaty są prawdziwe? Nawet fakt, że Czarna korporacja wie o tym, że roślina może uleczyć syndrom powodujący zapominanie, to stara się ukryć ten fakt przed światem. Czego się więc zatem obawia?
Promienie Xi to dzieło, które bombarduje czytelnika pytaniami, na które w żaden sposób nawet nie próbuje odpowiedzieć, pozostawiając nas na pastwę interpretacji. Robi to jednak w sposób idealnie zbalansowany. Komiks jawi się jako pewien wycinek rzeczywistości, która nie została w pełni opisana. Można mieć wrażenie, że jest to pamiętnik Nikti, napisany w formie jaką mógł stworzyć zmęczony kwiatkowymi wizjami umysł, dotknięty syndromem zapomnienia. Dodatkowo, Zavka potrafi z łatwością operować opowieścią w taki sposób, aby wzbudzać wątpliwości odnośnie tego, co jest tutaj prawdziwe, a co nie. Kim jest tajemniczy patrolowiec, który nagle pojawia się na drodze Nikti i czy jest to ich pierwsze spotkanie? Czy jej wspomnienia to tylko wizje wywoływane substancjami z rośliny, która spożywa? Czy Nikti uruchomiła ciąg wspomnień i doprowadziła bolesnych wydarzeń przez przypadek? Kim właściwie jest Nikti i jaką rolę odegrała w wydarzeniach w szkole? Czy brak pamięci nie był formą ucieczki? Dlaczego niektórzy nie są dotknięci skutkami incydentu, a inni mutują?
Tajemnica goni tu tajemnicę ale nie spodziewajmy się, że odpowiedzi na pytania zostaną podane na tacy. Wiele ścieżek w Promieniach Xi ginie we mgle i możemy się jedynie domyślać dokąd prowadzą. Promienie Xi nie są lekturą łatwą, ale podjęty wysiłek jest wynagradzany z olbrzymią nawiązką. Zaglądanie w zakamarki opowieści, przykryte wieloma woalami potrafi mocno wciągnąć. Z każdym rozdziałem uzyskujemy więcej informacji. Do naszych rąk trafia coraz więcej elementów układanki, która do samego końca podlegać będzie interpretacji. Ostateczny wygląd obrazka, jaki złożymy zależy wyłącznie od nas.
Alicja w krainie czarów na dragach
Ciekawym rozwiązaniem i jednocześnie zabawą formą jest przedstawienie bohaterów w postaci zwierząt, gdy uczestniczymy w sekwencjach „wspomnieniowych”. Uczniowie są różowymi królikopodobnymi stworzonkami, nauczyciele zaś wilkami. Podczas podróży po wspomnieniach otoczenie nabiera jeszcze bardziej surrealistycznych kształtów. To i fakt, że wspomnienia wracają tylko pod wpływem tajemniczej rośliny rosnącej w lesie wzmaga narkotyczno-oniryczne wrażenie, które będzie nam towarzyszyć przez całą opowieść. Ale również wzmagać będzie wątpliwości i pytania o to, co jest rzeczywistością, a co urojeniami.
Zabawa formą w komiksie Zavki jest rzeczą godną najwyższej uwagi. O narkotycznych motywach rodem z Lewisa Carrolla już wspomniałem, ale halucynogenne opary unoszące się nad Promieniami Xi potęguje również sama kreska. Płaska i szorstka, a jednocześnie kolorowa i przyciągająca uwagę. Surrealizm podkreślają też wstawki z geometrycznymi figurami, okręgami i promieniami. Kreska jest stylizowana na prymitywną, jakby tworzoną ręką dziecka. W wypełnieniach widoczne są pociągnięcia kredkami. Postaci wyglądają jakby zostały stworzone na lekcji plastyki produktem marki Three Star. Robi to niesamowite wrażenie, dodatkowo wzbudzając uczcie niepokoju. Wiemy przecież, że na świecie doszło do incydentu, wskutek którego doszło do mutacji i powszechne są uszkodzenia mózgu. Czy Promienie Xi to wspomnienie z przyszłości lub ostrzeżenie wysłane w czasie wstecz w jedynej formie jaką mogło przyjąć?
Dobranoc piękny kwiatku
Autorka wspomina w komiksie inspiracje Stanleyem Kubrickiem i Darrenem Aronofsky’m. Od siebie dorzuciłbym jeszcze Terry’ego Gilliama i wspomniane Donnie Darko i Alicję w Krainie Czarów. Myślę, że odwołań i nawiązań można znaleźć tu dużo, nawet mniej oczywistych. Czytelnicy lubujący chłonąć opowieść i wchodzić w nią głęboko, wyszukując kolejne jej warstwy, błądzić i znajdować drogę podczas rozwiązywania zagadek będą zadowoleni. Zavka zrobiła świetną i mocną rzecz, oferując niesamowite połączenie formy i treści. Myślę, że wyprawa do lasu wraz z Nikti na pewno zapadnie w pamięć.
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Timof i Cisi wspólnicy.