Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
Jest XVIII wiek, Watykan. Ojciec Franco Vieri, egzorcysta, niezrównany w swoim fachu, otrzymuje ważną misję – ma wypędzić demona zwanego Legionem z hiszpańskiego arystokraty. Niestety wszystko idzie źle, główny bohater trafia do ciała szlachcica. Zaś jego wizerunek obiera zły duch, którym miał się zając. Diabeł o mojej twarzy zaczyna się małym trzęsieniem ziemi niczym u Hitchcocka, by z każdą kolejną stroną podnosić stawkę o jaką toczy się gra. I to nie tylko ze względu na wartką akcję ale i tematy, po które sięga.

Demon w każdym z nas
Recenzowany komiks nie bierze jeńców, krytykując zachowanie i zwyczaje kościoła katolickiego. Obrywa się tej instytucji obdzierając ją z pobożnej powierzchowności jednocześnie ukazując jak wiele jest w tym świecie polityki. Jeżeli ktoś jest przeczulony na tematy sakralne to recenzowany komiks może być miejscami trudny do przełknięcia. Jednocześnie nie uważam by David Pepose posunął się tu zbyt daleko. Wydarzenia zawarte w komiksie, zarówno te dotyczące zepsutych kardynałów czy zwykłych ludzi, mają swoje uzasadnienie fabularne. Wszystko tu służy zbudowaniu odpowiedniego kontekstu w zrozumieniu świata i wydarzeń pchających fabułę do przodu. Akcja co prawda potrafi pędzić na złamanie karku, jednak jest zręcznie przerywana momentami potrzebnego spokoju.
Wątek główny jest poprowadzony świetnie. Od pierwszych stron pobudza ciekawość, a zamknięcie każdego z sześciu rozdziałów serwuje na tyle interesujące zwroty akcji, że komiks ciężko odłożyć. Duża w tym zasługa zakotwiczenia akcji w rzeczywistym świecie. Nierzadko tym właśnie charakteryzują się dobre horrory. Dostajemy ludzi, z którymi w miarę łatwo nam się utożsamić i zrozumieć. Jednak wrzuceni zostają w wir wydarzeń i zjawisk nadprzyrodzonych, z którymi muszą się zmierzyć. I nigdy nie wiadomo, w którą stronę potoczy się akcja. Przez co ciągle czuć pod skórą niepokój i strach.
Do tego dochodzi gęsty klimat. Atmosfera zaszczucia XVIII-wiecznych brudnych i pełnych chorób miast jest nie do podrobienia. Diabeł o mojej twarzy budził we mnie skojarzenia z takimi klasykami kinematografii jak Egzorcysta czy Dracula Brama Stokera. I mam wrażenie, że komiks czerpie z nich to co najlepsze, jednocześnie broniąc się godnie jako niezależne dzieło.

Widowiskowa rzeź
Kreska jest świetna. Za ilustracje odpowiadają Alex Cormack oraz Justin Birch. Poszczególnym kadrom nie brak dynamiki. Czasem proporcje postaci są porozciągane by w odpowiedni sposób podbić emocje targające bohaterów, bądź groteskowość scen. Nie brak tu krwi czy flaków. Nie każdemu jednak przypadnie do gustu typowo komputerowa kolorystyka. Sam jestem fanem bardziej komiksowej palety, jednak w przypadku Diabła nie przeszkadzał mi zastosowany tu zabieg aż tak bardzo. Komiks jest bardzo spójny wizualnie przez co czyta i ogląda się poszczególne kadry bardzo dobrze.
Słowem podsumowania Diabeł o mojej twarzy to fantastyczne dzieło. Bardzo solidnie zrealizowana mieszanka akcji i horroru. Znajdziemy w nim zarówno zręcznie poprowadzony wątek, świetnie napisane postacie jak i bardzo solidną kreskę. Mrocznej atmosfery nie powstydziłyby się klasyki horroru. Świetna rzecz, zdecydowanie polecam, zwłaszcza miłośnikom horrorów.
Za komiks do recenzji dziękujemy wydawnictwu Shock Comics.