buidlings have feelings too logo

Buildings Have Feelings Too! – recenzja XO/XSX

Buildings Have Feelings Too! to na pierwszy rzut oka gra nietuzinkowa. Sam pomysł na to, aby stworzyć grę, w której poruszamy się budynkiem i próbujemy zapanować nad innymi budowlami znajdującymi się na ulicy wydaje się być ekstremalnie ciekawy. Z całego panteonu osobliwych bohaterów budowla nie wydaje się być najdziwniejsza, niemniej jednak chęć sprawdzenia jak to jest być kupą cegieł, stali, betonu wzięła górę. Co więcej – gra obiecuje wejść w głębię budynków i poznać uczucia gmachów. Brzmi nieźle?

Po odpaleniu gra wita nas przyjemnie brzmiącą, choć raczej plasująca się w w gatunku „niczym nie wyróżniających się” muzyczką. Samouczek prowadzi nas za rękę, a w zasadzie naszego protagonistę – budyneczek, który porusza się wzdłuż ulicy i wskazuje miejsca na nowe parcele. Po wybudowaniu nowego gmachu możemy ustanowić jego funkcje, podnieść jego poziom. Możemy tez zmienić jego przeznaczenie (co kosztuje) lub go wyburzyć, jeśli będzie nam przeszkadzał.

Celem gry jest rozwój swojej ulicy poprzez spełnianie wymagań rzucanych podczas rozgrywki. Wybuduj dwie kafejki, postaw pub i podnieś jego rangę, stwórz powierzchnie biurowe, fabryki, itp. Na budowę i ewentualne zmiany musimy mieć walutę (cegły), którą zdobywamy poprzez wypełnianie zadań i upgradowanie okolicy. W zasadzie rozgrywka ogranicza się tu do ustawiania odpowiednich gmachów w odpowiednich miejscach oraz spełnianie potrzeb budynków.

Buidlings have feelings too

Strategia? Nie sądzę.

Początkowo pewną trudność sprawiało to, że do gry podchodziłem jak do strategii. Jeśli postawiłem jakiś budynek, który był wymagany do wybudowania nowego byłem przekonany, że musi tam stać, inaczej nowy się zawali, lub przestanie działać. Nic bardziej mylnego. Jeśli nowy budynek stoi, to stary można spokojnie wyburzyć. No cóż, deweloperka to ponoć bezwzględny biznes. A co z tymi tytułowymi budowlanymi uczuciami ?

Wspomniane uczucia to nawet sprytnie zamaskowana mechanika rozgrywki. Żeby np. móc ulepszyć pub musimy go mieć w pobliżu domów mieszkalnych, te zaś najlepiej funkcjonują przy sklepach. Ważna jest też niewielka odległość do zakładów pracy, choć te niestety mają zły wpływ na otoczenie poprzez trucie środowiska.

Takich zależności jest całkiem sporo i choć przez moment zaczyna to pachnieć swoistym city builderem, to szybko okazuje się, że Buildings Have Feelings Too! to zwykła układanka z elementami zarządzania zasobami. Zadaniem gracza jest takie układanie budynków i osadzanie w nich funkcji (w jednym typie budynku może mieścić się zarówno pub, jak i sklep, czy też fabryczka), żeby w wyznaczonym miejscu zmieścić wszystkie budynki, spełniające określone w celach „misji” wymogi.

Buidlings have feelings too

Rozwój, deweloperka i flaki z olejem

Przechodząc na kolejne etapy otrzymujemy dostęp do kolejnych budynków, znajdujących się na gałęziach rozwojowych, które robią się coraz bardziej skomplikowane, ale trzon rozgrywki pozostaje ten sam. Co ma spinać wszystko w jakiś sens i trzymać nas przy ekranie, to szczątkowa fabuła. Niby gadamy z budynkami, wysłuchujemy ich żali i przemyśleń, ale jest to element, który w moim odczuciu sztucznie zabiera czas i nie dość, że gra mogłaby się bez niego obyć, to stanowi on po prostu zapychacz i jest nudny jak flaki z olejem.

Sama gra jest wykonana przyjemnie, choć minimalistycznie. Całość rozgrywki przeprowadzana jest na płaskiej planszy, po której poruszamy się w dwóch wymiarach. Przygrywa wspomniana muzyczka, która nie jest ani zła, ani wybitna, po prostu jest. Podczas zabawy nie mogłem pozbyć się wrażenia, że produkcja trochę przypomina port z mobilki na konsole. Wydawać by się mogło, że w zasadzie Buildings Have Feelings Too! mogłaby najlepiej sprawdzić się właśnie na urządzeniach przenośnych.

Pomysł to nie wszystko

Ciekawy pomysł na temat gry nie ratuje bowiem produkcji na konsoli. Zabawa niestety jest nieco upierdliwa, bo sam sposób sterowania zupełnie nie pasuje do pada. Widziałem już karcianki i RTSy, które na Xboksowym padzie obsługiwane były wygodniej. Nasz protagonista porusza się bowiem w lewo i w prawo, i by wejść do menu zarządzającego inną parcelą musi zatrzymać się w odpowiednim miejscu, co przez pewien „poślizg” czasem bywa po prostu wnerwiające. Powtarzalność zadań oraz fakt, że przez pierwsze godziny zabawy nie mogłem się pozbyć wrażenia, że podawany przez wydawców gatunek jest mocno mylący.

Buidlings have feelings too

Jak wspomniałem, rozgrywka polega na dopasowywaniu budynków i spełnianiu ich „potrzeb”. W praktyce oznacza to tyle, że każdy z elementów układanki ma swoje wskaźniki, o które musimy zadbać, nie naruszając przy tym wskaźników innych budynków. Taka rozgrywka zamienia się zatem w puzzle, które trzeba w odpowiedni sposób ułożyć, by spełnić wymagania rzucane przez grę. W efekcie gra staje się puzzlerem, układankę, a nie startegię, czy w żadnym razie „city management” a co dopiero buildera. I gra zaczyna mieć sens w momencie, gdy zdamy sobie z tego sprawę.

Buildings Have Feelings Too! to gra z nietuzinkowym pomysłem i bardzo tuzinkowym wykonaniem, nie ustrzegająca się błędów. Po pierwszym wrażeniu, które wzbudza ciekawość szybko odsłania swoją gameplayową nijakość. Myślę, że mógłbym o wiele lepiej się bawić gdybym ten tytuł ograł na komórce, jednak na konsoli produkcja studia nie dawała rady przykuć mnie za długo do ekranu.

Plusy

  • Nietuzinkowy pomysł

Minusy

  • Sterowanie skrojone na mobilkę
  • nuda
  • fabuła i dialogi na siłę

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *