Siadając do laptopa nad notatnikiem palce dość długo nie mogły się zdecydować, czy zacząć od początku czy jednak spiąć serię w całość… W ciągu już ponad 40 lat wyszło części „Rocky” dość sporo, mimo że nikt tak naprawdę nie wierzył w sukces tej pierwszej. Cóż, jak widać życie potrafi zaskoczyć 😉 Mimo wszystko zacznę od początku, a okazja, by opisać następne części jeszcze się nadarzy.
Uwierzyć w siebie
Historię filmu „Rocky” zaczniemy w Ameryce w latach 70’tych. Młody i podrzędny bokser z Filadelfii Rocky Balboa trenuje pod okiem swojego trenera Mickey’ego. Prosty chłopak, który nie potrafi nawet pisać para się różnych zajęć. Rocky mimo wszystko daje sobie świetnie radę w ringu i ma już swoje sukcesy. Jednak dla niego to wciąż za mało, nie jest w pełni usatysfakcjonowany. Niespodziewanie dostaje życiową szansę skrzyżowania swoich rękawic w ringu z mistrzem świata wagi ciężkiej Apollo Creedem.
Pod okiem swojego trenera, który traktuje Rocky’ego jak syna zaczyna się okres przygotowania do wspomnianej walki. Mimo ostrych treningów znajduje czas, by zaglądać do sklepu zoologicznego, w którym wpada mu w oko Adrian – siostra dobrego kumpla. Skromna, nieśmiała dziewczyna po kilku próbach daje się w końcu namówić na randkę. Tak nawiązuje się miłosna przygoda naszego głównego bohatera.
Zwieńczeniem filmu jest finałowa walka w świetle reflektorów i kamer. Mimo przegranej walki Rocky udowodnił, że warto walczyć do samego końca i nigdy się nie poddawać.
Jak na początku wspomniałem, nikt nie sądził, że ten film odniesie tak duży sukces. Nikomu wcześniej nie znany Sylvester Stallone ze scenariuszem w ręku, który sam napisał odbijał się od kolejnych drzwi producentów. Wreszcie znalazł się chętny, lecz z jednym warunkiem: Stallone nie zagra w filmie. Jak wiemy, Sylvester postawił na swoim i do dziś postać Rocky’ego jest kojarzona właśnie z tym aktorem.
Ogromny sukces
Film zdobył niesamowitą popularność (dziś można powiedzieć że jest kultowy), a kariera Stallone ruszyła z kopyta. Amerykańska Akademia Filmowa przyznała filmowi 3 Oskary, m.in. za montaż najlepszy film, a łącznie był nominowany w aż 10 kategoriach.
Film wyróżnia się kilkoma scenami, które stały się w moim mniemaniu kultowe. Między innymi fragment, w którym „włoski ogier” (tak nazywany Rocky przez swoich znajomych z racji swoich korzeni i pochodzenia) trenuje do walki. Picie surowych jajek czy ubijanie gołymi pięściami w chłodni masarni kawałów mięsa to znak rozpoznawczy tego filmu. Wśród tych scen natomiast rozbrzmiewają nuty utworu „Gonna Fly Now„, który będzie znakiem rozpoznawczym każdej kolejnej części o Rocky’m.
Od premiery filmu upłynęło naprawdę sporo czasu, a mimo wszystko nie przeszkadza mi to zupełnie w odbiorze tego filmu. Film widziałem za dzieciaka na kasecie HVS, potem niejednokrotnie w telewizji i za każdym razem bez problemu wczuwałem się w bohatera. Tak jakby zdjęcia, kadry, efekty, tamten okres nie miał żadnego znaczenia. Za to pokazuje niesamowity hart ducha, a jeśli czegoś naprawdę chcemy, to możemy osiągnąć wszystko.