Nie zapomnij do nas zajrzeć – >
Void Rivals Tom 3 to kolejna część space opery Kirkmana łącząca uniwersa Transformersów i G.I. Joe. Jak przystało na cykle tego autora jest to kontynuacja bezpośrednia i znajomość poprzednich części jest wymagana. Czy warto zatem zainwestować swój czas i pieniądze w serię, która ma szansę dobić objętością do innych dzieł ww. artysty? Po lekturze Tomu 2 nie byłem tego pewien. Nowa odsłona serii rozwiała jednak moje wątpliwości.

Epopei ciąg dalszy
W trzecim albumie historia wyraźnie przyspiesza. Niczym po krytyce poprzedniego, gdzie fabuła ciągnęła się miejscami zbyt mozolnie, tym razem otrzymujemy potrzebny zastrzyk akcji. Rozdzielenie Daraka i Solili wpływa pozytywnie na tempo. Wymuszając częstsze przeskoki między poszczególnymi wątkami. Jednocześnie każdy z nich sam w sobie jest całkiem interesujący. I coraz jaśniej na horyzoncie majaczy motyw spinający parę głównych bohaterów. Co ważne, wątek główny sprawia wrażenie zaplanowanego i przemyślanego.
I gdyby tego było mało dochodzi kolejna frakcja – Kobra. Póki co jeszcze nie wiadomo jaki wpływ wywrą na świat przedstawiony. Motyw transformersów także zalicza powrót. Tym razem będzie nam dane poznać tło splatające uniwersum Energonu z G.I. Joe. I przyznam, że robi się bardzo interesująco. Cześć luźnych wątków powoli trafia na swoje miejsce ukazując większą linię narracyjną.
A to nie wszystko co nas czeka w trzecim tomie Void Rivals. Bo choć niektóre wątki z satysfakcją faktycznie się domykają, to często także prowadzą do utworzenia nowych. Tak wciąż jest sporo historii do opowiedzenia. Niektóre postacie zaliczają jedynie gościnny występ. Co prawda głównie by podtrzymać nasze zainteresowanie lekturą.

Jeszcze więcej akcji
Miałem sporo zarzutów pod adresem drugiego albumu. To Void Rivals Tom 3, z pomocą wyżej wymienionych zabiegów fabularnych, jest obecnie zdecydowanie najlepszą częścią serii. A co za tym idzie poprawia umiarkowany poziom poprzednika.
Lorenzo De Felici ponownie stanął nad stołem kreślarskim. Zastosowana kreska i kolory mają w sobie ten retro futurystyczny sznyt. To już mocno osobista preferencja czy komuś przypadnie do gustu taki zabieg. Osobiście nie mam z tym problemu. Komiks chłonąłem z przyjemnością, czego zasługa także ilustracji.
Odpowiedź na pytanie postawione we wstępie jest jak najbardziej twierdząca. Po nieco przeciągniętym drugim tomie opowieść wskakuje na żwawsze tory. Przy czym trzeba uczciwie nadmienić, że wyraźnie spokojniejsza część druga oferowała dzięki temu więcej, tak potrzebnych, motywów budowania postaci. Tutaj już nie musimy zagłębiać się w przeszłość bohaterów. Dzięki czemu Kirkman w całkiem interesujący i satysfakcjonujący sposób zawiązuje fabułę. Odnoszę wrażenie jakby pierwsze trzy części stanowiły jedynie wstęp do czegoś większego. Void Rivals Tom 3 jest bardzo dobrą kontynuacją. To niezły album, który z sukcesem rozbudza zainteresowanie serią.
Za komiks do recenzji dziękujemy wydawnictwu Nagle!