Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
W historii mieliśmy już do czynienia z wieloma wielkimi ludźmi, których życiorysy stanowiły kanwę wielu opowieści w popkulturze. O znaczących indywidualnościach powstawały różne dzieła, a nawet serie komiksowe (np. Oni Tworzyli historię, z której część opowiadającą o Czyngis-Chanie recenzowaliśmy tutaj). Mamy tendencje do idealizowania wielkich osobistości z minionych czasów. Dawno żyjący geniusze przecież rozwiązywaliby współczesne problemy i bolączki w trymiga, prawda?. Leonardo 2 Vinci to komiks, w którym powrót wielkiego renesansowego konstruktora, malarza i wynalazcy nabiera realnych kształtów. Oto bowiem Leonardo da Vinci powraca, by powstrzymać agresywnych kosmitów przed zniszczeniem ludzkości. Brzmi intrygująco? No pewnie. Choć przy takim opisie fabuła może się wydawać szyta grubymi nićmi, to zamysł ten okazuje się wbrew pozorom niesamowicie ciekawy. Głównie dlatego, że dzieło Stephane Levalloisa jest bardzo renesansowe w oprawie oraz formie, które zachowują iście odrodzeniową synergię z wszystkimi elementami tego dzieła. Przy okazji udaje się tu też pokazać ludzką twarz włoskiego geniusza. Warto i należy również wspomnieć, że komiks powstał przy współpracy z muzeum w Luwrze i towarzyszyło wielkiej wystawie prac mistrza da Vinci.
Leonardo 2 Vinci na ratunek
W szesnastym tysiącleciu trwa wojna ludzkości z obcymi, w której, delikatnie mówiąc, nie idzie nam najlepiej. Zbieramy sromotne cięgi, Ziemia zostaje zniszczona, a jej fragmenty krążą sobie zawieszone w przestrzeni kosmicznej. Jeden z ostatnich ludzkich statków odnajduje kawałek, na którym wciąż znajduje się Luwr i jego załoga za pomocą nowoczesnej technologii pobiera DNA Leonarda Da Vinci z jednego z ocalałych obrazów. Zebrany materiał wykorzystują, aby stworzyć klona renesansowego twórcy, mając nadzieję, że jego geniusz, pomysłowość i umiejętność wyszukiwania rozwiązań spoza oczywistych obszarów pozwoli odwrócić losy wojny. Leonardo budzi się jako niemowlę i w przyspieszonym trybie przypomina sobie swoje dawne życie. W retrospekcjach ukazane są ważne momenty, które kształtowały da Vinci jako twórcę, lub dodawały inspiracji. Jednocześnie Leonardo 2 pracuje nad rozwiązaniami, które mogą pomóc w walce.
Forma bliska ideału
Paralele do życia oryginalnego Leonarda odbijają się w przyszłości. To wspaniale oddaje jak zmagania, jakie podejmuje sklonowany twórca są osadzone z codziennością życia w renesansowych Włoszech. Te przebłyski starych lat pokazują momenty, które kształtowały Leonarda nie tylko jako twórcę, wynalazcę i geniusza, ale również jako człowieka. Te chwile w odległych czasach wpływają na decyzje i posunięcia klona działającego w 16 tysiącleciu. Jak mocno odcisnęło się w jaźni Leonarda badanie plam na murze albo uczestniczenie w sekcjach zwłok widać, gdy jego klon dokonuje sekcji obcego lub gdy konstruuje mechanicznych żołnierzy.
Śledzimy zatem rozwój klona oraz poznajemy życie pierwowzoru. Połączenie jednego i drugiego jest bardzo wyraźne i skorelowane. Możemy obserwować, jak Leonardo, ograniczony możliwościami oferowanymi przez renesansową rzeczywistość zmaga się z tymi limitami. A potem patrzymy jak klon, z dostępem do bardzo zaawansowanej technologii, „wykorzystuje” dawne pomysły lub realizuje te, których nie mógł ukończyć wcześniej.
Małe dzieło sztuki
Poza jednak treścią, to forma komiksu przykuwa uwagę. Całość jest utrzymana w kilku różnych stylach. Opowieści z dzieciństwa mistrza są przedstawione w postaci obrazów, kolorowych, jakby malowanych farbami na drewnianych deskach obitych płótnem. Obrazki z lat młodzieńczych i dorosłości są rysowane niczym szkice Leonarda, dodatkowo pokryte sepią by przypominać pergaminy i kodeksy wykonane rękami włoskiego geniusza. Sama opowieść dziejąca się w 16 tysiącleciu to podobne szkice, ze sznytem sci-fi i bez brązowego nalotu, co nadaje wrażenia, jakoby sam Leonardo nadal tworzył te prace, choć już nieco inną, bardziej wyrobioną i świeżą ręką, na papierze, który nie miał okazji zżółknąć.
Świetnym posunięciem autora było wykorzystywanie autentycznych prac Leonarda do tworzenia różnych elementów komiksu (np. statki obcych to obrócone szkice roślin z jednego z kodeksów) lub ich przerabianie, tak, by można odebrać sugestie skąd twórca czerpał inspiracje do swoich dzieł.
Połączenia tych odległych okresów czasowych sprawia to niesamowite wrażenie. Wszystko niby gra na wyraźnie oddzielonych płaszczyznach, a jednak całość jakby rezonuje i powoduje styk ich wszystkich. Rozwiązania na problemy powstałe w wyniku inwazji obcej rasy jakoby kiełkowały już w 15 wieku, podczas „pierwszego” życia Leonarda. Stephane Levallois osiąga w Leonardo 2 Vinci niebywałą wręcz synergię pomiędzy warstwami opowieści, a rzeczywistymi pracami Leonarda, które są przedstawiane na ostatnich stronach komiksu.
Coś niebywałego
Nie wiem czy to ja wciągnąłem komiks, czy to komiks wciągnął mnie. Faktem jednak jest, że zupełnie nie zauważyłem, kiedy zniknął czas poświęcony na lekturę. Leonardo 2 Vinci to prawdziwa bomba. Jestem pod ogromnym wrażeniem nie tylko wykonania i pomysłu na opowieść. To niesamowite, że w prace zaangażowani byli przedstawiciele samego muzeum w Luwrze, którzy to wsparli Levalloisa w tworzeniu komiksu z okazji wielkiej wystawy prac Leonarda w 2019 roku. Kolejny raz sztuka komiksowa pokazuje niesamowitą pomysłowość, a jednocześnie olbrzymi potencjał w promowaniu wiedzy i kultury. Na 96 stronach ożywa prawdziwie renesansowy duch. Panuje tu harmonia treści, formy i przekazu. Odważę się powiedzieć, że jest to małe dzieło sztuki, którego nie powstydziłby się sam wielki twórca.
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Scream Comics.