Zamek Kombo – gra planszowa

Nie zapomnij do nas zajrzeć – > Facebook Logo Instagram Logo Spotify Logo

Zamek Kombo ma wszystko co trzeba by zarządzić stołem w przerwach między dużymi tytułami. Angażującą i satysfakcjonującą rozgrywkę. Szybki setup i krótki czas potrzebny na wytłumaczenie zasad. Do tego świetne i humorystyczne wykonanie. Czy zatem ten całokształt zagrał jak należy?

Wykonanie

Zacznijmy od tego, że Zamek Kombo wykonany jest jak najbardziej poprawnie. Bardzo grube jak na standardy planszówek kartonowe znaczniki kluczy i monet szybko się nie zużyją. Do tego w pudełku znajdziemy drewniany znacznik posłańca z pięknym nadrukiem. Same ilustracje autorstwa Stéphane Escapa budzą uśmiech na twarzy bo sporo w nich humoru.

Ale przede wszystkim karty zaprojektowano tak by były przejrzyste i czytelne. Tło i proporczyk po lewej mówią nam o pochodzeniu kartonika. Jednego z dwóch: zamku bądź wioski. Prawy górny róg to miejsce na jeden lub dwa herby. Co ma znaczenie zarówno podczas punktacji końcowej oraz wykonywania akcji natychmiastowej. Po środku mamy umiejętność zagrywaną po dobraniu karty. Zaś na dole zasady punktacji na koniec. I tyle.

Rzut okiem na kartę niemal natychmiast mówi nam do czego jej użyjemy. Czy nam się przyda, o jakie warunki warto zadbać po jej dobraniu i tym podobne. Dzięki temu tempo gry jest szybkie. Przestoje owszem pojawiają się bo zawsze mamy do wyboru jedną z sześciu kart. Zatem warto rozsądnie zaplanować co i gdzie dołożyć. Gra się kończy w momencie uzupełnienia dziewiątego pola Przez wszystkich graczy. I tutaj sąsiedztwo poszczególnych kart albo ich pozycja w jednym z trzech wierzy czy kolumn jest kluczem do dobrego wyniku.

Jak grać?

Zamek Kombo to gra w układanie tableau trzy na trzy. Punktujemy tu niemal za wszystko co można. Za wymienione wcześniej ułożenie kart w konkretnym wierszu czy kolumnie. Za sąsiedztwo czy zwyczajnie za obecność karty na stole. Za kolory lub rozdaje herbów, albo ich brak. Dużo warunków i naprawdę wciągający system. 

Jak na tak mały i szybki tytuł Zamek Kombo wymusza kombinowanie. Poszczególni mieszkańcy zamku czy wioski mają swój koszt. Aczkolwiek zależnie od tego co dobraliśmy wcześniej czy dobierzemy później, nawet i te tanie bądź darmowe karty mogą nam pięknie zapunktować. Zatem nawet jeśli spłuczemy się na początku z zapasów złota to wynik jeszcze nie jest przesądzony. Zresztą jak nazwa gry wskazuje, kombinacje odpalane są niemal co turę. I pubudzają nieustanny dopływ endorfin. Właściwie po każdym ruchu czujemy się wynagradzani za nasze poczynania.

Ta gra potrafi lekko uzależnić. Do tego stopnia, że każda pierwsza partia jaką rozegrałem w Zamek Kombo kończyła się na kolejnym rozdaniu pod nową potyczkę. Spora w tym zasługa angażujących mechanik. Prostych acz skutecznie przykuwających do stołu. A także wartkiej rozgrywki. Oraz szybkiego rozłożenia. Z pudełka wyciągamy dwie talie, po przetasowaniu rozkładamy dwa rzędy po trzy karty oraz figurkę posłańca. Do tego każdy bierze nieco grosza i dwa klucze. I właściwie tyle, możemy zacząć trzepać kombosy.

Szybka i cwana planszówka

Zamek Kombo przyszło mi ogrywać jedynie w wariancie dwuosobowym. Wówczas partia zamykała się w dziesięciu minutach. I zawsze był to czas gęsto wypełniony treścią. Złożoność gry jest idealnie dopasowana do jej długości. Zresztą jak już wspomniałem, nie zdarzyło mi się wyciągnąć gry tylko po to by ją spakować po jednej rozrywce. Przy czym trzecia czy czwarta partia pod rząd mogą już zacząć nużyć.

Zasady tłumaczy się dość szybko, zazwyczaj powinny wystarczyć może z dwie minuty i wszyscy łapią jak grać. Instrukcja napisana jest zupełnie poprawnie. Zręcznie wprowadza w grę razem z kilkoma przykładami by nie było wątpliwości co do zasad. Wszystko tu działa jak należy. Do tego dostajemy jeszcze dwustronny kartonik ze swego rodzaju legendą opisującą wszystkie ikony w grze. Co ważne tych ostatnich jest sporo ale są unikatowe na tyle by się nie myliły. Oprócz tego każdy herb ma inny kolor oraz ikonę. Do nauczenia się wszystkich oznaczeń potrzeba może dwóch czy trzech rozgrywek. Tutaj muszę także nadmienić, że gra powinna być przyjazna osobom z problemami w rozróżnianiu kolorów. Bo oprócz nich także ikonografia dostarcza wszystkich potrzebnych informacji.

Jak na karciankę przystało sporo w grze losowości. Co skrzętnie jest maskowane przez fakt, że zawsze mamy do wyboru jedną z sześciu kart. Da się także odświeżyć “rynek” podmieniając karty do dobrania nowymi. A nawet jeśli nie mamy kasy to możemy dociągnąć jedną zakrytą z wierzchu talii za co zarobimy nieco złota i klucze. Ta sama w sobie nie będzie nam punktować. Aczkolwiek nadal może liczyć się nam do punktacji u innego mieszkańca wioski bądź zamku. Także przez całą grę nie czujemy się niczym zblokowani. Piękna sprawa.

Podsumowanie

Zamek Kombo to czysty wywar z fillerka. Samo gęste. Podręcznikowa wręcz definicja małej gry, która idealnie wypełni czas między dużymi tytułami. Ale po jednej zagranej potyczce zapewne odpalimy kolejną i szybko się okaże, że ten niepozorny tytuł potrafi być czasem czymś więcej niż jedynie przystawką. Zdecydowanie polecam.

Więcej informacji o grze znajdziesz na Planszeo.

Dla tych co wolą posłuchać

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *