Layers of Fear – recenzja Xbox Series X/S

Powtórka z rozrywki

Bloober Team przyzwyczaił nas już do cykli chodzonych horrorów. Tym razem na konsole trafił odświeżony tytuł z 2016 roku. Layers of Fear. Szczęściem, bądź nie, zależnie jak na to spojrzeć. Nie miałem przyjemności zagrać w oryginalną wersję, co za tym idzie recenzuję tytuł dla mnie nowy, nie mając porównania jak wiele się zmieniło względem pierwowzorów.

Choć nie jestem fanem tzw. “Symulatorów chodzenia” (a na blogu mamy już kilka wpisów dotyczących takich gier – Paradise Lost, czy Observer), to dzięki swojej formie każdy w jaki miałem okazję zagrać opowiadał bardzo ciekawą historię. Nie inaczej jest w Layers of Fear:

Gra jest podzielona na dwie główne części, które oryginalnie były dwiema odrębnymi grami. Tutaj starano się je ująć w jedną opowieść splecioną trzecią postacią: Pisarki, która w pościgu za powieścią idealną sama zaczyna zachowywać się jak postacie, których losy spisuje na kartkach.

Mrok z szaleństwem w tle

Są to psychodeliczne, pełne surrealizmu opowieści: Jedna wybitnego malarza, druga genialnego aktora. Pierwszy przez rodzinne tragedie i niemoc twórczą, drugi pchany wizją realizacji roli doskonałej i równie tragicznymi wspomnieniami, dosłownie zaczynają popadać w szaleństwo, a może to tylko sen bądź majaki wypalonych, chorych psychicznie twórców…?

Dom pełen drzwi

Całe doświadczenie polega na chodzeniu od pokoju do pokoju, czytaniu pozostawionych listów, notatek czy odnajdywaniu przedmiotów, które przywołują retrospekcje. Z rzadka zdarzają się proste zagadki. Bardzo fajnie rozwiązano wprawianie w ruch manekinów na planie filmowym: Podświetlamy jegomościa latarką z nałożoną animacją taśmy filmowej: Wtedy manekin „ożywa” i np. podaje nam klucz czy przesuwa skrzynię. Czasem trzeba uciec przed zjawą. Przez zdecydowaną większość gra prowadzi jak po sznurku, nie sposobem jest się zgubić bądź utknąć w martwym punkcie.

Tym co jest charakterystyczne: Po każdym przejściu przez drzwi, nawet tylko po sięgnięciu po kolejną notatkę czy odwróceniu się plecami, zmienia się układ pomieszczeń. Ich wystrój bądź wręcz cały pokój ulega przemianie, jak pod wpływem mocnych środków odurzających w wytwory chorej wyobraźni artysty. Wizje pełne abstrakcji, bólu i cierpienia, pędzone chorym dążeniem do stworzenia magnum opus artysty.

Przygniatający klimat Layers of Fear

Narracja prowadzona jest chaotycznie, wydawać by się mogło, że brak tutaj jakiejkolwiek spójności.
Nie da się jednak ukryć, że jest w tym działaniu logika i konsekwencja.
Jak w porządnych horrorach nie brakuje także Jump-scare’ów, a przez cały czas odczuwalny jest wyraźny niepokój. Klimat bardzo podsyca muzyka i dźwięki: Płacz dziecka, praca potężnych silników, wiatr czy skrzypiące drewniane klepki podłogi.

Graficznie jest bardzo sugestywnie, surrealizm wylewa się z każdego możliwego kąta ekranu.
Zwłaszcza opowieść aktora jest bardzo dobrze poprowadzona barwami: Płynnie przechodzi
w odpowiednich momentach fabuły w odcienie szarości po sepię, by za chwilę powrócić do naturalnych barw spokojnej kajuty VIP.

Czy bać się licznych warstw?

Layers of Fear zdecydowanie nie jest grą dla wrażliwych ludzi o słabych nerwach. Choć nie ma tutaj bezpośredniego niebezpieczeństwa, przez cały czas towarzyszy nam aura niepokoju i przygnębienia.
Produkcja Blooberów nie zaskakuje tempem akcji czy mnogością wyborów, ale snute opowieści są bardzo klimatyczne i wciągają “słuchacza”. Czy odważysz się wejść w meandry ludzkich szaleństw?

Plusy

  • Gęsty surrealistyczny klimat
  • Ciekawe opowieści
  • Kilka ciekawych mechanik

Minusy

  • Całkowita liniowość
  • Nie do końca spójna próba połączenia dwóch gier w jedną
  • Nie dla ludzi o słabych nerwach
Layers of fear Xbox Series X
Layers of fear Xbox Series X
Layers of fear Xbox Series X

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *