Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
Koszykówka. Dla jednych to pasja, dla drugich zwykła rozrywka. Jeszcze inni marzą, że pomoże się im wyrwać z małej miejscowości i pozwoli zrobić światową, albo przynajmniej krajową karierę. Na pewno jest całym życiem dla bohaterów Sezonu Spadających Gwiazd autorstwa Marcina Podolca.
Chłopaki gdy nie grają meczu ani nie trenują, to spotykają się, żeby luźno porzucać do obręczy. Mecz gwiazd NBA jest wydarzeniem, które w środku nocy budzi ich do TV. Nawet gdy nie grają i nie oglądają koszykówka stanowi jedyny temat do rozmów.
Dzieciak mający ojca w Stanach Zjednoczonych chwali się oryginalnymi jerseyami NBA a inny ma zrobiony włosy a’la Allen Iverson.

Koszykówka to życie
Krótko mówiąc, koszykówka to życie, ale odnoszę wrażenie, że można by tu zastosować każdy inny popularny sport. Bo koszykówka jest tu tylko pretekstem by pokazać perypetie grona znajomych. Głupie żarty, wzajemne sympatie i animozje. Konflikty mniej lub bardziej na serio. Jeden z chłopaków ma ojca siedzącego w Stanach, innego ciągle siedzi przed TV. Ot codzienność nastolatka na przełomie XX i XXI wieku. A koszykówka? Autor komiksu Marcin Podolec sam trenował ten sport, nic dziwnego więc, że ubrał tę historię w płaszczyk basketu. A sam Sezon, choć może nie jest autobiografią, to nie sposób nie odnieść wrażenia, że zawiera jej elementy.
Każda ze stron to sześć kadrów stanowiących oddzielną historię, choć w ogólnym rozrachunku wszystkie łączą się ze sobą w spójną całość pod tytułem Sezon Spadających Gwiazd. Na jednej stronie drużyna jedzie na mecz, na kolejnej główny bohater opowieści samotnie rzuca piłkę w towarzystwie swojego psa, a na jeszcze kolejnej rezygnuje z grania i próbuje się odnaleźć (bezskutecznie) w życiu bez sportu.
Czytając ten komiks widziałem też migawki ze swojego własnego dzieciństwa. Jak widać nie ma znaczenia czy małe czy większe miasto – dzieciaki i ich zachowania wszędzie były podobne.

Kolorowo, choć w czerni
Sezon Spadających Gwiazd to arcyciekawy nostalgiczny powrót do przeszłości. Wypełniony kolorowymi postaciami zapadającymi w pamięć. Paradoksalnie choć ledwo nakreślone, to z uwypuklonymi cechami, które momentami je mocno przerysowują.
Album narysowany jest czarną kreską, kadry nie są wybitnie szczegółowe ale zawierają wszystko by przekazać to co zawierać powinny. Są czytelne a z twarzy bezproblemowo da się odczytać emocje, które targają bohaterami. Dość powiedzieć, że przy jednym kadrze z psiakiem poczułem chęć by swojego pupila potargać za uchem

Powrót do przeszłości z koszykówką w tle
Sezon Spadających Gwiazd nie jest szczególnie trudny i długi w czytaniu. Wchłonąłem go w jeden wieczór, raz po raz myśląc hehe, też tak miałem. Potrafi działać na wyobraźnię, a jeśli wychowałeś się w najntisach czy wczesnych dwutysięcznych też się na pewno nie raz uśmiechniesz pod nosem. Radosnym śmiechem raczej nie wybuchniesz. To słodko – gorzki obraz tamtych lat, z którym wielu z nas się może utożsamiać i wspomnieć z nostalgią, choć niekoniecznie chęcią powrotu. Nieważne czy wychowywałeś się w 34 czy 700 tysięcznym mieście. A jeśli do tego jesteś fanem koszykówki to poczujesz się jakbyś właśnie kończył gimnazjum i zastanawiał się jak to będzie w liceum.
za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu

Czekałam na waszą recenzję tego tytułu, dzięki 🙂
polecamy się! 🙂