Trzecie oko komiks Scream Comics Miasto Świateł Olivier Ledroit

Trzecie Oko Akt 1 Miasto Świateł – recenzja komiksu

Trzecie Oko jest to pierwsza część nowej serii autorstwa Oliviera Ledroita (znanego między innymi z komiksów Wika czy Requiem). Komiksy o tematyce ezoteryczno-okultystycznej działają na mnie jak lep na muchy, więc już na wstępie autor dostał duży kredyt zaufania. Piękne ilustracje na wewnętrznych stronach okładki kuszą i stanowią zaproszenie do wejścia w tajemniczy świat magii. Zatem wchodzę.

Trzecie Oko rozpoczyna się krótką przedmową rysownika Jean-Michel Nicolleta, która ma nam uświadomić, jak wielki cel postawił sobie autor –  rysownik i jednocześnie scenarzysta. Do tej pory tylko ilustrując opowieści postanowił samemu stworzyć coś niezwykłego, odpowiadając nie tylko za rysunki, ale również za opowiadaną historię. Pada porównanie do alchemicznej transmutacji – od czarno-białych kadrów do kolorowego kamienia filozoficznego, dzieła,  gdzie zadawane są pytania na temat tajemnic życia.

“Akupunktura uwolni twoje chi wzdłuż meridianów”

Okultystyczna symbolika towarzyszy nam już od pierwszej strony (pentagram, przetworzone alchemiczne symbole planet), do tego dużo cytatów z idoli kultury alternatywnej: Hermesa Trismegistosa, Lyncha, Herberta (Franka, tego od Diuny, nie Zbigniewa). Rysunki stanowią ogromną siłę tego komiksu. Dostajemy ucztę dla oczu, bardziej album niż opowieść rysunkową. Całostronicowe kadry – pejzaże deszczowego Paryża bez dialogów, wprowadzają w atmosferę tajemnicy. Kompozycja ilustracji jest bardzo filmowa. Mamy odpowiednik sekwencji otwierającej akcję, jest trzęsienie ziemi, tajemnicze sceny przemocy, emanacje nieznanych sił, wprowadzenie do tego dziwnego świata.

Głównym bohaterem jest  Mickaël Alphange, początkujący  witrażysta, który oprócz posiadania talentu plastycznego grywa na instrumentach i używa środków zmieniających świadomość. Dodatkowo cierpi na synestezję – zaburzenie, w którym dochodzi do nietypowego odbioru rzeczywistości za pośrednictwem zmysłów – na przykład  widzenia dźwięków lub czucia kolorów. Taka konstrukcja bohatera pozwala rysownikowi na epatowania różnymi odcieniami barw. Specyficzna kreska – w zimne barwy i szarości są wstawione ciepłe nitki w jaskrawych odcieniach – budzi psychodeliczne skojarzenia, lecz pasuje do tak nietuzinkowej postaci.

Rozrywkowe życie bohatera przerywa przypadkowy kontakt z kawałkiem starego witraża, okazującego się magicznym artefaktem. To zdarzenie w połączeniu z THC i muzyką rozpoczyna jego odlot w dziwny, ukryty poza murami normalności wymiar, zamieszkały przez dziwne eteryczne stworzenia. My, wierni czytelnicy, możemy mu towarzyszyć w tej podróży, ponieważ Trzecie Oko czyta się jakby samemu było się po wypaleniu blanta i przypuszczam że jest to efekt zamierzony. Dalej jest wędrówka bohatera, poszukiwanie nauczyciela, nauka kontrolowania nowych zdolności (nie będzie to spoiler jeśli zdradzę, że wynikają one z obudzonego i otwartego trzeciego oka). W miarę rozwoju zdolności postrzegania ponadzmysłowego coraz bardziej się rozjeżdża i rozmywa pełna jaskrawych barw rzeczywistość, zarówno dla bohatera, jak i dla czytelnika. Mamy dużo przepięknych kadrów, gdzie bohater w swoim wewnętrznym monologu rozpływa się nad ponad zmysłowymi doznaniami. Widać, że  autor bardzo stara się, żebyśmy weszli w tę wizję i ją poczuli. Trzeba przyznać, że całkiem mu się to udaje. Dowiadujemy się o ukrytych wymiarach, karmi się nas  okultystycznym misz-maszem – czakry, linie mocy, demony, aury, energie, świątynie, obeliski, astrologia, numerologia, gematria. Mamy rytuały, inicjację, próby, ukryte zagrożenia, wędrujemy po zakamarkach Paryża, poznajemy sekretną  stronę znanych miejsc, towarzyszy nam też cały czas pytanie – ku czemu to  wszystko zmierza? Akcja się rozkręca i wtedy Trzecie Oko się kończy.

“Ukryte pomiędzy poezją legend i neofaszyzujacym racjonalizmem naszej epoki”

Czy warto przeczytać Trzecie Oko? Mocnym argumentem za tym, by ten komiks nabyć, jest grafika. Wielkoformatowe kadry kojarzą się z graficzną ekstrawagancją Sandman – Uwertura pomieszanego z rozmachem kosmosu rysowanego przez Gimeneza w Metabaronach. Momentami aż brakuje czegoś w rodzaju strzałek z napisem „kierunek czytania”. Czy kosmiczna wizja i opisy przeżyć podmiotu lirycznego należy czytać wzdłuż strony z góry na dół czy wzdłuż obrazka w ramce, na dwóch sąsiadujących ze sobą stronach? Trzecie Oko to labirynt świadomości, w którym czułem się trochę zagubiony…

Autor idzie więc na całość jeśli chodzi o stronę graficzną. Podejmuje się karkołomnej misji przedstawienia czytelnikowi stanu transcendencji za pomocą rysunków i mocno egzaltowanego monologu wewnętrznego Mickaëla. Taki chyba jest cel tego komiksu. To co mu się nie udało to wygląd głównego bohatera – z jego wielkimi, kobiecymi ustami, kontrastującymi z gęstym zarostem oraz krowimi oczami psuł mi odbiór i nadawał chyba niezamierzony groteskowy ton. Z innymi postaciami ludzkimi też miałem problemy. Szyderczy uśmiech głównego mentora i przyjaciela Michaela Alphange, który towarzyszy tej postaci cały czas, powoduje, że czekałem na moment w którym ten oświadczy coś w stylu  “dałeś się nabrać, mój drogi, jestem zły, wbijam ci sztylet i zabieram moc”

Pewien przerost formy nad treścią wywołuje nadzieję, że główny bohater osiągnąwszy odpowiedni poziom oświecenia w końcu przystąpi do akcji. No właśnie, ja teraz chcę ciągu dalszego. Autor dał się zanurzyć w tajemniczy świat, chcę go poznawać, eksplorować a tu bach – napisy końcowe. Na szczęście to pierwsza część, więc myślę, że jeszcze się dowiemy, co bohater uczyni z uzyskanym oświeceniem. W każdym razie ja chcę to wiedzieć. Czy jest to zatem dzieło godne polecenia? Dla osób lubiących czytać o magii, okultyzmie, interesujących się new agem i rozumiejących teksty zespołu Therion – myślę. że to pozycja obowiązkowa.

Lem nazwał przedwojenną powieść “Salamandra” Stefana Grabińskiego okultystycznym produkcyjniakiem. Podobnie można podejść do tego komiksu. Mamy tu spiętrzenie dość oklepanych archetypów i motywów magicznych, za to opakowanych w zapierającą dech w piersiach oprawę graficzną. Stanowi to bardzo mocny atut tego komiksu. Jest ryzyko, że odbijecie się od tego dzieła, jeśli podejdziecie zbyt racjonalnie, oczekując thrillera z wątkiem nadnaturalnym i wartką akcją. Jeśli natomiast potraktujecie go jako jedną z szamańskich technik ekstazy, to może czekać was ciekawa podróż do granic formy komiksowej i zakamarków wszechświata/ludzkiego umysłu. To taki trochę magiczny grimuar. Może sama treść zaklęć nie jest bardzo wciągająca, ale forma księgi i efekty jej użycia nam to rekompensują. 

Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Scream Comics.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *