Żółtodzioby – recenzja komiksu

Nie zapomnij do nas zajrzeć – > Facebook Logo Instagram Logo Spotify Logo

Lata 80, kalifornijskie słońce, MTV i hałas miniaturowych kółek po asfaltowych nawierzchniach.
Żółtodzioby kwartetu Remender, Posehn, Parson i Dinisio kręcą się dokładnie wokół tych spraw!

Nowy dom, nowy start

Rick po raz kolejny przeprowadza się wraz z rodziną do nowego miejsca. Stając po raz kolejny przed wyzwaniami typu nowe miejsce, nowa szkoła, nowi znajomi. Chwilę to trwa, ale zaprzyjaźnia się z podobnymi sobie outsiderami. Wspólne śmiganie na desce, sesje na Commodore, wagary w salonach arcade, pierwsze miłości. Pełen przekrój nastoletnich zajawek. Po drugiej stronie medalu problemy rodzinne, konflikty z prawem, obite twarze i zęby powybijane nie tylko na rampie. 

Do tego młodość w czasach, kiedy to, dzieciaki i ryby głosu nie mają, więc jedyne osoby przejmujące się ich losem to rówieśnicy.

W rytmie punk rocka

Wszystko to zostało kapitalnie przedstawione w Żółtodziobach. Komiks z jednej strony jest bardzo dynamiczny i można bardzo szybko go przelecieć. Ale przy takim podejściu do lektury czytelnikowi ucieknie masa szczegółów i smaczków poukrywanych w praktycznie każdym kadrze. Każdą glebę czy cios deską prosto w zęby odczuwamy osobiście. Tak, brutalności też nie zabraknie, czy to w postaci pijanej drużyny futbolowej czy drobnej dziewczyny ratującej kolegę przed ochroniarzem parkingu.

Żółtodzioby to też opowieść o przyjaźni, choć momentami trudnej, jak to u nastoletnich buntowników bywa. Z kart komiksu bije wyczuwalna chemia między Rickiem a Brianem. Choć na co dzień nie szczędzą sobie złośliwości i kopniaków w tyłek to są w stanie zrobić dla drugiego wiele. Nie to, że się też co chwila nie podpuszczają o jakieś challange czy podrywy. Zielonego kolorytu przy punk rocku dodaje chłopakom Mike. A i trzy Jenki dla kontrastu potrafią im pokazać, że deskorolka to nie jest domena faceta.

żółtodzioby

Nostalgia ze ejtisami

Fabularnie Żółtodzioby to w zasadzie kolejna kalka amerykańskich filmów o młodzieży dla młodzieży. Ale podana w taki sposób, że najzwyczajniej w świecie się to dobrze czyta. Chłopaki mają przerąbane w życiu, ale mają siebie i swoje zajawki. Czytelnikowi nie sposób będzie nie poczuć sympatii do ekipy głównych postaci. 

Nie brakuje nostalgii i tęsknoty za ejtisami. Muzyką Duran Duran puszczaną w MTV, Kurtem Russelem uciekającym z Nowego Jorku i Pac-Manem na automatach. Humor, także ten czarny, jest wszechobecny, a autorzy nie szczędzą bohaterom złośliwych nieprzyjemności.

Język młodzieży lat 80 całkiem dobrze przełożono też na polskie realia. W kilku miejscach złapać można tłumaczenie, które mogło się udać tylko u nas, ale jakże pasuje do opisywanej rzeczywistości.

żółtodzioby

Ale jak to wygląda!

Kreska! Kreska jest niesamowita! Nie do końca realistyczna, ale szczegółowa, ludzkie oblicza wyrażają dziesiątki emocji, których nie da się pomylić z innymi. Postacie narysowane są bardzo wyraziście, wręcz przerysowanie! Ale robią piorunujące wrażenie, i nie sposób się dziwić, że Rick robi maślane oczka do Samry, nawet gdy ta karmi go muzyką, której nie lubi, ale przecież się nie przyzna. 

W kadrach przeważnie jest bardzo kolorowo i jaskrawo. Gdy chłopaki popadają w tarapaty zmieniają się one w ciemne odcienie czerwieni, które dopasowują się do groźnego nastroju i lejącej się juchy.

Do Żółtodziobów zasiadłem z niemałymi oczekiwaniami już po samym obejrzeniu okładki, które potęgowane były dodatkowo zachętą od samego króla skejtów Tony’ego Hawka. Absolutnie się nie zawiodłem, oczekiwania zostały zaspokojone z nawiązką.

żółtodzioby

A w komiksie znalazłem też część swojej młodości, choć przypadła ona na późniejsze lata i realia, ale chyba w końcu każdy nastolatek miewa podobne przeżycia. 

Komiks zdecydowanie polecam! A swój egzemplarz dumnie odkładam na reprezentatywną półkę!

Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Nagle!

żółtodzioby

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *