Dzień dobry wataho! Coś zimy brak, ocieplenie klimatu robi swoje. Ostatnio w wiadomościach głośno było o kolejnym oderwaniu się góry lodowca na Antarktydzie. A co by było gdyby tak lodowiec odkrył wiele tajemnic zakrytych pod wieczną zmarzliną z przed setek, tysięcy lat? Np. jakiś statek kosmiczny obcych?
Tym sposobem przypomniałem sobie o filmie, który omówił ten motyw na długo przed Mulderem i Scully „Z Archiwum X” z 1998 😉 A jest nim tajemnicze „Coś” (org. tytuł The Thing) Johna Carpentera z 1982 roku. Pierwsze zetknięcie z tym filmem miałem za dzieciaka, gdzie film oglądałem na czarno-białym telewizorze a leciał w czeskiej telewizji (jako mieszkaniec południa Polski tuż przy granicy z Czechami czeskie kanały oglądało się tak samo często jak polskie; a że skubańcy mają tak silny sygnał to nawet antena nie była potrzebna od odbioru – zwykły długopis wetknięty w gniazdo antenowe wystarczał )
Skuta lodem tajemnica…
Akcja filmu dzieje się na przysłowiowej Antarktydzie, gdzie załoga amerykańskiej bazy jest świadkiem dziwnego zdarzenia. Helikopter z norweskiej bazy oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów ściga uciekającego psa strzelając do niego z broni palnej. W wyniku bariery językowej, napiętej sytuacji między ludźmi dochodzi do tragedii – Norweska załoga ginie. Nikt tak naprawdę nie wie, co się stało. Pies trafia pod opiekę amerykańskiej załogi, a sami postanawiają sprawdzić co się stało u ich skandynawskich kolegów. Wylatują do ich siedziby, gdzie ze zdumieniem odkrywają zniszczoną bazę i martwą załogę… Z materiałów zgromadzonych w tej bazie doszli do wniosku, że Norwegowie „coś” znaleźli w lodowcu, lecz nikt tak naprawdę nie wie co to było.
Tymczasem przygarnięte zwierzę, zamknięte na noc wraz z innymi psami, zamienia się w straszliwą bestię. Wszystko wskazuje na to, że badacze mają do czynienia z inteligentną formą życia, która jest w stanie dokładnie odtworzyć każdą żywą istotę. Normalnie klon. Wydawać by się mogło, że sytuację opanowali, lecz nikt nie wie, czy ta „dziwna forma życia” już nie opanowała jakiegoś człowieka.
Zaczyna się gra psychologiczna. Nikt nikomu nie ufa, podejrzewają siebie nawzajem o bycie nosicielem obcego organizmu. Odcięci od zewnętrznego świata ludzie zaczynają pogrążać się w paranoi. Gdy załoga zaczyna ginąć jeden po drugim pozostała reszta ocalałych ludzi dochodzi do wniosku, że nie mogą pozwolić na to, by to „kosmiczne coś” wydostało się z tego miejsca, gdyż wypuszczone zawładnie całym światem.
Takich filmów już nie robią 🙁
Film J. Carpentera z 1982 stanowi dla mnie jedną z nielicznych produkcji, które świetnie łączą horror i sci-fi. Efekty specjalne powstałe w tamtych czasach do dziś budzą grozę, mimo że są analogowe. Połączenie sytuacji między załogą, groza, strach z odpowiednio dobraną muzyką (Ennio Morricone) budowało tak świetny klimat, że chciało się oglądać dalej. Carpenter z tego słynął. Mimo upływu ponad 30 lat, innemu dziś stosowanemu montażowi, CGI na każdym kroku ten film wciąż się broni.
Film doczekał się remake’u w 2011 roku. Zły nie był choć do oryginału mu daleko. Zdecydowanie wolę pierwotną wersję.
By było ciekawiej wyszła nawet gra pod tym samym tytułem. „The Thing” wyszedł w 2002 roku na PC, PS2 i pierwszego Xboxa zaś akcja gry rozgrywa się zaraz po wydarzeniach z filmu.
Osobiście nigdy w nią nie zagrałem, a słyszałem że nawet dobra i czuć klimat jak w filmie. Może uda się nadrobić i ograć w niedługim czasie. Chociaż dziś może być problem z dostępnością gry.
A Wy jak pamiętacie owe tajemnicze „Coś” ? A jeśli nie oglądaliście to czym prędzej nadróbcie, bo to jeden z tych filmów, które warto obejrzeć.