Bonfire – gra planszowa

Nie zapomnij do nas zajrzeć – > Facebook Logo Instagram Logo Spotify Logo

Są takie nazwiska w świecie gier planszowych, które niemal gwarantują dobrą zabawę. Spośród twórców tytułów euro niewątpliwie na wysokie uznanie zapracował sobie Stefan Feld. Autor tyleż znany co zasłużony. Jego Zamki Burgundii nie bez powodu okupują czołówkę wszelkich rankingów. Jak zatem wygląda sytuacja z Bonfire?

Fabuła w euro?

Jak tytuł wskazuje będziemy rozpalać ogniska. Jeśli jednak budzi to w Tobie skojarzenia z serią gier od From Software to nie potrafię sobie wyobrazić odleglejszej analogii. Zamiast szlachtowania hord potworów przyjdzie nam wcielić się w gnomów pragnących wzniecić ogień wygasłych palenisk. W tym celu będziemy musieli udowodnić swoją wartość przed strażniczkami żaru wypełniając różnorodne zadania.

Po ich zaliczeniu, i mam tu na myśli ów zlecenia, rozniecimy pomniejsze palenisko. By następnie podczas procesji wysłać zrekrutowane wcześniej strażniczki po wybudowanych ścieżkach i portalach aby pilnowały ognia. Brzmi absurdalnie? Powinno bo otoczka fabularna spajająca cele i możliwe do wykonania akcje nie ma sensu. Dawno nie czułem większego dysonansu między rozgrywką, a historią, która ją wiąże. Czy to jednak źle? W żadnym wypadku. Choć czasem dobrze zgrana fabuła potrafi uprościć naukę nowej gry. Tak tutaj nie stanowi to istotnej wady.

Jak przystało na rasową strategię, Bonfire opiera się na synergii mechanik i sporej satysfakcji płynącej z realizacji obranych taktyk. Gra jest dość zaawansowana i upstrzona zestawem reguł oraz małych wyjątków, o których trzeba pamiętać. Przy czym nie jest tak strasznie jak mogłoby się wydawać z powyższego opisu. Po ogarnięciu zasad akcje robią się intuicyjne. Duża w tym zasługa niesamowicie przemyślanych akcji, które wzajemnie się zazębiają i współgrają.

Tutaj też dochodzimy do pewnego paradoksu Bonfire. Bo jednocześnie ogrywając tytuł czułem, że większość moich akcji coś mi daje i pcha do przodu. Z drugiej strony prawie za każdym razem kończyłem grę z przekonaniem, że zabrakło mi raptem jednego ruchu żeby zdobyć jeszcze kilka dodatkowych punktów. Czy to spełniając jeszcze jedno zadanie, cele wspólne, posyłając strażniczki na dalsze, lepiej punktowane miejsce, czy może pozyskać starszego specjalistę. Właściwie to uczucie towarzyszy przez całą rozgrywkę. Jakby gra składała się z samych dobrych ruchów. I od nas tylko zależy, który okaże się najlepszy. Najbardziej zoptymalizowany, wyciskający z potencjalnych akcji co się da.

W grupie raźniej

Ogrywając Bonfire w dwie osoby czasem robiło się ciasno na planszy. Przy większej ilości graczy zagęszczenie przeszkadzajek w postaci akcji rywali musi być nie do zniesienia. I jednocześnie stymulować do jeszcze większego kombinowania. I to tutaj działa cholernie dobrze. Pod tym względem gra przypomina mi równie zwarty Biały Zamek. Dużo nowsza pozycja ale również sprawiająca wrażenie bardzo kompletnej gry. Ponadto w dwie osoby Bonfire kończyłem w około godzinę, włączając w to rozłożenie i spakowanie planszówki.

Tytuł ogrywałem jeszcze w trybie solo. I sprawdza tutaj się całkiem nieźle. Automa, czyli w tym przypadku zestaw kart determinujący akcje przeciwnika, stawia spore wyzwanie. Aczkolwiek nie czuć by jakoś niesprawiedliwie oszukiwał. Wariant dla jednego gracza jest swego rodzaju wyścigiem z czasem. I całkiem dobrze sprawdza się także jako wprowadzenie do zasad.

Wykonanie jest solidne. Drewniane elementy łatwo odróżnić między sobą. I stanowią osobny typ zasobów, które pozyskujemy. Zaś karty i kartoniki z odpowiednimi wcięciami także zrobiono całkiem porządnie. Jedyne czego brakuje to solidnego insertu. W zamian za to otrzymujemy kilka woreczków strunowych. Bez szału.

Graficznie Bonfire prezentuje się dobrze. Choć to również kwestia mocno indywidualna. Ilustracje są schludne i całość oprawy jest bardzo spójna. Grafiki mnie co prawda nie urzekły, aczkolwiek gra przeważnie jest czytelna. A to w tego typu pozycjach najważniejsze. Mam jedynie uwagi do koloru przedstawiającego uniwersalną strażniczkę. Szara barwa często myliła się z wariantem beżowym, co kilka razy powodowało niepotrzebną frustrację.

Instrukcja napisane jest zrozumiale. Po jednym czytaniu sięgałem do niej przy podliczaniu punktów i czasem by zorientować się co jakiś symbol robi. Sama rozgrywka opiera się właściwie na ikonach. Zatem gra jest uniwersalna językowo.

Podsumowanie

Bonfire nie jest najnowszym tytułem. Tym bardziej polecam do ogrania miłośnikom nieco trudniejszych euro, ponieważ cena bywa bardzo atrakcyjna. Jednak mimo kilku lat na karku nie trąci myszką. To bardzo zwarta, przemyślana i kompletna strategia. Wymaga skupienia, co potrafi wynagrodzić napływem endorfin przy realizacji planów. Negatywna interakcja wynika głównie z zabierania sobie elementów sprzed nosa. I choć wizualnie nie przypadnie do gustu każdemu, tak grafiki są tak przemyślane by pomimo złożoności gładko pchać rozgrywkę do przodu.

Po więcej informacji o grze zapraszamy na Planszeo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *