Flowing Lights

Flowing Lights – recenzja XO/XSX

Flowing Lights to pierwsza gra nowego niezależnego studia gFaUmNe z siedzibą w Montrealu. Jest to gra typu Arcade Puzzle Shooter, której strzelamy od przeciwników jednocześnie rozwiązując zagadki i układanki na planszy.

Houston, mamy problem!

Sterujesz statkiem kosmicznym, który uległ uszkodzeniu i przez to awaryjnie ląduje na nieznanej planecie. Problem w tym, że bardzo duża grawitacja i silne pole magnetyczne nie pozwala mu wystartować. Naszym celem jest dostanie się na biegun, dzięki czemu będziemy mogli opuścić planetę.

Rozgrywka

Gra jest podzielona na 10 poziomów, zaś w każdym z nich jest zawartych kilkanaście etapów (łącznie 200 etapów). Etap po etapie niszczymy przeciwników, których jest kilka rodzai, a sposób ich pokonania uzależniony jest od powierzchni planety, na której w danym momencie się znajdują. I tu pojawia się mechanizm, który jest dosyć ciekawym pomysłem. Przez to, że grawitacja jest bardzo duża pociski zachowują się niczym ciecz i płyną po powierzchni planety. Z każdym etapem gry topografia planety i przeciwnicy stają się trudniejsi, zaś my musimy odpowiednio przemyśleć dany etap (element puzzli), by przewidzieć jak „popłyną” pociski, które trafią wroga. Poszczególny etap jest punktowany, w zależności w jakim czasie go zrobimy. Od najsłabszej oceny jaką jest C, przez B, A aż do S. Na szczęście można je powtarzać bez końca, więc to od nas zależy, jaki wynik nas zadowoli.

Gra Flowing Lights nie posiada trybu multiplayer, chociaż ma tzw. tablicę wyników (nie jest obowiązkowa), która jest aktualizowana online. Dzięki temu możemy w jakimś stopniu rywalizować ze znajomymi na postawie tej tablicy. Zatrzymajmy się chwilkę przy tych etapach. W mojej ocenie ich poziom trudności jest troszkę nierówny i momentami pojawił się element frustracji. Są etapy na pierwszych poziomach, które ciężko wykonać na tą najsłabszą ocenę C, zaś kilka poziomów wyżej niejako od ręki robimy etap na najwyższą ocenę S. Nie wiem, z czego to wynika, lecz mimo przejścia całej gry zostało mi bodajże 4 etapy, których nie zrobiłem. Chyba najbardziej czasochłonne poziomy to 7 i 8, w których skomplikowane ukształtowanie terenu, przeciwnicy, presja czasu i końcowego wyniku powoduje że będziecie ginąć i powtarzać, ginąć i powtarzać, ginąć i…

Oprawa

Gra ukazana jest z góry, dzięki czemu mamy podgląd na całą planszę, a sterowanie jest proste oraz intuicyjne (raptem 2,3 przyciski + gałka analogowa). Flowing Lights działa płynnie w 60 kl./s przy rozdzielczości 4K na konsoli Xbox Series X i żadnych przycinek, dropów, spadków animacji nie zauważyłem. Grafika utrzymana w prostym stylu pasuje do rozgrywki. Mimo to szkoda, że twórcy nie dodali trybu HDR, bo dzięki temu gra nabrałaby jeszcze żywszego, bogatszego odbioru. Udźwiękowienie utrzymane jest w tematyce nieznanej kosmicznej eksploracji. Nieprzeszkadzająca, delikatna ambientowa muzyka nie rozprasza, ale też nie wyróżnia się czymś szczególnym do zapamiętania. Wg mnie kilka motywów powtarzających się przez 10 poziomów to troszkę za mało.

Podsumowanie

Flowing Flights to prosta, przyjemna i miła dla oka gierka na kilka godzin momentami przypominająca klasyczne gry retro space wywodzące się z 8-bitowców. Mimo dziesiątek prób, błędów, zgonów próbujesz i nie poddajesz się, a wysoka pozycja w punktacji końcowej satysfakcjonuje. Zaś zastosowana mechanika z elementami puzzli dodaje smaczku. Na pewno jest łatwiej niż przy tej grze 😛
Nie wiem, jak wy ale ja idę poprawić kilka wyników na tablicy końcowej 😉

PLUSY:

  • zróżnicowane poziomy,
  • elementy fizyki,
  • miła dla oka kolorystyka i styl graficzny,
  • element rywalizacji (tablica wyników),
  • grywalność,

MINUSY:

  • nierówny poziom trudności na poszczególnych etapach,
  • mało zróżnicowana ścieżka dźwiękowa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *