Porozmawiajmy o marzeniach
Figment zaczyna się od rozmowy o dziecięcych marzeniach. Później przenosimy się do krainy na skraju ludzkiej świadomości gdzie poznajemy niejakiego Dusty’ego- ten sprawia wrażenie typowego starego zrzędy. Oraz jego przyjaciółkę – choć Dusty z pewnością by temu stanowczo zaprzeczył – Piper, która wręcz tryska optymizmem i młodzieńczą pasją do życia.
Ów Dusty siedzi sobie wygodnie na bujanym fotelu przed domkiem. Sielska atmosfera, cisza, spokój. Nic tylko obejrzeć stary album ze zdjęciami przy zimnym drineczku. Jak wiadomo nie ma nic gorszego niż ciepły drink w równie ciepłe popołudnie. Dusty rusza więc do kostkarki, którą najpierw trzeba zasilić baterią, a ta z kolei zasila inne urządzenie na drugiej wysepce. Krążąc pomiędzy maszynami Dusty w końcu wraca z lodem pod domek. Niestety bohaterowi nie dane zasiąść z zimnym napojem w jednym ręku i albumem ze zdjęciami w drugim. Okazuje się, że album ukradł niejaki Głęboki Lęk. Dusty rusza więc za nim w pogoń, łapiąc za drewniany miecz i chowając jedno ze zdjęć w kieszeń…
Zagadki z lekką nutą giętkich palców
Figment to gra logiczna z elementami zręcznościówki. Akcję obserwujemy w rzucie izometrycznym, a jej miejscem jest kraina umysłu. Gdyż to właśnie w głowie, a właściwie podświadomości toczy się rozgrywka.
Oprawa graficzna jest bardzo ładna, surrealistyczne krajobrazy pięknie przedstawiają meandry podświadomości i mózgu człowieka: Jego artystycznej i ścisłej budowy, logicznego myślenia i kreatywności. Raz akcję rusza się do przodu zmysłem słuchu, kiedy indziej zimną kalkulacją.
Udźwiękowienie dorównuje wrażeniom wizualnym, muzyka doskonale komponuje się z oprawą, a momentami podchodzi pod wirtualny musical, ściśle związany z wydarzeniami na ekranie.
W pościgu za złodziejem
Pościg za draniem wiedzie przez śródmózgowie i obie półkule mózgu, gdzie Dusty’ego czeka wielu sługusów Lęku i równie wiele zagadek do pokonania. Wrogów – poza bossami – pokonać można kilkoma uderzeniami miecza. Na szefów trzeba znaleźć najpierw sposób- odkrycie go jednak nie sprawia wielu problemów. Same zagadki też nie są bardzo wymagające: Zazwyczaj polegają na przeniesieniu czegoś gdzieś, albo odpowiedniej kombinacji ruchów do wykonania po kolei.
Produkcja duńskiego Bedtime Digital Games posiada również liczne elementy zręcznościowe, jednakże nie wymagają one bardzo giętkich palców i wielkiego refleksu, choć przyznam, czasem bywają irytujące i wymagające kilku podejść do problemu. Natomiast checkpointy są rozlokowane na tyle często, że nie powtarza się połowy planszy, a tylko sam początek sekwencji. Jako bonusy do odblokowania są “pamiętki”, czyli kule ukrywające wspomnienia z życia właściciela umysłu, którego mieszkańcami są Dusty i Piper. Te nie są tak oczywiste do odkrycia i trzeba trochę bardziej pokombinować by się do nich dostać
Lekka nuta goryczy
Jedyne minusy jakie dane mi było zarejestrować to lagi, występujące w porcie na Nintendo Switch, na którym grałem w produkcję Duńczyków. Gdy pojawi się więcej elementów animacji płynność gry bardzo spada.
Figment nie jest przesadnie trudną grą, ale każe nieco pogłówkować. Jest wciągającą przygodą, choć trwającą dość krótko- na dwa, maksymalnie trzy wieczory. Moim zdaniem poziom trudności i czas są wyważone idealnie. Każdemu lubiącemu ciekawe doświadczenia i lubiącemu pogłówkować mogę polecić Figment do poznania!
Plusy
- Bardzo ładna oprawa
- Ciekawy koncept gry
- Nie za łatwa, nie za trudna
- Idealna na dwa popołudnia
Minusy
- Liczne spowolnienia w wersji Nintendo Switch
1 thoughts on “Figment – recenzja Nintendo Switch / PC / PS4”