Galactic Cruise – gra planszowa

Nie zapomnij do nas zajrzeć – > Facebook Logo Instagram Logo Spotify Logo

Poznaj Travisa E. Prestona – założyciela i dyrektora generalnego Galactic Cruise. Człowieka, który spopularyzował turystykę kosmiczną. A teraz, za sprawą wydawnictwa Portal Games, masz szansę wejść w jego buty.

Dobrego długie początki

W Galactic Cruise wcielimy się w rolę kierownika firmy z branży kosmicznej. Ponieważ obecny dyrektor zamierza wkrótce odejść na zasłużoną emeryturę, to szuka swojego następcy. Na objęcie stołka prezesa masz trzy lata. Zaś tego zaszczytu dostąpi oczywiście gracz z największą ilością punktów. By je zdobyć będziemy budować rakiety, pozyskiwać chętnych na wycieczki i posyłać ich w luksusowe rejsy po kosmosie. Zabawne, że gra umożliwia zwerbowanie chętnych do lotu jeszcze zanim uda nam się zbudować pierwszy prom kosmiczny. Co budzi skojarzenia z modelem finansowania wielu startupów.

Metod zarabiania punktów jest zresztą kilka, przy czym ta najważniejsza i najbardziej lukratywna polega na odpalaniu kosmicznych rejsów. To samo w sobie nie jest trywialne i wymaga sporej ilości kroków. Przede wszystkim musimy zaplanować rejs. Ten krok da nam ulepszenia kiedy obrana wycieczka się odbędzie, co będzie możliwe dopiero za kilka tur. I to jest jedną ze składowych budowania długiego ogona zwrotu z inwestycji. Ale przede wszystkim pozwoli zaklepać rejs dla siebie. Trzeba jeszcze sprzedać bilety, przy czym nie musimy tego robić jedynie dla swoich wycieczek.

Ale to nie koniec przygotowań. Bo co nam po pasażerach jeśli nie mamy czym ich wystrzelić w przestrzeń kosmiczną? Należy zatem zbudować rakietę. Ta składa się z kokpitu, silnika i kilku modułów mieszkalnych. Komponenty jakich użyjemy wpłyną na premie jednorazowe czy zgarniane podczas lotu. Ale oprócz tego punktacje w trakcie startu oraz na koniec gry. Zatem wszędzie czają się istotne decyzje do podjęcia. A co za tym idzie tym większy uśmiech pojawia się na naszej twarzy gdy wszystkie te mikro zależności i akcje, które podjęliśmy zaczynają przynosić rezultaty. Jeszcze tylko musimy zapewnić jedzenie, tlen, paliwo i jesteśmy gotowi do startu.

Galactic Cruise dość długo się rozkręca. Pierwsze kilka/kilkanaście tur polega na powolnym budowaniu rakiet i przygotowaniach do rejsu. Tytuł jednak nabiera rozpędu gdzieś po 1/3 czasu partii. Wtedy zazwyczaj każdy gracz ma co najmniej jedną gotową rakietę, rozbudowaną planszę i kilka dodatkowych połączeń między budynkami. Wówczas gra zyskuje na dynamice. Co nie oznacza, że wcześniej była nudna.

Jednak pierwsze ruchy, przygotowania i planowanie przynosi plony w postaci punktów dopiero po czasie i trzeba się z tym liczyć. Nie przeszkadzało mi to jednak. Wręcz przeciwnie, jest to coś co przynosi sporo radości z gry gdy widzimy, że maszyna, którą naoliwiliśmy wprawia wszystkie małe trybiki w ruch.

Wyścig po punkty

A gdy już gracze zaczynają odpalać swoje promy kosmiczne, wyścig po punkty robi się zażarty. Zaś ze względu na dłuższy rozbieg jakim charakteryzuje się rozgrywka, poczucie osiągania dużych i ambitnych celów jest tym większe. Co przekłada się na sporą satysfakcję z gry i motywuje do sprawniejszego budowania kolejnych rakiet. Te na szczęście nie są jednorazowe i gdy jeden rejs się kończy możemy ponownie wysłać szczęśliwców w kosmos tym samym statkiem.

Jak już jesteśmy przy części kompetytywnej – Galactic Cruise ma dość niski poziom negatywnej interakcji. Zazwyczaj będziemy podbierać sobie ulepszenia statku, karty projektów czy bardziej lukratywne miejsca na rozwinięcia. Co ciekawe możemy korzystać z technologii opracowanych przez innych graczy. Najczęściej za taką przyjemność musimy im zapłacić, zaś wysokość myta zależy od naszego poziomu reputacji.

