Miliony gier w jednym, faktycznie kilka
Pegasus: Kultowa w naszym kraju konsola, która wielu z nas otworzyła bramę do wirtualnych światów. Będąc podróbką japońskiego Famicoma dała możliwość poznania gier w wersjach, których nie dane było krajom “cywilizowanego zachodu Europy”. W końcu dała wiele nostalgicznych wspomnień: Z wyprawami na Bałucki Rynek na czele, gdzie na szczęce rozłożony był stos żółtych “dyskietek”, które można było sprawdzić na “Pegazie” wpiętym do pięciocalowego telewizorka. Obok kartridży z pojedynczymi, całkiem niezłymi grami, w przyrodzie występowały również różnej maści składanki. Składanki, na których były tysiące różnych gier. Jak zapewne doskonale pamiętamy, na tychże składakach “million in one” było dziesięć gier na krzyż, w różnych wersjach. Przy czym różna wersja w tym przypadku oznaczała zmieniony kolor kapelusza Mario czy inna broń startowa w Contrze.
Wśród tak licznej reprezentacji składaków, dwa zyskały status kultowych, które dziś osiągają niesamowite ceny na znanym portalu aukcyjnym. Pierwszy z nich to “168 in 1”, zwłaszcza w fioletowym kartridżu, dołączany do pudełka z konsolą. Dzięki niemu już na samo dzień dobry poznawaliśmy klasyki jak Super Mario bros, Contra czy Battle City.
Drugim, otoczonym niemalże aurą boskości, składakiem jest, oficjalnie dystrybuowany przez Bobmark kartridż Złota Piątka, czyli kompilacja pięciu (a jakże!) gier ze stajni Codemasters.
Złoty strzał Bobmarku
Złotą Piątkę sprzedawano w eleganckim plastikowym pudełku z miniaturami oryginalnych grafik na okładce.
W pudełku obok kartridża była dostępna książeczka instrukcjami do każdej z gier.
Sam kartridż, w przeciwieństwie do bazarowych gier, wykonany był z niezłej jakości plastiku, a także nie był nożem ciosany tylko łagodnie zaokrąglony. Jak widać już samo opakowanie wyróżniało składankę pośród innych.
Lista gier zawartych na Złotej piątce to też ekstraklasa gier na Pegasusa.
Złota Piątka Codemasters
Pierwszym tytułem jest Big Nose the Caveman: Platformówka, w której wcielamy się we wkurzonego jaskiniowca, któremu pterodaktyl ukradł obiad. Więc ten niewiele myśląc bierze z kąta maczugę i wyrusza w pogoń. Pogoń przez szereg krain, pełnych przepaści i wrogich nam jurajskich stworzeń.
Druga gra na liście to kolejna platformówka z Big Nosem: Big Nose freaks out, w którym ponownie nasz praprzodek zostaje okradziony przez dinozaura, tym razem z kosztowności. W przeciwieństwie do pierwszej części nie poruszamy się pieszo, a za pomocą skonstruowanej przez jaskiniowca deskorolki. Światy bardziej rozbudowano, a także na modłę Sonica, wyposażono w platformy, po których można śmigać do góry nogami rozpędzeni niczym turbojeż.
Trzecią grą jest The fantastic adventures of Dizzy. Gra, zaskoczę was, platformowa. Tym razem nie jest to zwykła zręcznościówka, a bajecznie kolorowa gra przygodowa, w której jako tytułowe Jajo próbujemy odbić ukochaną z rąk czarnoksiężnika. Gra dla mnie zdecydowanie najmniej przyjazna: Zbyt wiele kombinowania co z czym użyć i gdzie się udać by pchnąć akcję dalej.
Nie tylko platformy
Czwarta pozycja na liście to nietypowa wyścigówka. Micro Machines! Widziana z lotu ptaka gra, w której ścigamy się… Zabawkami po domu i najbliższych okolicach. Miniaturowe F1 śmigają po stole bilardowym, buggy po piaskownicy, sportowe cabrio na biurku a motorówki w wannie pełnej piany. Gra będąca nie lada wyzwaniem, dla której potrafiłem zostawić włączonego Pegasusa na noc, żeby nie musieć wszystkich poziomów przechodzić od nowa. Dodatkowo posiada genialny tryb multi, przy którym kuksańców graczowi obok nie było końca.
Micro Machines stało się na tyle popularnym tytułem, że powstało wiele kontynuacji, ostatnia została wydana dość niedawno nawet na Xbox One.
Piątką na kartridżu była gra akcji Ultimate Stuntman. Historia opowiada o odbijaniu z rąk porywacza młodej pani naukowiec. Jako tytułowy kaskader do zadań specjalnych ruszamy w pogoń. A gonić za kidnaperami będziemy samochodem, motolotnią, motorówką. Będziemy biegać po dachach bloków, wspinać się po drapaczach chmur i skalistych zboczach. Niekiedy przyjdzie rozbroić bombę, a wszystko w deszczu świstających kul z broni palnej.
Gra bardzo szybka i bardzo wymagająca, osobiście nigdy jej nie ukończyłem z powodu bardzo wyśrubowanego poziomu trudności.
Złota Piątka za worek złota
Każda z powyższych gier to bardzo udane produkcje. Mało tego: wszystkie są grywalne nawet dzisiaj, mimo 30 lat na karku mogą się podobać za sprawą komiksowej grafiki i niezłego udźwiękowienia, jak na 8-bitowe warunki.
Wydanie przez Bobmark tej kompilacji faktycznie było “złote”. Niejeden posiadacz “polskiego NESa” spędził z tym składakiem długie godziny. Niejeden też zapewne żałuje w dzisiejszych czasach, że kartridż zaginął w mrokach dziejów wczesnej nastoletniości.
Ale na pewno zdecydowana większość dzisiejszych 30+ latków wspomina z ogromnym sentymentem, podobnie jak całą przygodę z “polskim Nesem”: Pegasusem.
1 thoughts on “Złota Piątka – retro wspominki”