Sovereign Syndicate to w zasadzie przepis na sukces. Trójka bohaterów, steampunkowy Londyn, fabuła pchana do przodu trudnymi wyborami. Co mogło pójść nie tak?!
Steampunkowy Londyn i trójka bohaterów
Pełen ciekawości i zapału usiadłem do Sovereign Syndicate: najnowszej produkcji studia Crimson Herring, która reklamuje się jako rewolucyjne RPG oparte na “walce, rozmowie a może jednak siłowo?”.
Sovereign Syndicate to przeplatające się opowieści. Minotaura z przeszłością, ludzkiej artystki, która chce się wyrwać z miasta i lokalnej złotej rączki: Krasnoluda z wiernym towarzyszem pod postacią skonstruowanego przezeń robota. Wyboru między postaciami nie ma: Wraz z postępem głównej fabuły gra automatycznie “otwiera” kolejne rozdziały i zmienia postaci.
Każdy bohater opisany jest kilkoma statystykami, wg których podejmuje się później fabularne wybory. Czy zdecydujemy by nasz minotaur powściągał swoje instynkty? Czy wręcz przeciwnie? Pozwolimy mu oddać głos zwierzęcej naturze? Choć walki jako tako nie uświadczymy. Przedstawiono ją za pomocą czarno – białych ilustracji. My co najwyżej możemy pokierować nią tak jak wszystkim innym w czasie gry: Wyborami opcji z menu rozwijanego w czasie interakcji czy to w dialogach z NPC czy wewnętrznym głosem.
Na rozstaju dróg, ale za chwilę połączą się znów
Pozornie można obrać wiele ścieżek, rzeczywiście wszystkie prowadzą do jednego rozwiązania. Równie pozornie można próbować szczęścia w dialogach, w których postać nie jest do końca rozwinięta:
Odkrywa się wtedy karta tarota i albo wygraliśmy, albo nie. Tylko…Te przegrane i tak nie sprawiają, że nie pchniemy fabuły dalej, co najwyżej nie dostaniemy jakiegoś przedmiotu, który i tak istotny nie jest.
Pomijając pozorność jakichkolwiek wyborów Sovereign Syndicate, gra jest najzwyczajniej w świecie nudna! Jej większość to ściana tekstu do przeczytania, rozmowy, wewnętrzne przemyślenia, bardzo szybko uciekają wątki, bardzo szybko człowiek zaczyna się gubić w mętliku tekstu. Dość powiedzieć, że mimo ogromnych chęci nie jestem w stanie wspomnieć głównego wątku, czy jakichś ciekawych celów pobocznych.
Sovereign Syndicate to klik za klikiem w całkiem ładnej oprawie
Mechanicznie Sovereign Syndicate to typowy point ‘n’ click. Brudne dzielnice Londynu obserwujemy w rzucie izometrycznym, myszą prowadzimy protagonistów i wyznaczamy postacie i rzeczy do interakcji. Tych przyznam jest sporo – świat gry jest bogaty w ciekawe osobowości i multum rzeczy do obejrzenia bądź zebrania.
Graficznie jest ładnie: miasto podzielone jest na kilka dzielnic, mniej lub bardziej brudne uliczki, bogatsze domy i ciekawe sklepiki, przez napowietrzne tory śmigają parowe pociągi. Pod tym kątem świat gry jest bez zarzutów, ale sama oprawa niestety nie pociągnie gry.
Próbując nie usnąć
Studio Crimson Herring próbowało zrobić grę ambitną, z niebagatelną fabułą i ciekawymi bohaterami, niestety nie do końca to wszystko wyszło. Ciężko mi polecić komukolwiek Sovereign Syndicate, chyba, że lubicie przeklikiwać się przez ściany tekstu i drążyć fabularne niuanse. Możliwe, że wtedy odnajdziecie jakąś przyjemność z czytania wewnętrznych monologów protagonistów i poznając świat między dialogami. Obawiam się, że cała reszta, podobnie jak ja, zanudzi się już po pierwszych aktach rozgrywki.
Plusy
- Ładna oprawa
- Trójka bohaterów
- Wiele opcji wyborów…
Minusy
- … Które są niestety pozorne
- Ogólna, wszechobecna nuda