Status 7 okładka Nagle! Comics

Status 7 – recenzja komiksu

Nie zapomnij do nas zajrzeć – > Facebook Logo Instagram Logo

Dawno temu, w czasach tryumfalnego pochodu prasy drukowanej, w Magazynie Cyber Niekulturalnym Reset ukazywały się komiksy Roberta Adlera i Tobiasza Piątkowskiego. Czasopismo Reset zamieszczało na swoich łamach wiele prac komiksiarzy oraz znany był z tego, że poruszał tematy nie tylko związane stricte z grami. Tematyka komiksowa była różna, również wśród tytułów tworzonych przez duet Adler/Piątkowski. Na fali crossoverów i mierzenia się różnych bohaterów z łowcą z kosmosu pojawił się Gołota vs Predator. W tęsknocie za estetyką kryminałów z lat 70-tych publikowano Górskiego i Butcha, i wszystkie te pozycje były naprawdę fajne. W moim osobistym rankingu jednak największą estymą cieszył się i moim ulubionym tytułem był Breakoff z serii Status 7.

Status 7 był jednym z moich pierwszych spotkań z cyberpunkiem jako takim. Choć filmowo szlaki przecierały mi już Johnny Mnemonic, Ghost in the Shell i Matrix, a książkowo zamajaczył gdzieś William Gibson i system RPG o znanym tytule, to Breakoff drukowany w odcinkach w Resecie dość mocno wrył się w pamięć.

Status 7

Przyczyna tego faktu nie jest trudna do określenia. Przede wszystkim komiks był w bardzo swojskim klimacie. Pełen odniesień do współczesności. Pełen drobiazgów, które nie tyle nie pachniały obco i odlegle, co wręcz przeciwnie – były bardzo bliskie nastoletniej duszy i sercu.

Dodatkowo, pozycja Piątkowskiego i Adlera nie ustępowała rozmachem zachodnim produkcjom. Pościgi, wybuchy, broń, biuściaste panienki. Do tego wydarzenia działy się w prawdziwym olbrzymim megapolis, jakim była Warszawa, które wreszcie pachniało cywilizacją. Nie jakimś zaściankiem, próbującym dogonić zachód. Polska jawiła się tu globalnym bytem, potężnym, z niegdysiejszymi koloniami, które na modłę kolonialną były wyzyskiwane i toczono kiedyś w nich wojny. Polska zobrazowana na kartach Statusu 7 najpierw mocno się rozwinęła, by mogła w cyberpunkowym duchu upadać przez rozwój technologii i tonąć w dehumanizacyjnych procesach.

Po trzecie, fabuła nie tylko była zwięzła, wartka i porywająca. W wielu cyberpunkowych przypadkach, na które natrafiałem, scenariusze często nie trzymały się kupy lub były tworzone na siłę, a Adler z Piątkowskim stworzyli świetną pozycję, którą nie tylko doskonale się czytało, ale która również dostarczała mnóstwo radości. Można się było rozkoszować wspomnianą szczegółowością w zbudowanym świecie. Ta drobiazgowość w detalach kryjących się na drugich planach. Można było zatracić się w poszukiwaniu kolejnych odniesień do popkultury w napisach na murach, billboardach czy ekranach witryn sklepowych. Wszechobecny był tez humor. Welocyraptor i Rączy Czesław weszły nawet u nas do szkolnego i studenckiego żargonu (nie pytajcie), a po lekturze Breakoffa jeszcze bardziej zapragnąłem wejść w posiadanie karabinu pulsacyjnego M41A (wiecie, były w „Obcym 2”).

To wszystko działo się już w 1999 roku, wydania zbiorcze obu części wypuścił Egmont kilka lat później. Nagle! Comics postanowiło przypomnieć o Statusie 7, wydając go w zbiorczym albumie, zawierającym obie części serii (Breakoff i Overload) i jest to niezmiernie dobra wiadomość. Wysokiej jakości papier i twarda oprawa powinny być skutecznym środkiem wyciskającym scalperskie łzy. Ceny starych wydań na allegro osiągały już niepoważne poziomy, także jeżeli z jakichś powodów ktoś nie posiada własnych egzemplarzy, to decyzja o zakupie pozycji od Nagle! wydaje się być prosta.

Jeśli jednakowoż Status 7 znajduje się już na Waszych półkach to należy wiedzieć, że poza wysokiej jakości wydaniem dodatki mogą okazać się nieco rozczarowujące. Po dwudziestu kilku latach oczekiwania na ponowne wydanie raczej chciałoby się dostać coś więcej niż przedmowa Jacka Dukaja (choć absolutnie nie narzekam – teksty tego pana czytać warto i trzeba, bo pisze mądrze i ciekawie), krótkie bio autorów, kilka szkiców koncepcyjnych i alternatywnych okładek i … koniec.

Może to mały chłopiec siedzący gdzieś wewnątrz mnie płacze, że dostał wspaniałego cukierka, słodkiego i smakowitego, ale zbyt małego. A może jestem już starą marudą. Niemniej jednak chciałoby się więcej i oczekiwałoby się więcej. Ale – jak już wspominałem – i tak wydruk Statusu 7 przez Nagle! Comics jest dobrą wiadomością. Zakup po ludzkiej cenie starych wydań wydrukowanych jeszcze przez Egmont graniczy z cudem, a komiks tej rangi i tej zawartości powinien znaleźć się w każdej bibliotece. Jakaś usługa streamingowa powinna już dawno zabezpieczyć prawa do ekranizacji.

Status 7

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *