Dobry Azjata – recenzja komiksu

Nie zapomnij do nas zajrzeć – > Facebook Logo Instagram Logo

Dobry Azjata – Dobry detektyw

Kiedy Edison Hark, detektyw chińskiego pochodzenia, zostaje wezwany do San Francisco celem odnalezienia zaginionej służącej, nie wie jeszcze, że ta sprawa na zawsze zmieni jego życie. Zdaje się, że typowe dla kryminałów noir zawiązanie akcji łączy się z już mniej typowym tłem i bohaterami tego typu historii.

Akcję śledzimy głównie w Chinatown 1936 roku gdzie wejdziemy głęboko w kulturę i tradycję Chińskich imigrantów w USA. W równym stopniu poznajemy zarówno kolejne rozdziały sprawy jaki i problemów dręczących azjatycką społeczność. Do tego stopnia, że chwilami zastanawiałem się, co tak naprawdę jest tłem, a co głównym wątkiem komiksu.

chop suey

Chop Suey i unikatowa mieszanka

Może to ta egzotyczna, dla przyzwyczajonego do zachodniej kultury odbiorcy, otoczka była tym co nie pozwalało mi odłożyć komiksu aż nie dotarłem do ostatnich stron? Mamy tu zręczną mieszankę klasycznego kryminału z azjatyckim stylem życia. Mimo to niczym w bingo, możemy zakreślić motywy tożsame z tym gatunkiem. Cyniczny, zmęczony życiem detektyw? Obecny. Femme fatale, zdeprawowani policjanci czy czarny charakter z wyższych sfer? Odhaczone. Jeśli pamiętasz fantastyczne Tajemnice Los Angeles z Kevinem Spacey to poczujesz się jak w domu. A mimo to Dobry Azjata ma sporo nowego do zaoferowania.

Sam wątek główny jest zwyczajnie interesujący. Choćby dlatego, że nie unika wielu dojrzałych i złożonych motywów. Scenariuszowi również pomagają nieoczywiste zwroty akcji i dobrze napisane postacie oraz nierzadko cięte teksty. Uzupełniane obficie wewnętrznym monologiem głównego bohatera. I chociaż kibicowałem Eddiemu do samego końca to jego działania nie poddają się prostym ocenom moralnym. Nie jest ani jednoznacznie dobry, ani bezwględnie zły. Czyni go to postacią z krwi i kości mierzącym się z własnymi słabościami, dylematami i wewnętrznymi konfliktami. Co jeszcze bardziej wzbogaca jego portret psychologiczny. Zresztą nie tylko jego, praktycznie każda postać, której poświęcone jest nieco więcej uwagi jest wielowymiarowa i nieoczywista do zaszufladkowania. Czuć, że ten świat żyje. Co nie jest takie zaskakujące gdy na ostatnich stronach odnajdziemy obszerną bibliografię wraz z opisem epoki.

dobry azjata

Detektywistyczna robota

Dobry Azjata nie jest komiksem przesadnie trudnym w odbiorze ale zdecydowanie wynagradza skupienie i uwagę czytelnika. Więcej niż raz zdarzyło mi się wracać kilka stron w poszukiwaniu wzmianki o postaci czy nazwisku, które zyskiwało na znaczeniu w kontekście dalszych wydarzeń. Zdecydowanie warto usiąść do tej pozycji bez zbędnych rozpraszaczy w pobliżu. Zarówno po to by nie zagubić się w wielu wątkach, fałszywych tropach czy retrospekcjach ale również dla atmosfery. Ta miejscami wręcz wylewa się z kart komiksu. Ciemne, oświetlone skąpym światłem latarni, ulice, obskurne bary czy przydymione kluby jazzowe. Wszystko to prezentuje się niezwykle klimatycznie. A mimo to kadry nie są jakoś przesadnie wypełnione detalami.

Do oprawy wizualnej ciężko się przyczepić. Wszystko jest na swoim miejscu, choć nie uświadczymy tu nadmiernie rozbuchanej kolorystyki. Graficzny całokształt dobrze współgra z opowiadaną historią, zdecydowanie stawiając główne akcenty na niej.

Kryminał, do którego jeszcze wrócę

Dobry Azjata to bardzo solidny tytuł z ciekawymi postaciami i sprawą kryminalną, którą rozwiązujemy równolegle z protagonistą. Powieść celuje w dojrzałego odbiorcę, nie tylko ze względu na seks czy przemoc ale głownie przez wielowymiarowe kwestie światopoglądowe i problemy, nie tak odległego zresztą, świata. Co przypadło mi do gustu. Miejscami również łatwo zgubić się w gąszczu nazwisk i wydarzeń. Choć nie jest to lektura dla wszystkich, polecam. Zdecydowanie jedna z pozycji, do której zamierzam jeszcze kiedyś wrócić.

dobry azjata

1 thoughts on “Dobry Azjata – recenzja komiksu”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *