Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
O podróżach do innych wymiarów napisano już wiele komiksów, książek, nakręcono też wiele filmów i seriali. Czy Most Heksagon debiutującego na płaszczyźnie komiksowej Richarda Blake’a okazał się wyjątkowy w tej materii?
Po rozpoczęciu piątego tysiąclecia ludzkość odkryła przejście do innego wymiaru. Eksploracja nie okazała się być łatwym zadaniem. Drony i SI po czasie traciły kontakt, a ludzie wysłani do zbadania przejścia, czyli tytułowego Mostu Heksagon znikali. Jednymi z pierwszych eksploratorów i kartografów Mostu byli rodzice małej Adley. Dziewczynka posiada niezwykły dar jasnowidzenia, mogąca przenikać swoim umysłem również i chaotyczne bariery samego Heksagonu. Adley doznaje wizji miejsca, w którym znajdują się jej rodzice i jest przeświadczona, że zostali porwani przez wrogą istotę. Podjęta zostaje decyzja o uruchomieniu robota napędzanego przez testową, bardzo zaawansowaną AI. Staden, bo takie nosi miano, może zsynchronizować się i połączyć z Adley, dzięki czemu będzie mógł nawigować przez Most. Sam proces „podłączenia” jednakowoż jest długotrwały. W końcu jednak, ekspedycja ratunkowa wyrusza na Heksagon.
Potęga klasyki
Most Heksagon wychodzi z popcornowych ram i nie oferuje zabawy w fantastykę naukową, która jest jedynie pretekstem do opowiadania nudnych i w zasadzie miałkich historyjek. To tytuł, który oczywiście dumnie spocznie w szufladce z napisem „Science Fiction”, ale będzie się w niej mocno rozpychać. Rodzinny dramat nie przysłania tutaj wiekopomnych chwil czy rozważań o technologii i vice versa. Wyprawa po zaginionych rodziców staje się pretekstem do podjęcia kolejnej próby sprawdzenia niezbadanych obszarów mostu oraz przetestowania nowej technologii łączącej ludzkiego użytkownika z robotem sterowanym przez zaawansowaną AI. Blake’owi w niesamowity sposób udaje się zachować proporcje pomiędzy wszystkimi warstwami. Balans pomiędzy człowiekiem i technologią jest zachowany niemal idealnie. Oba te elementy będą się przenikać i zestrajać, zupełnie jak bohaterowie wykorzystujący swoją więź.
Komiks dość mocno nawiązuje do klasyków fantastyki naukowej. Czuć tu oddech Philipa K. Dicka, czy Arthura C. Clarke’a albo Stanisława Lema. Dzieło Blake’a dotyka elementów, którymi interesowali się już wielcy pisarze zajmujący się obszarem szeroko pojętej Science Fiction. Przecież kontakty z wyższym bytem lub obcą inteligencją oraz wielowarstwowość rzeczywistości zaprzątały umysły twórców już wiele lat temu. Autor Mostu Heksagon w intrygujący i wciągający, a jednocześnie wyważony i pozbawiony taniego efekciarstwa sposób wraca do tych zagadnień.
Most Heksagon robi jeszcze większe wrażenie, gdy okazuje się, że jest to komiksowy debiut. Richard Blake postawił na nastrojowość i brak wartkiej akcji (w całym komiksie jest bodajże jedna eksplozja) tworząc dzieło bardzo dojrzałe. Widzimy tu przygotowania do wyprawy poszukiwawczej zaginionych eksploratorów, oraz samą podróż. Będziemy świadkami ich treningu, zestrajania się i tworzenia więxi. Komiks spokojnie rozwija swoją historię bazując na dialogach pomiędzy bohaterami i interakcjach z samym mostem. Ten rodzaj narracji podkreśla również kreska – surowa, acz potrafiąca oczarować mnogością detali.
Ten most nadaje się do rozbudowy
Czuję pewien niedosyt, ponieważ Most Heksagon jest naprawdę ciekawą i wciągającą pozycją. Pozostawia jednak zbyt wiele otwartych drzwi i okien, by pozostać jednostrzałem. Zbyt wiele pytań, które urodziły się podczas lektury pozostaje otwartymi. Myślę, że Most Heksagon ma olbrzymi potencjał na pociągnięcie dalej opowieści o eksploratorach tworzących mapy mostu i próbujących rozwikłać tajemnicę samej istoty mostu. Ufam, że Richard Blake nie powiedział ostatniego słowa i będzie dalej rozwijał tę historię. Zakończenie bowiem spada jak grom z jasnego nieba, tom szybko znajduje swój finał, a czytelnik… chce więcej. Blake udanie rozbudza ciekawość i wciąga do wykreowanego przez siebie świata. Autor, chcąc pozostawić dużo pola do interpretacji zatańczył na granicy pułapki zbyt wielu niedopowiedzeń (ale szczęśliwie w nią nie wpadł) i obudził olbrzymi głód na więcej. A może jest to świadome działanie, by do tematu wrócić w innym tytule, na co tak naprawdę mocno liczę. Szkoda, żeby Most Heksagon skończył się na tym etapie. Ten komiks jest po prostu zbyt dobry, by go nie kontynuować.
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics