Goldowa wersja Tomb Raider Underworld trafiła na konsole już jakiś czas temu, ale jak to w życiu bywa, uruchomiłem ją stosunkowo niedawno, ze zgrozą odkrywając, że poza pierwszym i drugim Tomb Raiderem ogranymi na licealnym PC serii sprzed rebootu w zasadzie nie znam.
Underworld udostępniony za darmo posiadaczom abonamentu Gold jest potencjalnie najsłabszym tytułem serii sprzed rebootu, spotkał się ze sporą krytyką fanbazy cycatej pani archeolog i fakt, że fabularnie jest kontynuacją wydarzeń z poprzedniej części, nie zachęcały do uruchomienia tego tytułu.
Zacznę niestandardowo, bo od końca. Po ukończeniu TR:U stwierdzam jednak, że prawdopodobnie moja nieznajomość serii i okresowe zamiłowanie do turpizmu pozwoliły przebić się przez wszystkie pułapki, zakamarki, grobowce i inne dziadostwa, przez które sztywno przedzierała się Lara Croft. Gra jest pełna niedociągnięć. Wielokrotnie ginąłem, ponieważ Lara nie potrafiła złapać się krawędzi, bądź upadła w nieodpowiednim miejscu. Czasami drogi przejścia były rozmieszczone nielogicznie, niezauważalnie i jedynym możliwym sposobem na przejście do przodu są próby na ślepo.
Symfonia błędów
Poziomy skonstruowane są nawet interesująco, choć brzydko, bo wydają się być twardo ciosane z tych samych klocków. Underworld nie wygląda zachwycająco nawet jak na swój wiek, a na domiar złego słabo współpracuje z Xboksem One. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy na 360-tce również pojawiała się symfonia znikających tekstur, przechodzących modeli, blokującej się postaci, a nawet zawieszeń aplikacji resetujących konsolę.
Tomb Raider Underworld nie ratuje również wypełnienie elementami stricte pierdołowatymi pokroju możliwości wyboru stroju dziarskiej pani archeolog, czy wyborem broni (z której poza podstawową parą pistoletów korzystałem może raz). Sekcje platformowe są całkiem w porządku, takoż i zagadki, to jednak walka jest monotonna i męcząca i gdy tylko napotkałem wrogów, to chciałem, żeby potyczka zakończyła się jak najszybciej. W grze pojawia się również możliwość jazdy na motocyklu, ale o tych elementach najlepiej zapomnieć. Jazda jest nudna i niedopracowana.
Wspomniałem już, że fabuła Underworld kontynuuje wydarzenia z poprzedniej części, co nie wpływa pozytywnie na jej możliwości porywania podczas gry. Z tego co jednak goldowy Tomb Raider przedstawił wyłania się obraz nędzy i rozpaczy. Poszukiwania rodziców, połączone z wydłubywaniem artefaktów jeszcze jakoś się bronią, ale kobiety z anielskimi skrzydłami i karykaturalne zwroty akcji są już ciężkostrawne.
Miejsce Tomb Raider Underworld jest w muzeum
Tomb Raider Underworld został potwornie nadgryziony przez ząb czasu i nie można oprzeć się wrażeniu, że jego miejsce jest w darmowych promocjach lub na półkach fanów serii, którzy oceniają Underworld łaskawszym okiem. Gra nie zaskakuje niczym, nie zachęca do nurzania się w jeszcze-nie-retro tytule, nie powoduje nieodpartej chęci eksploracji uniwersum panny Croft, ale po rozpoczęciu trochę szkoda nie dojechać do finału. I to jest nieco zaskakujące, ciężkie do wytłumaczenia i wręcz nieco dziwne, ale odstawiwszy na chwilę inne tytuły, Underworld zniknął z hałdy wstydu niezmiernie szybko. Może powodem było to, że gra wchodziła pięknie na 20-30 minutowe sesje przed pracą? Możliwe.