Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
Jak zwykliśmy mawiać w naszym towarzystwie – dobrego science fiction nigdy zbyt wiele. Kiedy w moje ręce wpadła Arka duetu Benassaya / Urgell postanowiłem sprawdzić, czy komiks wydany w Polsce przez wydawnictwo Lost in Time należy właśnie do kategorii „dobrych”. Kawa zaparzona, dzieci uśpione, zabieramy się za lekturę.
Ludzkość ma przerąbane. Arka na ratunek
Odległa przyszłość. Ludzkości nie udało się zatrzymać postępującej degeneracji Ziemi. Jedynym sposobem na zachowanie gatunku jest ucieczka w kosmos. Projekt Arka zakłada wysyłanie samowystarczalnych statków kolonizacyjnych na wytypowane planety przypominające warunkami niebieski glob. Lot jest na tyle długi, że odbywa się według zaprogramowanej trasy, a załoga oczekuje na przystanek końcowy w komorach hibernacyjnych. Arka rozpoczyna rozbudzanie kolonistów po dotarciu na miejsce, jednak jak szybko się okazuje, nie jest to zaplanowane miejsce docelowe. Pojazd wraz z kolonistami utknął w enigmatycznym tunelu, który wydaje się ciągnąc bez końca. Rozpoczyna się więc ustalanie miejsca ich pobytu, eksploracja otoczenia, próba nawiązania łączności i określenia położenia.
Już na tym etapie ujawniają się dylematy rozbitków. Część załogi uważa, że należy pozostać na miejscu i postarać się zorganizować sobie życie tu, gdzie zaprowadził los. Inni optują za szukaniem wyjścia i zdobycia informacji o tajemniczym tunelu. Między grupami początkowo narasta niezrozumienie, ale ostatecznie grupa eksploracyjna wyrusza na rekonesans. Wyprawa jednak jest brzemienna w skutkach. W następstwie dylatacji czasowej eksploratorzy wracają do lądowiska dopiero po kilkunastu latach (które dla nich samych były kilkoma dniami). Misja rozpoznawcza przyniosła wiele informacji na temat miejsca pobytu oraz o tym, jak wielkie niebezpieczeństwa czyhają w tunelu. Powrót do grupy, która urządziła sobie życie i rozbudowała bazę, i co najważniejsze – od samego początku była przeciwna relokacji stanowi preludium do konfliktu. Jedni nie chcą ruszyć tyłków z miejsca, drudzy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji i konieczności dalszej podróży.
Lubimy to co znamy i lubimy
Po Arce nie powinniśmy spodziewać się niespotykanych motywów czy rozwiązań fabularnych. Wręcz przeciwnie. Tytuł jest pełen znanych motywów i elementów. Absolutnie nie stawia to Arki pod żadnym pręgieżem. Wręcz przeciwnie – w tym właśnie tkwi siła tego komiksu. Arka jest nastawiona na rozrywkę i bardzo umiejętnie wykorzystuje znane rozwiązania. Jak poradzą sobie bohaterowie, którzy wpadają w kolejne fabularne przeszkody? Co jeszcze będzie próbować zrealizować ich zamierzenia? Problemy, które stawiają przed bohaterami twórcy są może i oklepane, ale wciąż wciągające. Zresztą, czy naprawdę potrzeba coś więcej do dobrej zabawy? Od zawsze powtarzam, że proste historie, które są dobrze zrealizowane i poprowadzone, potrafią zrobić niesamowitą robotę.
Arka to typowe science fiction z motywem załogi uwięzionej w nieznanym miejscu i niespecjalnie szuka wyjść poza znane ramy wpisujące się w rzeczony motyw. Poruszając się jednak po tym obszarze autorzy wykorzystują wszystkie elementy znane dla tego gatunku. Można by rzec – sztampa i byłoby tu sporo racji. Ale zaraz po tym można rzec – i co z tego? Arka czyta się świetnie. Mamy tu całkiem sporo science, pierwszy kontakt, ewolucję gatunkową, survival, przepychanki między osobowościami, dylematy rozbitków, konflikty społeczne i dramaty rodzinne. Bohaterowie nie mają łatwo. Główne postaci, stojące po różnych stronach barykady mierzą się z dodatkowymi kłopotami. Co ważniejsze – dobro społeczności, czy dobro rodziny? Co bohater postawi na wyższej półce? Obserwacja jakich wyborów dokonają i które będą słuszne potrafi zaintrygować. Arka jawi się jako ciekawy thriller osadzony w realiach eksploracji kosmosu i bardzo przyjemna i niezobowiązująca lektura.
Bardzo mocnym punktem Arki jest zwarta fabuła. Scenarzysta nie bawi się w półśrodki, akcja jest dynamiczna, przez co lektura po prostu wciąga. To właśnie dzięki temu Arkę czyta się lekko i bardzo przyjemnie. Radość ze spędzonego czasu przy Arce jest na bardzo wysokim poziomie i czytelnikom poszukującym zabawy i przyjemności z czystym sumieniem polecam dzieło duetu Benassaya / Urgell. Co do samej kreski uwag mieć nie mogę, choć muszę przyznać, że nie jest to rzecz, która najmocniej zapada w pamięć podczas lektury. Jednakowoż, solidny scenariusz i rozrywkowa orientacja dają tu mocną gatunkową pozycję.