Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
![]()
Spółka ZOO: Witaj w świecie brutalnych interesów! Sprzedawaj drogo, kupuj tanio. Spekuluj cenami, lobbuj za swoim i podkładaj kłody pod nogi przeciwnikom! Niech nie zwiedzie was bajecznie kolorowa oprawa graficzna! Tutaj walczy się bez litości o każdą monetę i owoc!
Spółka ZOO – owocowy festiwal kolorów
Spółka ZOO od frontu to piękna komiksowa okładka. Która kryje równie kolorowe plansze, przedstawiające główny magazyn owoców i siedziby zwierzęcych spółek. Dużą ilość kolorowych kart i kartonowych żetonów. Wszystko to utrzymane w tonie radosnej kreskówki dla dzieci! Bo i dla dzieci gra się nada, a nawet nauczy ich podstawowych praw ekonomii.

Folwark zwierzęcy na opak
Zwierzaki na pewnej farmie bogatej w trzy rodzaje owoców odkryły kapitalizm. Uznały, że wymiana owoców jeden za jeden nie jest do końca właściwą drogą. Stworzyły walutę i zaczęły handlować tymi owocami za pieniądze. Dodatkowo zaczęły się tworzyć spółki, co pociągnęło za sobą handel udziałami, i całą maszynę giełdową.
Każda gra składa się z pięciu rund, rundy te podzielono na dwie fazy: Akcji i rynku. Faza akcji to trzy kolejne tury w której gracze mogą kupować bądź sprzedawać owoce, udziały w spółkach. Ale także i zatrudniać pomocników, wykupywać karty, które mogą pomóc albo zaszkodzić spółkom w fazie rynkowej.
Akcję wykonujemy wykładając jeden z sześciu żetonów akcji. Zasady zakupów są proste: Udział w spółce i owoc ma ustaloną konkretną cenę. Gdy kupujemy cena idzie do góry, po sprzedaży spada. Na cenę mogą też wpłynąć właściwości zatrudnionych pomocników.

Kupuj, sprzedawaj, lobbuj, spekuluj!
W fazie rynkowej odsłaniamy po kolei karty umieszczone przy każdej spółce i wykonujemy działania, które kryją. W tym momencie do magazynów spółki trafiają owoce z głównego magazynu, można również kupić bądź sprzedać udział bądź owoc. Takie jest założenie podstawowych talii spółek. Ale w fazie akcji przecież można karty dobrać i wtasować je do dowolnej talii spółki! Oczywiście negatywne skutki zalecane wtasować do spółki gdzie nie posiadamy udziału, a pozytywne karty wręcz przeciwnie! Choć i to nie gwarantuje, że nie trafimy na krach na giełdzie: Jedną z akcji jest również spekulacja: Możliwość podejrzenia kilku kart, i przełożenie jednej z nich do innej spółki!
Końcowym działaniem fazy rynku jest pobranie z magazynu spółki owoców przez każdego z udziałowców. Oczywiście tych może nie starczyć dla każdego udziałowca.
Koniec rundy, zmiana pierwszego gracza i od nowa!

Trochę urozmaiceń
Po pięciu rundach sprzedajemy wszystkie udziały oraz owoce i liczymy zdobyte punkty, wygrywa ten, który zdobył ich oczywiście najwięcej.
Gdy już znudzi się podstawowa rozgrywka do gry można włączyć dodatkowe karty. Losowe wydarzenia, które wpłyną na losy spółek, bądź dodatkowe cele do zrealizowania.
Gdy zabraknie żywych graczy, można włączyć do gry boty.
Grać można już w pojedynkę, wtedy “karciani” gracze są niezbędni, żywych graczy musi być przynajmniej dwóch. Wtedy kłody pod nogi podkładamy bezpośrednio sobie. Zdecydowanie rumieńców gra Mateusza Kiszło nabiera gdy o prym na giełdzie bije się przynajmniej trzech kandydatów do najlepszego kapitalisty farmy!
Stonowana losowość, dużo kłód pod nogami
Losowość jest niemała, ale Spółka ZOO nie jest jej festiwalem. Szczęściu zawsze należy pomóc odpowiednio grając na owocowej giełdzie, mając na uwadze, że przeciwnik nie będzie grać pod nas. Taktyka, która dała ci zwycięstwo rozgrywkę temu może też dzięki działaniom innych totalnie się nie zdać. Co z tego, że byłeś cytrynowym monopolistą, kiedy były drogie? Teraz ich ceny mogą nie wzrosnąć przez całą rozgrywkę i nie dadzą tyle punktów co ostatnio.
Negatywna interakcja? Ależ oczywiście! W takim tytule nie mogło jej zabraknąć i nie oprzeć o nią rozgrywki. Kapitalizm nie bierze jeńców!
Taka konstrukcja gry gwarantuje też sporą regrywalność. Nie zdarzyły się nam dwie identycznie wyglądające rozgrywki, mimo prób stosowania tych samych taktyk.

Kolorowe kartoniki
Wykonanie Spółki ZOO jest solidne. W kartonie oprócz sterty kartonowych żetonów znajdziemy także foliowe woreczki, by to wszystko opanować już po wypchnięciu ich z wyprasek. Kartonowe elementy są solidnie wykonane. Karty również nie budzą najmniejszych uwag. Chyba, że te co każda gra karciana: Trudno je podnieść nie dojeżdżając nimi do krawędzi stołu!
Grafiki są bajecznie kolorowe i komiksowe. Zwierzaki na nich stroją miny odpowiadające działaniom odpowiednich kart. Na pozytywnych uśmiechają się szeroko, na negatywnych rozdziawiają ustaw w przerażeniu. Zdecydowanie nie brak im ani humoru, ani uroku.
Żeby nie było idealnie
Jedyne uwagi jakie mam względem Spółki ZOO, to nie do końca czytelne działania niektórych kart. Korespondując z autorem, chyba nie tylko ja zgłosiłem podobne uwagi, gdyż na stronie wydawcy Coconut Salad zostało stworzone FAQ, które odpowiada między innymi na moje wątpliwości co do zasad.
Z planszówką spędziłem wiele przyjemnych minut. Z pewnością będę do niej wracał. Zdecydowanie mogę ją również polecić każdemu, kto lubi się pokłócić z żoną i przyjacielem, że jak śmiał sprzedać tę cytrynę akurat teraz! Kiedy masz na nią monopol i przez to stracisz 20 zwierzodolarów! Które były Ci potrzebne do zwycięstwa.
Za egzemplarz recenzencki Spółki ZOO dziękujemy wydawnictwu Cononut Salad
Po więcej informacji o grze zapraszamy na Planszeo