Recenzowany tytuł to w pierwszej kolejności euro z mechaniką worker placement. Po przeniesieniu pracownika na planszę możemy obrać jedną bądź dwie akcje. Część z nich jest bardziej sytuacyjna i skorzystamy z nich rzadziej. Jednak fakt ten jest skrzętnie maskowany ze względu na to, że możemy zrobić do dwóch ruchów w swojej turze. Podobnie sprawa wygląda z zagrywanymi kartami Planu. Niektóre bywają dość uniwersalne, a wyłożenie innych mocno zależy od specyficznych warunków na stole.

Wracając do workerów – rzadko kiedy nie możemy dostawić swojego pracownika tam gdzie chcemy. Nawet jeśli dana lokalizacja jest już zajęta przez innego gracza, to dokładając własnego meepla, pozbywamy się z planszy przeciwnika. Powiedziałbym wręcz, że w grze jest sporo pozytywnej interakcji. Choćby dlatego, że wypychając pracownika innego gracza, robimy mu przysługę. Nie dość, że będzie mógł ponownie wykorzystać członka swojej kadry, to zgarnie jeszcze wybraną przez siebie nagrodę za powrót do pokoju wypoczynkowego.

Przez co stale oscylujemy między uzyskaniem jak największych korzyści dla siebie, jednocześnie unikając robieniu dobrze innym graczom. To sprawdza się świetnie i jest pozytywnym motorem napędowym do kalkulowania naszych ruchów. Jednak jeśli ktoś lubi bardziej krwawą i zażartą rywalizację to tutaj za wiele jej nie znajdzie.

Co mi się jeszcze podoba to fakt, że gra pozwala na zdobycie punktów czy wymaganych zasobów na wiele sposobów. Często też przychodzi taki moment, zazwyczaj bliżej końca rozgrywki, gdy mamy chroniczny niedosyt zapasów bądź gotówki choćby dlatego, że wysłaliśmy kilka rejsów na raz. Wtedy musimy się zatrzymać na chwilę by na spokojnie przemyśleć kolejne kroki.

Opłacalność metod pozyskania zasobów zmienia się w trakcie rozgrywki. Zatem często musimy adaptować swoje strategie do nowych warunków. I dobrze, bo dzięki temu ostatnią rzeczą jaką można o grze powiedzieć to, że jest monotonna. Co też wymusza na nas baczne obserwowanie poczynań przeciwników.

Jeden z piękniejszych i lepiej wykonanych eurasów

Galactic Cruise wygląda obłędnie. Jak na euro oczywiście. Nie mam na myśli bombastycznych ilustracji i drugiej kaplicy Sykstyńskiej na planszy. Tutaj mamy do czynienia raczej z perfekcyjnie zaprojektowaną grafiką pod rozrywkę. Galactic Cruise to ciężka pozycja. Taka, która pali zwoje od nieustannego myślenia. A mimo to robi się bardzo szybko intuicyjna. Wystarczy kilka tur by poczuć rozgrywkę. I olbrzymia w tym zasługa Iana O’Toola. Podobnie jak w wydanym wcześniej Voidfallu tak i tutaj strona wizualna to majstersztyk. Gra jest bardzo przejrzysta i zrozumiała. Ikonografia robi świetną robotę podczas nauki zasad. Ale i sama plansza oraz ilustracje są bardzo estetyczne, a przy tym także przyjemne w odbiorze. I dotyczy to także instrukcji.

Ta przypomina broszurę wdrażającą nowych pracowników w arkana korporacji. I wygląda przy tym świetnie jak i klimatycznie. Wszelkie ikony, strzałki i ilustracje powodują, że czyta się ją z niemałą przyjemnością. Do tego jest napisana w pół żartobliwy sposób. Nie zaciemnia to jednak omawianych zasad. Jak na złożoność tytułu zrobiono wiele by do Galactic Cruise móc po raz pierwszy podejść w miarę bezboleśnie.

Przede wszystkim niemal każda strona jest okraszona jednym bądź kilkoma przykładami. A to ważne bo zasady choć nie są przesadnie skomplikowane to jest ich dużo. Dobre i szybkie zrozumienie relacji między poszczególnymi akcjami ma spory wpływ na satysfakcję z rozgrywki. Do tego dostajemy swego rodzaju glosariusz opisujący poszczególne komponenty oraz dodatki, jeśli się na nie zdecydowaliśmy. Chociaż podczas gdy właściwie nie korzystałem z niego.

Tłumaczenie z błędami

Miałem wcześniej także do czynienia z grą w wersji angielskiej i jeden błąd w tłumaczeniu rzucił mi się mocno w oczy. Chodzi o umiejętność pozwalającą zyskać dodatkowy punkt reputacji. W rodzimym wydaniu występuje stwierdzenie: za każdy zdobyty punkt reputacji zdobywasz dodatkowo 1 punkt reputacji. W oryginale wyczytamy natomiast, że zawsze gdy zyskujemy reputację otrzymujemy jeden punkt więcej. Zatem powinno być: za każdym razem gdy zdobywasz punkty reputacji, zdobywasz 1 punkt reputacji więcej. Co ma diametralne znaczenie dla rozgrywki.

Błąd ten niestety psuje i zaburza balans gry. Wyjścia są dwa. Albo będziemy pamiętać o poprawnej regule podczas gry albo z zakupem zaczekamy na wersję poprawioną. Babol ten pojawia się na pomocy gracza – ośmio stronicowej książeczce, których znajdziemy cztery w pudełku. Przeglądając różne socjal media poświęcone planszówkom natrafiłem na wątek, gdzie Portal Games także się udzielił. W momencie pisania tej recenzji są w trakcie analizowania problemu. Zatem piłeczka znajduje się teraz po stronie wydawcy. Pomijając tą wpadkę, z resztą instrukcji nie było problemów.

Niedługo po wydaniu Galactic Cruise wydawca udostępnił erratę poprawiającą felerny błąd. Errata do znalezienia tutaj.

Niemniej jednak jak dobra instrukcja by nie była, tak kilkukrotnie ucząc nowych graczy, ciężko im było zrozumieć podczas pierwszej potyczki zasady rządzące zdobywaniem punktów z różnych źródeł. Choć tutaj rządzi raczej prosta matematyka i mnożenie jednej wartości przez inną, tak samych metod jest kilka. I podobnie kwestia wygląda z dokładaniem nowych pasażerów do kolejki. Z początku łatwo o nich zapomnieć albo coś przekręcić. Jednak w większości reguły tłumaczy się dosyć sprawnie. A to dlatego, że otoczka fabularna jest mocno spięta z mechanikami na stole. Przez co łatwo o różne analogie i skojarzenia dla mechanik.

W nauce mocno przydają się, wymienione wcześniej, pomoce dla graczy w postaci kilkustronicowych książeczek, po jednej na gracza. Oprócz opisu poszczególnych akcji warto z nich wyciągnąć informacje do czego służy dany zasób, a szczególnie jakie zagrania pozwalają go pozyskać.

Budowa silniczka i kombosy

Galactic Cruise to zdecydowanie zaawansowane euro dla entuzjastów tego gatunku. Zaś sama rozgrywka potrafi pozytywnie palić zwoje mózgowe.

Gra jest dość dobrze zbalansowana. Aczkolwiek istnieją ulepszenia, których zdobycie, zwłaszcza na początku, ułatwia resztę rozgrywki. Na przykład pewna umiejętność dzięki, której za każdy postęp na torze reputacji zdobędzie mijane zasoby. Jeśli sparujemy to z bonusem w postaci uzyskania dodatkowej gwiazdki reputacji i trafimy na rejs gdzie pasażerowie zgarną kilka punktów ww. renomy to obłowimy się w zasobach. Na szczęście strategii na zwycięstwo jest więcej. Ponadto im większej ilości kroków wymaga zbudowanie tego typu silniczka, tym radość z odpalenia kombinacji rośnie niemal wykładniczo.

Galactic Cruise wynagradza uprzednie obycie z grą. Jednak przy takie złożoności i mnogości zasad to raczej naturalne. Nie ma w tym nic złego. Tym bardziej, że gracze nie blokują się nawzajem i poza podbieraniem pewnych zasobów czy pasażerów inni mogą zbudować podobny mechanizm u siebie. Niekoniecznie tymi samymi drogami, co samo w sobie również jest świetne.

Przewidywalność, regrywalność i skalowanie

Regrywalność Galactic Cruise stoi na bardzo przyzwoitym poziomie. Przede wszystkim w każdej rozgrywce losujemy kafle akcji. Ich ułożenie będzie się różniło co też zdeterminuje jakie zagrania będziemy mogli wykonywać. A to ma znaczenie bo w naszej turze, dokładany pracownik będzie mógł odpalić dwukrotnie zagrania będące w jego zasięgu. Do tego spośród kilku kafelków technologii, w jednej potyczce użyjemy raptem czterech. Dochodzą jeszcze karty Planów. To jednorazowe akcje do zagrania w naszej turze, które pochodzą z przetasowanej talii. Oczywiście jeszcze pozyskamy rakiety i moduły, które poza startową są trafiają na rynek losowo. Do tego dochodzi kilka opcjonalnych alternatywnych zasad.

Mimo to gra jest dość przewidywalna. Losowość stoi na niskim poziomie. Głównie wynika z początkowego rozłożenia czy dochodzących komponentów, które są uzupełniane w miejsce pozyskanych przez innych graczy. Jest jeszcze talia Automy w trybie jednoosobowym.

Jak już jesteśmy przy trybie solo – do niego mam mieszane uczucie. Jako nauka gry sprawdza się świetnie. Podoba mi się także dobrze wyważony poziom trudności. Tych są trzy. Aczkolwiek ponieważ ruchy automy są determinowane kartami, to nasz przeciwnik czasem wykona dwie akcje w swojej turze, a czasem nie. I jego ruchy bywają mocno chaotyczne. Zatem wariant dla pojedynczego gracza sprawdzał się dla mnie bardziej jako wyzwanie w pobicie swojego poprzedniego rekordu.

Ogólnie jednak tytuł skaluje się całkiem nieźle. W zależności od ilości graczy, czas gry waha się od 90 minut dla solo po cztery godziny przy komplecie graczy. Ponadto w składzie dwuosobowym gra dorzuca nam trzeciego neutralnego zawodnika i jego ulepszenia tak by nie było zbyt luźno na planszy. A ponieważ ciągle musimy baczyć na poczynania przeciwników to oczekiwanie na własny ruch się nie dłuży.

Wykonanie

Galactic Cruise, nawet jedynie z podstawką, to zwyczajnie duża i wypchana zawartością gra. Elementy jakie znajdziemy w pudełku wykonane są bardzo dobrze. Dostajemy dużo drewnianych i całkiem sporych rozmiarów znaczników. Część z nich posiada nadruki tak by jeszcze łatwiej było je odróżnić od pozostałych. Do tego dwuwarstwowe planszetki graczy, które zawsze są mile widziane. Dzięki temu nic nie suwa się przypadkiem po stole. W podstawowej wersji gry mamy także kartonowe znaczniki kasy oraz reklam, odpowiednio grube i solidne. Wisienką na torcie jest smyczka z identyfikatorem, który może służyć jako zamiennik dla żetonu pierwszego gracza. Klimatyczny dodatek.

Do tego znajdziemy sporo tacek i pojemników ułatwiających zarówno rozłożenie gry jak i organizację elementów podczas rozgrywki. W pudełku znalazło się także miejsce na insert wraz z przegródkami na komponenty do dodatków. Co przyśpiesza samą grę i jej rozłożenie. Jak na skalę tytułu, kwadrans jaki musimy poświęcić na jej rozpakowanie to bardzo mało.

Podsumowanie

Galactic Cruise to cholernie dobrze przemyślana i zaprojektowana gra. Pomimo kompetytywnego charakteru ze względu na pozytywną interakcję między graczami, gra się przyjemnie. A jednocześnie Galactic Cruise zmusza do tęgiego planowania. Do tego otrzymujemy mistrzowskie wykonanie co się tyczy zarówno komponentów, insertu oraz oprawy graficznej. Jeden błąd w tłumaczeniu to właściwie jedyny zarzut jaki mam do polskiego wydania. Tu trzeba pamiętać o poprawniej zasadzie. I obok co najwyżej poprawnego trybu solo, wszystko inne to superlatywy. Sporo zależności i dróg do celu powoduje, że każda strategia może być tą, która zaprowadzi nas do wygranej. Absolutnie fenomenalna pozycja godna polecenia każdemu wielbicielowi gier euro. I zdecydowanie jednak z lepszych gier w jakie przyszło mi grać.

Po więcej szczegółów o grze zapraszamy na Planszeo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *