Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
Last Shot – leniwie do pracy
Wyobraźcie sobie, że żyjecie w steampunkowym kraju, ogarniętym wojną z sąsiadem. Staracie się żyć normalnie wśród świstu pocisków artyleryjskich, ale praca o wojnie zapomnieć nie pozwala. Jako inżynier mechanik macie wystrzelić pocisk we wrogie maszyny i skończyć zmianę. Tylko niestety budzicie się spóźnieni, transport do fabryki zwiał, ale obowiązki wypełnić trzeba, więc lecicie pieszo!
Tak widzę właśnie przebieg gry Last Shot. Najnowszej gry studia Rumata Lab.
Od spóźnionej pobudki do momentu wypełnienia służby, gonimy niczym Mario w prawą stronę, rozwiązując mniej lub bardziej skomplikowane zagadki. Gdzieś od połowy gry nawet bardziej! Do sporej części przydadzą się również giętkie palce, bo Last Shot to również klasyczna platformówka pełną gębą!
W pogoni za autobusem – młotkiem i kluczem
Bezimiennym inżynierem poruszamy się w 2,5 wymiarowym świecie, od komnaty do komnaty, w każdej z nich musimy wykonać jakąś czynność by ruszyć dalej. Czasem będzie to odpowiednie poukładanie skrzynek, przy których pomocy skoczymy do niedostępnej platformy. Czasem trzeba będzie pogłówkować i przenieść baterie z jednego urządzenia do drugiego, przy pomocy trzeciego, które też zasilania potrzebuje!
Zagadki początkowo banalne przeradzają się z czasem w takie, w których dość mocno trzeba ruszyć głową. Osobiście zdarzało się zablokować na dłuższe chwile, bo choć rozwiązanie nie było skomplikowane, to rzeczywiście trzeba było na nie najpierw wpaść!
Nasz protagonista, choć pracuje dla wojska, przemocy unika, chyba, że trzeba młotkiem rozbić jakąś skrzynię. Drugim narzędziem, którym zręcznie operuje jest klucz francuski. Ten się przydaje na przykład do nakręcenia mechanizmu, który swpowoduje, że skrzynia się uniesie, a my po uprzednim nań wskoczeniu dostaniem się wyżej! Innym razem francuzem będziemy robić za dynamo, które napędzi maszynerię.
Brudno, szaro i ponuro!
Last Shot jest oprawiony w kreskówkową, rysowaną grafikę. W grze przeważają brudne brązy i szarości: Ktoś powie, że to styl prezentowanych realiów, ale można to zrealizować dużo lepiej. Kreska jest komiksowa, ale koślawa, a postacie urodą nie grzeszą. Nie jest to pierwsza gra w podobnym tonie, ale jak do tej pory, żadna aż tak nie raziła mnie swoją brzydotą.
Oprócz tego, że jest szaro i brzydko. Zadbano o różnorodność. Na pierwszym planie widzimy reklamy niczym z PRL o potrzebie pracy dla ojczyzny! Mechaniczne roboty bujają się na huśtawkach remontując zniszczone działaniami wojennymi bloki. W tle widzimy ogromne maszyny wojskowe przemierzające niebo, wystrzeliwujące właśnie pociski, czy choćby kolejki przewożące innych ludzi pędzących za swoimi obowiązkami.
O muzyce zbyt dużo się nie można wypowiedzieć. Każdy poziom ma swój własny motyw muzyczny, który nie wybija się ponad wydarzenia, ale też nie razi mocno ucha mimo, że gra cały czas w pętli.
Choć ponuro to dzielnie
Do Last Shot podchodziłem nieufnie, już na screenach mnie nie zachwycił, a po rozpoczęciu rozgrywki wcale nie pomagał swoim wyglądem. Gdy już przymknąłem oko na brzydkie plansze i postacie, produkcja Rumata Lab nawet mnie wciągnęła. Dość przyjemnie rusza szare komórki. Czasem nawet zaatakuje znienacka nienachalnym żartem. Nie wiedzieć czemu, Last Shot swoim klimatem przywodzi mi na myśl orwellowski Rok 1984.
Gra jest dość krótka, ale potrafi rozruszać chwilami szare komórki do czerwoności.
Jeśli ktoś tęskni za klasycznymi platformówkami, które przy okazji oferują ruszanie głową, mogę polecić. Gdyby tylko miała ładniejszą oprawę przy polecajce miałbym czystsze sumienie! Ale może to ja mam dziwne poczucie estetyki, a dla kogoś te animowane steampunkowe realia będą w sam raz!
Plusy
- Klasyczna platformówka
- Zagadki logiczne
- wyzwania platformowe
- Ciekawe realia
Minusy
- Brzydka oprawa
za kod recenzencki dziękujemy Evolve.pr