Co łączy: gumę turbo, foliową czapkę, Wojownicze Żółwie Ninja, H.P. Lovecrafta i Toma Hanksa?
Można śmiało powiedzieć, że jest to The Fabulous Fear Machine od Fictiorama Studios, hiszpańskiego developera znanego też z Do Not Feed the Monkey. Mieliśmy to szczęście, że udało się przedpremierowo zagrać w tę wiedzioną narracją strategię z elementami horroru, która ukazała się 04.10.2023.
Po pierwsze, styl!
Zacznijmy od tego, że The Faboulous Fear Machine to zderzenie stylów. Strategia, komiks i horror zgrywają się tutaj ze sobą w sposób niespodziewanie dobry. Na pierwszy rzut oka widać, że dla developera ważnym był łączący się ze sobą styl i przekaz. Grafika to w dużej mierze powrót DeLoreanem do amerykańskich lat osiemdziesiątych. Stronice komiksów poznawanej historii i interface utrzymany jest spójnie w klimacie. To jeden z tych tytułów indie, który zdecydowanie wyróżnia się graficznie na tle innych, przyciąga i buduje tym samym ciekawą atmosferę. To szczególna gratka dla fanów komiksów.
Ach ten interface!
Być może z początku wydawałoby się, że interface gry jest przepakowany informacjami. Ekran, choć czytelny, wypełniony jest po brzegi – miasta, legendy, sługusi, czas, ikony zasobów i wiele innych elementów mogą straszyć na screenshotach. Mimo, że to Wspaniała Maszyna Strachu, to niepewność jednak szybko mija. Tutorial dobrze przygotowuje gracza do prawdziwej rozgrywki, a w dodatku robi to z dużą dozą humoru. Zanim gracz rzucony jest w prawdziwą fabularną rozgrywkę, dostaje kartonowe miasto, na którym uczy się wszystkich potrzebnych mu mechanik.
Z czym to się je?
Tutaj właśnie należałoby powiedzieć kilka słów o rozgrywce. The Fabulous Fear Machine to gra strategiczna wymagająca dobrego zarządzania szeroko pojętymi zasobami. Gracz, wcielając się w postać “złola”, musi zarządzać czasem, generować zasoby, przekierowywać pomagierów i podejmować decyzje w taki sposób, żeby wyszedł na tym przeciwnie do znanego nam handlarza mydłem – Zabłockiego.
Na mapie świata gracz instaluje źródło terroru, niejakie serce, które rozprzestrzenia strach. To właśnie strach pozwala na dokonywanie przemian w otaczającym świecie. Dzięki niemu można osiągnąć cel, np. zostać CEO firmy. Aby to osiągnąć należy podnieść poziom strachu i/lub zapewnić w danym regionie dodatkowe warunki terroru. Gracz wysyła zatem agentów, infiltruje miasta i znajdujące się w nich ważne punkty. Następnie rozpuszcza (instaluje) w nich Legendy, karty, które rozsiewają strach. Może to być legenda o złym klaunie porywającym dzieci. A może to jakaś tajemnicza istota grasująca w metrze albo sam sławny Potwór z Loch Ness? Może to też być zmiana klimatu – grudzień w krótkich spodenkach, kto to słyszał o tej porze roku?
Te wszystkie Legendy kiełkują i zasiewają coraz więcej niepewności, dzięki czemu łatwiej manipulować opinią publiczną i naginać świat do swojej woli. To właśnie jest meritum The Faboulous Fear Machine. Oczywiście do dyspozycji gracza jest nieco więcej zasobów, które mogą służyć do wykonywania zdarzeń, misji, ulepszania poziomów Legend czy podnoszenia poziomów pomagierów. Nawet jeśli brzmi to przerażająco i niejasno – nie należy się obawiać. Jak powiedziałem, tutorial wprowadza gracza w mechanikę bez problemu i odkrywa tajemnice świata w sposób przystępny.
Fabuła? Poproszę dwa zestawy powiększone!
Mocnym, jeśli nie najmocniejszym, elementem The Fabulous Fear Machine jest narracja. Jak zaznaczyłem na początku, to niezwykłe połączenie stylów – strategii, horroru i opowieści. Gracz, w kolejnych rozdziałach rozgrywki, wciela się w postacie, których, ze względu na spoilery, wymieniać nie będę. Każda z postaci ma swoją historię, która rozwija się wraz z przechodzeniem kolejnych misji kampanii. Dodatkowo, sługi gracza, zdobywając kolejne poziomy, również malują przed nim swoje opowieści i dzielą się życiem. Dokładnie to samo dzieje się z Legendami – kartami, które powodują całe to zamieszanie – każda z nich opowiada jakąś krótką historię. Mimo niejakiego humoru, nie należy zapominać, że jest to horror. To opowieść o niezwykłym, o tajemniczym, ale też o złu jako takim. Realizowanie swoich celów odbywa się kosztem innych, a każda z historii okraszona jest mrokiem – pozornie niewinne grafiki i opisy skrywają czające się zło.
Jest pięknie?
Jak wiemy, cukier nie jest obojętny dla organizmu. Żeby nie słodzić, należy wspomnieć, że The Fabulous Fear Machine nie jest kremówką. Po pierwsze, gra nie jest zbyt długa – przejście jej nie powinno zająć więcej niż 10 godzin. Regrywalność to raczej powtórzenie kampanii – nie ma tutaj swobodnego trybu rozgrywki. Ponadto, dla niektórych minusem może być brak języka polskiego. Gra dostępna jest w języku angielskim, niemieckim, hiszpańskim, rosyjskim oraz uproszczonym chińskim. Tekstu do czytania nie jest mało (jak wypada przy grach skupiających się na fabule), ale brakuje jednak nieco dubbingu. Dubbing występuje tylko w języku angielskim i ogranicza się raczej do przerywników filmowych. Plusem natomiast jest muzyka, która podkręca klimat niepokoju i horroru. Nie jest przy tym uporczywa i dominująca.
Czy warto?
Czy około 70 polskich złotych na premierę za The Fabulous Fear Machine to dużo? Na to trzeba odpowiedzieć sobie samemu. Jeśli jednak lubisz gry niezależne, intrygujące i wyróżniające się na tle innych, to robisz krok w kierunku tego „indyka”. Nietuzinkowe podejście do strategii, okraszone grafiką rodem z komiksów powinno przemówić do wewnętrznego nerda. Jeśli przy tym fabuła, horror i tajemnica wywołują uśmiech na Twojej twarzy – to tym bardziej warto sięgnąć po ten tytuł.
Moim okiem:
Plusy
- Świetna oprawa graficzna
- Wciągająca fabuła
- Ciekawa mechanika
Minusy
- (dla niektórych) Brak języka polskiego
- Niewielka ilość dubbingu (voice over)
- Dość krótka (7h-10h)
Gdzie można zagrać?
Gra dostępna jest na Steam, GOG.com, Epic Games Store