Azul: Pojedynek – gra planszowa

Nie zapomnij do nas zajrzeć – > Facebook Logo Instagram Logo

Witaj mistrzu. Jak zapewne wiesz król Manuel I wybrał Cię i jeszcze jednego artystę do przyozdobienia kopuły Pałacu w Sintrze. W Azul Pojedynek przyjdzie nam stoczyć bój o miano najznamienitszego rzemieślnika w Portugalii.

Znajome rejony

Rozgrywka bazuje mocno na pierwszej, klasycznej edycji Azul-a. Oczywiście z pewnymi modyfikacjami. W trakcie pięciu tur będziemy na zmianę zabierać kafelki mozaiki z warsztatów. Oprócz tego na planszę gracza dobierzemy kafelki kopuły, które zdefiniują co będzie można na nich ułożyć, a co za tym idzie, zebrać punkty.

Wizualnie Azul Pojedynek jest małą ucztą dla oka. Ilustracje to zazwyczaj abstrakcyjne wzory, a do tego są czytelne i bardzo estetyczne. Styl graficzny, choć nie wypełniony wodotryskami, jest bardzo elegancki. Jednocześnie nie czujemy się przytłoczeni abstrakcyjnymi ilustracjami. Szybki rzut oka na plansze od razu pozwala rozeznać się w możliwych kombinacjach. Zresztą znając poprzednie tytuły z serii Azul nie mogło być inaczej.

Mam jednak mocno mieszanie odczucia gdy przychodzi mi ocenić wykonanie gry. Z jednej strony otrzymujemy piękne grafiki. Do tego akrylowe płytki, którymi gra się bardzo przyjemnie i sprawiają wrażenie solidnych. Następnie wrzucamy je do materiałowego woreczka, do którego wykonania również nie mogę się przyczepić. Z drugiej jednak strony mamy cienkie kartonowe planszetki graczy oraz planszy głównej. I trzeba je nieco odgiąć w drugą stronę, żeby nie tworzyły łuku na stole, z którego zsuwają się elementy.

Nie muszę wspominać jak wpływa to na żywotność komponentów. Chętnie w ich miejscu zobaczyłbym solidne, dwuwarstwowe plansze, nawet jeśli podniosłoby to cenę gry. Albo chociaż po prostu grubszy karton. Zostaje jeszcze wieża na odrzucone kafelki do złożenia przed każdą potyczką. A po zakończeniu należy ją ponownie rozłożyć bo nie zmieściłaby się do pudełka. Również wykonana z cienkiej tekturki. Pytanie zatem brzmi czy wymiecione elementy nie zaczną się czasem szybko przecierać? Dzięki temu zapewne gra ma niższą cenę i trafi w ręce większej ilości graczy, ja jednak wolałbym mieć na stole tytuł, który czułbym, że wystarczy na dłużej. Bo sama rozgrywka na to jak najbardziej bardziej zasługuje.

Nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki

Regrywalność nowego Azula stoi na bardzo przyzwoitym poziomie. Przede wszystkim mamy osiem kart celów do osiągnięcia, które dadzą punkty na koniec za konkretne ułożenie płytek. Z czego na raz wykorzystamy jedynie trzy z nich. Zatem samych ich kombinacji jest kilkanaście. Karty celów będą zmieniać strategie jakie obierzemy na całą potyczkę.

Do tego dochodzą elementy kopuły, losowo wykładane co rundę. Te definiują rodzaj i miejsce płytek, które będziemy kłaść. Ponadto w każdej z pięciu faz dobierzemy do dwóch żetonów bonusowych, które w odpowiedniej kombinacji dostarczą nam brakujących płytek. Ich rozłożenie co rozgrywkę również jest przypadkowe.

Na sam koniec zostawiłem oczywiście akrylowe płytki, które dociągamy z woreczka. A co za tym idzie ich ułożenie będzie się różnić w każdej rundzie. Jak widać nawet grając ciągle w tym samym składzie będzie ciężko o dwie takie same pojedynki. Duży plus za to.

Zmiany względem podstawki nie są jedynie kosmetyczne. Kafelki kopuły powodują, że gra nudzi się wolniej i jednocześnie wymaga nieco większego kombinowania. Rozgrywka jest dosyć dynamiczna i chętnie zobaczyłbym wprowadzone tu zmiany także w jakiegoś rodzaju odświeżonym wariancie pierwszej wersji Azula. A to dość dobrze świadczy o zaprezentowanych tu modyfikacjach. Choć ciężko mi powiedzieć czy przy większej ilości graczy nie zepsułoby to balansu i tempa rozgrywki.

Czas gry zamyka się w trzech kwadransach i jest to wynik adekwatny do złożoności zasad. Kończąc pojedynek nie towarzyszy nam uczucie zmęczenia. W trakcie gry staramy się zapanować nad stale rozrastającymi się możliwościami na naszej planszy i optymalizacją ruchów. Nie jest to zatem typowy mały fillerek między większymi tytułami chociaż pewnie da się rozegrać partyjkę w połowę krótszym czasie. Mam jednak wrażenie, że umknęłoby wówczas sporo satysfakcji z planowania.

Czas na pojedynek

Azul Pojedynek bierze na warsztat mechaniki z pierwszej gry w serii, moim zdaniem najlepszej. Dokłada do nich kilka udoskonaleń i sprawia, że całość sprawdza się idealnie dla dwóch osób. Ostatnia tura może czasem nieco wydłużyć grę gdzie chcemy zoptymalizować i wycisnąć z naszych ruchów jak najwięcej punktów. Tylko to nieszczęsne wykonanie kładzie się cieniem na tym bardzo przyjemnym i lekkim ale nie banalnym abstrakcie. Mimo to uważam, że warto posiadać Azul Pojedynek w swojej kolekcji, zwłaszcza jeśli komuś do gustu przypadł pierwowzór.

Po więcej informacji o grze zapraszamy na Planszeo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *