Smoczy Rycerz

Smoczy rycerz – Dolina bez powrotu – Tom 2 – recenzja komiksu

Nie zapomnij do nas zajrzeć – > Facebook Logo Instagram Logo Spotify Logo

Opowiadania fantasy mają w sobie ogromny potencjał na to, by rozciągać się w wielotomowe sagi. Może i jestem ignorantem w tym temacie, ale jakoś wydaje mi się, że znam więcej serii z gatunku fantasy niż jednostrzałów. Kontynuacje niektórych tytułów przyjmuję z radością, a przy niektórych z serii żałuję, że nie poprzestały na jednej opowieści. Z komiksem Tanazilo i Arioli mam niejaki kłopot, a to dlatego, że Smoczy Rycerz ma w sobie niewątpliwe walory. Jako kontynuacja odtworzonej legendy z średniowiecznych rękopisów rozsianych po Europie jawi się jako niesamowita ciekawostka. Ale jest to pozycja, która potrafi zgrzytać w zębach aż do pokruszenia szkliwa.

Smoczy Rycerz

Smoczy rycerz kontratakuje

Dolina bez powrotu podejmuje historię zaraz po wydarzeniach z części pierwszej komiksu. Wyspa Smoczego Rycerza Sivara jest zniszczona, a ten wraz z przyjaciółmi powoli ją odbudowuje. Pewnego dnia morze na brzeg wyrzuca Lyanę, która ma na pieńku z pirackim przywódcą, niejakim Owainem, mającym w planach podbicie całego królestwa Artura. Sivar wraz z przyjaciółmi oczywiście bez namysłu postanawiają wesprzeć rozbitka, co prowadzi do konfliktu, który również wiele wyjaśni w kwestiach rodzinnych Sivara.

Bez namysłu i bez planu – myślę, że taki podtytuł bardziej by pasował do Doliny bez powrotu. Bohaterowie rzucają się bowiem na przeciwności losu bez jakiegokolwiek pomyślunku, jakby wiedząc, że ostatecznie wszystko ułoży się po ich myśli, i autorzy i tak przyjdą z pomocą. W najgorszych chwilach rozwiazanie kłopotów albo samo na nich wpada, nagle przypominają sobie stare przysłowia tudzież w inny sposób „jakoś dają radę”. Czytając Smocznego Rycerza miałem to samo wrażenie, które ostatni raz towarzyszyło mi podczas lektury trylogii husyckiej, kiedy to główny bohater zawsze był wybawiany z opresji przez kumpli ze studiów.

Ten manewr działa też w odwrotną stronę. Kiedy nic się nie dzieje, i zachowanie dynamiki opowieści wymaga, by coś się stało, to któraś z postaci musi zrobic coś głupiego i nieodpowiedzialnego, a przy tym zupełnie z czapy – byleby posunąć akcję do przodu.

Ta naiwność i prostota rozwiązań świetnie odnalazłyby się gdyby Smoczy Rycerz był adresowany do dzieci i młodzieży. Ta baśniowość osnuta tajemniczą mgłą z Avalonu zyskałaby zupełnie inną perspektywę, w której naiwna narracja absolutnie trafiałaby do młodego odbiorcy. I pewnie byłoby tak, gdyby nie fakt, że autorzy pokusili się o kilka scen dość krwawymi rozwiązaniami. Zgoda – nie ma tego zbyt dużo, niemniej jednak w mojej ocenie delikatnie to psuje opcję „komiksu dla dzieci”.

Smoczy Rycerz

Rycerz w skrzypiącej zbroi

Irracjonalne zachowania bohaterów i zbyt duża naiwność kroków fabularnych do mnie nie przemawiają. Choć bardzo się starałem, nie byłem w stanie aż tak bardzo zawiesić niewiary, by stwierdzić, że spędziłem z lekturą dobrze czas. Bardzo żałuję, że autorzy postanowili wpleść elementy zawierające brutalne walki oraz kaleczenie się bronią białą, bo bez tego Smoczy Rycerz obroniłby się jako wariacja na temat legendy arturiańskiej dla dzieciaków. A tak, niewielka ilość posoki trochę dyskwalifikuje tę pozycję aby trafiła w zbyt młode ręce.

Smoczy Rycerz Dolina bez poworotu fechtuje za to bardzo sprawnie rysunkami. Kreska jest kolorowa i żywa, a postaci, szczególnie fantastyczne stwory jak smoki, zjawy czy inne chowające się zwykle przed ludzkim wzrokiem stwory wyglądają świetnie. Mają sporo detali, są klimatyczne i dzięki nim jest co podziwiać. Plusem również są urocze smaczki (jak na przykład Smocze Kule z Dragon Balla, które można zobaczyć wśród skarbów podziemnego ludu. Nie wiem jednak czy sama kreska jest w stanie uratować całość jako taką i ocenę trzeba położyć na szali. W jednej ręce mamy znakomitą oprawę, świetne wydanie i cieszące oczy rysunki. W drugiej ręce mamy nieco naiwną historię z tekturowymi postaciami, które świetnie wypadłyby jako bohatorowie bajki dla dzieciaków, gdyby (acz rzadko) nie chwytali się za narzędzia robiące krzywdę innym w spektakularny sposób.

Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Timof i Cisi Wspólnicy.

Smoczy Rycerz
Smoczy Rycerz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *