Rashomon Santos

Rashomon – recenzja komiksu

Nie zapomnij do nas zajrzeć – > Facebook Logo Instagram Logo

Mogłem być najdalej w połowie podstawówki, gdy w jeszcze istniejącym telewizyjnym cyklu W starym kinie obejrzałem Siedmiu Samurajów. Dobrnięcie do Rashomona, nakręconego przez tych samych twórców, w którym toczy się śledztwo ukazujące subiektywność perspektyw morderstwa z różnych stron – sprawcy, ofiar i świadków, zajęło mi trochę więcej czasu, ale już wtedy zacząłem doceniać biało-czarne produkcje z kraju kwitnącej wiśni (i kunszt wielkich twórców – Akiry Kurosawy i Toshiro Mifune. Zatem gdy Rashomon, w komiksowej interpretacji Victora Santosa pojawił się na księgarskich półkach dzięki wydawnictwu Taurus Media, nie mogłem odmówić sobie ponownej wyprawy do zagajnika, w którym dochodzi do zabójstwa i gwałtu.

Sprawa komisarza Heiego Kobayashiego

Podróżujące małżeństwo zostaje napadnięte przez bandytę, któremu w oko wpadła kobieta. Efektem tego dochodzi do śmierci męża i gwałtu na żonie. Drwal pracujący w lesie natrafia na ciało mężczyzny i donosi o tym fakcie do władz. Przydzielony do sprawy komisarz rozpoczyna śledztwo, przesłuchując pojmanego bandytę. Następnie odnajduje upokorzoną kobietę, lecz ich zeznania, pomimo tego, że zgadzają się co do głównych elementów, wykluczają się w kwestii motywów. Pchany chęcią rozwiązania zagadki udaje się do wiedźmy, która potrafi rozmawiać ze zmarłymi. Po nawiązaniu kontaktu z ofiarą, komisarz jest w jeszcze większej kropce. Wszyscy uczestnicy zdarzenia biorą winę na siebie i tłumaczą w inny sposób powody, które doprowadziły do śmierci.

Rashomon Santos

Victor Santos, bazując na literackim pierwowzorze rozbudowuje opowieść, dodając postać komisarza Heiego Kobayashiego, któremu przydzielona zostaje wspomniana sprawa. Niezłomny stróż prawa niczym w Chandlerowskiej opowieści porusza się w mroku układów, kłamstw i zależności. Akcja Rashomona jest niespieszna, nie ma co liczyć na częste chlastanie się katanami i rozpruwanie flaków. Tu liczy się atmosfera, która jest gęsta niczym najlepszy ramen. A tę Santos tworzy w bardzo fajny sposób.

Dość dużą rolę gra tu bowiem forma, w której Santos umościł swoje dzieło. Kreska przypomina dokonania Mike’a Mignoli – co szczególnie widać po charakterystycznych rysach postaci. To dodaje nieco ezoterycznego powiewu. Cudowne są też te jednostronicowe kadry oraz paski ciągnące się na rozkładowce, sprawiające nieco filmowe wrażenie. A na dodatek dochodzi zabawa barwami i ich niewielką ilością, co sugeruje inspiracje autora. Nawiązania do biało-czarnej kinematografii? A może i uśmiech puszczony w kierunku Franka Millera i jego Sin City? Wypełniacze w postaci dodatków związanych z japońska kulturą stylizują ten komiks na zawartość starych pergaminów, łącząc wszystko w niesamowity kolaż miksujący średniowieczne malarstwo, współczesny komiks i filmowe kadrowanie. Jest to mariaż, który tak wspaniale może wyjść tylko w komiksie. Myślę, że dzięki temu Rashomon Santosa wyróżnia się wśród innych wydawnictw. Postawienie na wolniejszą akcję pozwala na operowanie większymi kadrami, wprowadzaniem większej ilości dłuższych tekstów i mniejszą dosłowność. Rashomon stwarza warunki, do chłonięcia historii i przeżywania jej na mniej powierzchownym poziomie.

Rashomon i Chushingura

Z komiksowego Rashomon zrobiono kryminał, w którym śledztwo w sprawie morderstwa przeistacza się w sprawę o zabarwieniu politycznym. Na scenę szybko wchodzi przełożony komisarza, a ten musi lawirować pomiędzy swoimi wnioskami, a urzędniczą rzeczywistością. Pływać pomiędzy przyjaźniami, hierarchią, zdradą i klanowym statusem. Komisarz będzie stawał przed wyborami moralnymi, a także pokusami by sprawę zamknąć w najprostszy, choć budzący wątpliwości sposób. Odwołania do kodeksu bushido, próby interpretowania go na swój sposób, zakulisowe działania klanów i możnych potrafią być fascynujące, choć sam komisarz dochodzi w końcu do smutnych wniosków, że koszty zachowania się honorowo bywają za wysokie. I faktycznie – galeria pozytywnych postaci wydaje się zawierać dość tragiczny zestaw.

Rashomon przynosi ze sobą wiele refleksji. Największy bowiem problem dla władzy stanowią Ci, którzy żyją według prawa. „Próbujemy skazać tych, którzy próbują żyć według kodeksu” mówi wreszcie znużony Kobayashi. Trudno się nie pochylić nad takimi słowami. Takich złotych myśli będzie tu więcej. Podczas lektury podobne przemyślenia pojawiają się w głowie czytelnika dość często, co wiele mówi o komiksie Santosa. Dostarczanie rozrywki i jednocześnie refleksji jest cechą naprawdę dobrych pozycji.

Rashomon Santos

W trakcie rozwiazywania sprawy komisarz natrafia na społeczne koneksje i zależności, które potrafią wzbudzić wątpliwości w wiarę w honor i kodeks. No cóż, wycieranie sobie gąb prawem nie jest czymś nowym, ani historycznie odległym. Co jednak ciekawe, to to, że w wydanym albumie następuje kontynuacja historii, która jest oparta na na kolejnej japońskiej opowieści – Chushingurze, czyli Legendy o 47 wiernych roninach. Jest to temat dla Japończyków powszechnie znany i obecny w kulturze. Wielokrotnie ekranizowana historia (również na zachodzie) opowiada o 47 samurajach, którzy pozostając wierni swojemu panu dokonują zemsty na osobach, które w majestacie prawa doprowadziły do jego śmierci. Opowieść sławi honor i oddanie panu ale pokazuje również łatwość manipulowania kodeksem i koniecznością dokonywania wyborów moralnych. Autor sprawnie połączył te dwie historie, klejąc je za pomocą bohaterów i przekształcając jedną w kontynuację drugiej. Wyszło bardzo zgrabnie.

Forma i klimat

Finał nie zamyka się na trzy spusty i choć oryginał komiksu ukazał się już w 2012 roku, to nic nie stoi na przeszkodzie, by komisarz Kobayashi dostał kolejną sprawę do rozwiązania. Na co szczerze mówiąc, bardzo liczę. Doceniam klimat kryminału noir i japońskich legend, który udało się autorowi wytworzyć. Połknąłem Rashomona na dwa posiedzenia – tyle ile jest rozdziałów. Wyjątkowość formy, odkrywanie tajemnic i szczypta fantastyki robią doskonałe wrażenie.

Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Taurus Media

Rashomon Santos

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *