popslinger

PopSlinger – recenzja Xbox Series X/S

PopSlinger – Słodkiego, (nie)miłego życia

Ach, nostalgia! To takie słodko-gorzkie uczucie, gdzieś pomiędzy tym ciepłem na serduszku, gdy sięgamy do radosnych wspomnień, kiedy gówniarzami będąc radowało nas prawie wszystko, a tymi momentami kiedy sekwencje gameplayu przerywa ciemny ekran ładowania i w odbiciu telewizora objawia się nasze lekko zblazowane, ok. 40-letnie ciało i uświadamiamy sobie, że tamte czasy już nie wrócą. Może dlatego w grze PopSlinger loading screeny są białe i twórcy nie chcą, żebyśmy orientowali się, że gra wyszła w 2024 roku. Niemniej jednak, deweloperzy nie po raz pierwszy sięgają po ten sentyment, serwując nam tytuły, które mają rozbudzić wspomnienia i przywołać ducha dawnych lat. 

Kiedyś to było

PopSlinger zabiera nas w podróż do czasów, kiedy pixel miał rozmiar kostki cukru, a muzyka chiptune była szczytem muzycznej awangardy. Ale czy sentyment wystarczy, aby gra stała się hitem? Cóż, usiądźcie wygodnie, bo ta recenzja zabierze was w podróż, z której możecie chcieć wrócić szybciej niż się spodziewacie.

poposlinger

Frustrujące wyprawy po retro-krainie

PopSlinger to swoisty hołd dla gier z lat 80., dwuwymiarowy, scrollowany shoot’em up z widokiem z ukosa, który miał być mostem łączącym przeszłość z teraźniejszością. Gra zanurza graczy w wizualnej i dźwiękowej estetyce lat 80., od aberracji chromatycznej po rozmyte tekstury przypominające stare anime. Muzyka i efekty dźwiękowe, nasączone duchem synth-popu i dźwiękami wczesnych komputerów osobistych, wywołują silne skojarzenia z tamtą epoką. Stylistycznie gra trafia w dziesiątkę, tworząc atmosferę, która może porwać każdego, kto tęskni za estetyką tamtych lat. Ale o ile sama koncepcja brzmi obiecująco, o tyle wykonanie pozostawia wiele do życzenia. 

Walka nie tylko z wrogiem

Przygotujcie się na walkę nie tylko z hordami przeciwników, ale również z interfejsem i kamerą. Ta ostatnia zdaje się mieć własną wolę, często ustawiając się w najmniej odpowiednich momentach. A interfejs? Może i retro, ale w najgorszym wydaniu – nieintuicyjny i frustrujący. Nie grajcie na analogu, pływanie postaci jest wtedy nieznośne – twórcy tutaj najwyraźniej uznali, że 4-kierunkowy D-Pad to jedyny słuszny kontroler.

popslinger

Pułapki czasu

Rozgrywka PopSlinger wydaje się być żywcem przeniesiona z epoki Nintendo Entertainment System. Mechaniki poruszania się pomiędzy levelami, kontrola postaci, strzelanie, a nawet sztuczna inteligencja przeciwników, wszystko to przywodzi na myśl klasyki z lat 80. Nie ma tu mowy o innowacjach czy modernizacji – to czysty retrogaming, w którym nawet unikalna dla gry mechanika tworzenia kombosów przez pokonywanie przeciwników w określonej kolejności kolorystycznej, choć ciekawa, nie wystarcza, by uzasadnić wybór właśnie tej gry spośród morza podobnych tytułów.

Ta gra jest jak podróż do przeszłości, w której każdy krok naprzód wydaje się być krokiem wstecz. Przeciwnicy atakują z miejsca, którego często nie możemy zobaczyć, a przez błędy w projektowaniu perspektywy, trafienie w nich to kwestia szczęścia, a nie umiejętności. Wszystko to sprawia, że PopSlinger jest grą wymagającą, ale z niewłaściwych powodów. Walki z bossami, które powinny być kluczowymi momentami gry, zamieniają się w epicką bitwę z kamerą i perspektywą, z której nie zawsze wychodzimy jako zwycięzcy. Twórcy zdają się czerpać z „najlepszych” przywar gier sprzed dekad, zapominając, że pewne błędy powinno się zostawić w przeszłości.

Nostalgia nie wystarczy

Szukałem w PopSlinger czegoś więcej niż tylko retrogamingowej powłoki. Liczyłem, że gra pokaże mi, jak można łączyć nostalgię z nowoczesnymi mechanikami, tworząc coś wyjątkowego i porywającego. Chciałbym móc powiedzieć coś pozytywnego o PopSlinger. Faktycznie, momentami czułem się jakbym znów był tym gówniarzem siedzącym przed kolorową tubą CRT, z padem w rękach i niekończącym się zapasem entuzjazmu. Ale to uczucie szybko mijało, zderzając się z rzeczywistością gry, która za bardzo stara się być retro, zapominając o tym, co w rozgrywce najważniejsze – przyjemności z gry.

Dla zagorzałych fanów retro może stanowić chwilową rozrywkę, ale jeśli szukacie czegoś więcej niż powierzchownej podróży w czasie, to niestety ta gra nie spełni waszych oczekiwań – lepiej odpalcie sobie jakiegoś „oryginalnego” klasyka na retro-konsolce albo na Nintendo Switch Online. Albo po prostu zostawcie wspomnienia tam gdzie ich miejsce i zagrajcie w coś świeższego. Na tego gościa/gościówy w odbiciu telewizora czeka jeszcze wiele nowych gamingowych wspomnień.

[Mac]

popslinger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *