Walker Amiga logo

Walker – retro wspominki

Jeszcze pacholęciem będąc intrygowały mnie wszelkie przejawy dekadenckiego futuryzmu oraz opowieści ukazujące mroczą przyszłość obfitującą w opłakane skutki teraźniejszej działalności naszego gatunku. Zarówno obejrzane bez wiedzy staruszków Terminator (czy tam jeszcze Elektroniczny Morderca) i Mad Max zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Dlatego gdy na mojej Amidze wylądował wydany przez legendarne Psygnosis, a stworzony przez równie legendarne DMA Design Walker, nie mogłem się oderwać.

Podróże w czasie

Walker realizował fantazje o podróżach w czasie i powstrzymywaniu apokalipsy w najlepszy możliwy sposób. Po pierwsze – prowadzony przez gracz dwunożny robot przenosił się w różnych okresach i eliminował zagrożenia mające skutkować Armagedonem. Po drugie – niemal wszystkie poziomy odpowiadały klimatowi, który nazwalibyśmy postapokaliptycznym. Walker oferował dość ciekawe podejście w kontekście rozgrywki, mianowicie gra pozwalała na zabawę na czterech poziomach (Berlin 1944, Los Angeles 2019, Bliski Wschód o bliżej nieokreślonej dacie oraz zgliszcza i ruiny cywilizacji w roku 2420). Dostęp do dwóch ostatnich poziomów był możliwy wyłącznie podczas zabawy na wyższym poziomie trudności (Walker pozwalał na wybór pomiędzy trybem easy i arcade). Jeśli chciało się zobaczyć zakończenie gry i pięknie animowaną scenkę wieńczącą rozgrywkę, trzeba było wykazać się większymi umiejętnościami.

Gra jest ciekawą wariacją horizontal scrolling shootera (uch, te gatunki), w którym operowaliśmy pojazdem przemieszczając go w bok i eliminowaniem kolejnych fal wrogów. Obsługa mecha odbywała się za pomocą myszy i klawiatury. To chyba pierwszy tytuł, w którym stosowałem tę kombinację kontrolerów. Mysz była odpowiedzialna za celownik, którym naprowadzaliśmy działa naszego mecha, a klawiaturą poruszaliśmy maszyną aby unikać wrogich pocisków i przesuwać się na kolejne ekrany planszy.

Walker nie był łatwą grą

Podczas zabawy trzeba było zwracać nie tylko na małe ludziki oraz pojazdy przezeń kierowane, które chciały zrobić nam krzywdę, co również na stan naszego robota. Ciągły ostrzał powodował podnoszenie się temperatury karabinów, które po osiągnięciu poziomu krytycznego przegrzewały się i przestawały działać. Mech otoczony był również tarczą, która stanowiła pierwszą linię obrony. Pancerz, który chroniła również zdolności regeneracyjnych nie posiadał, wiec jego wyzerowanie kończyło zabawę.

Przeciwnicy w Walkerze byli całkiem zróżnicowani. Stawialiśmy bowiem czoła różnorodnej piechocie (zwykłym żołdakom, snajperom wyłaniającym się z okien czy grenadierom), artylerii, czołgom, a nawet lotnictwu. Na ekranie potrafiło się całkiem sporo dziać i utrzymywanie wysokiego poziomu tarcz i pancerza potrafiło stanowić wyzwanie.

Walker odznaczał się wysokim poziomem szczegółowości. Można było zestrzeliwać samoloty, a następnie zrzucane przez nie bomby. Jeśli wroga broni była holowana przez jakich rodzaj ciągnika (albo zaprzęgnięta w konie) to mogliśmy pozbyć się ciągnika, jednocześnie ustalając pozycję, z której będzie używana. Na przykład – jeśli armata była ciągnięta przez konia, mogliśmy zabić zwierzę, a działo stawało z oczywistych względów w miejscu. Szybko jednak było obsadzane przez ludziki i prowadziło ostrzał tak długo, aż się go nie pozbyliśmy. Każdy poziom kończył się walką z zupełnie innym bossem, co stanowiło dodatkowe urozmaicenie.

Cudowne doznania

Choć ścieżka dźwiękowa była dość uboga w utwory muzyczne, to jednak dość mocno zapadały w pamięć komendy i komunikacja, które było słychać w głośnikach. Nasz operator mecha cały czas komunikował się z dowództwem i przekazywał informacje o statusie misji, stanie systemów, poziomie tarcz i pancerza. To wytwarzało niesamowicie fajny klimat. Dodatkowo warto tu wspomnieć o pięknej animacji robota, która robiła naprawdę duże wrażenie. Mech płynnie poruszał nogami, a korpus wraz z głową bardzo płynnie śledził celownik z myszki, co powodowało, że robot nabierał nieco ptasiego wyglądu.

Walker był grą, która mocno wchodziła w serducho i pamięci. Strzelanie było przyjemne i pokonywanie kolejnych poziomów sprawiało nie lada frajdę. Dodatkowo klimat panujący w grze był bardzo gęsty, a to głównie dzięki przemyślanym zabiegom dźwiękowym. Takich gier już nie robią. Ale robią remake’i, rebooty, restarty i inne zabiegi zaczynające się na „re”. Może i Walker doczeka kiedyś odświeżenia? Ten tytuł, razem z MDK jest na szczycie mojej listy życzeń obejmującej tytuły, które ograłbym jak zły gdyby tylko ukazały się w odświeżonej wersji. Poza tym zawsze to miło sprawdzić, jak wyglądały początki studia, które wyrosło w przyszłych twórców Grand Theft Auto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *