Skaut Kwatermaster znalazł się w mojej kolekcji nieprzypadkowo. Rozglądając się po codzienności mojego osiedla i porównując screeny w Secret Service i Top Secrecie uznałem, że szarobura produkcja wydana przez legendarne L.K. Avalon jest jednym z najbardziej realistycznych tytułów, jakie można było ograć na mojej Amidze.
Skaut Kwatermaster pozwalał na zwiedzanie swojskiego miasteczka, pełnego lokalnego folkloru i uciech. Dość powiedzieć, że Ołobok Zdrój zawierał w sobie zatęchłe zbiorniki wodne, sypiące się koszary, kościół, opadające z tynku budynki i gęsta od spalin atmosfera – wszystko co miałem na wyciągnięcie ręki jako młode słowiańskie chłopię.
W pudełku instrukcja zawierała całkiem przyjemne opowiadanie, które wprowadzało w szczegóły fabuły, a trzy dyskietki skrywały wspaniałą przygodę w stylu point’n’click. Poza swojskim duchem i klimatem charakteryzowała się tym, że nie ratowaliśmy świata przed najeźdźcami z kosmosu czy innym globalnym zagrożeniem. Głównym motorem naszych działań była chęć uwolnienia uwięzionej przez lokalnych chuliganów dziewoi. Komiksowa grafika, swojskie zagadki i klimat powodowały, że uśmiech pojawiał się na twarzy dość często. Dość szybko jednak zdałem sobie sprawę z wielu niedociągnięć, choćby z faktu, że na Amigę jest wiele lepszych i ładniejszych produkcji. Do tej pory również zastanawiam się, dlaczego gra nosi tytuł Skaut Kwatermaster, skoro głównym bohaterem jest polski harcerz a nie jego amerykański odpowiednik.
Jak na 1995 rok to warstwa techniczna nie zachwycała już wtedy, szarobure barwy nie były zachęcające, ale dość dobrze oddawały smutna rzeczywistość początków lat 90 tych. Muzyka nie wybijała się niczym szczególnym – wpadała w ucho i fajnie ilustrowała wydarzenia na ekranie, choć po latach nie jestem w stanie sobie przypomnieć żadnego dźwięku.
Dziś ogrywanie Skauta Kwatermastera raczej nie ma racji bytu, bo szaroburość i prostota raczej zachęca do wspomnień podczas oglądania longplayów na Youtube, to warto nadmienić, że gra była dostępna do bezpłatnego pobrania ze strony producenta.
Po Skaucie Kwartermasterze pozostały mi mgliste wspomnienia, całkiem przyjemne opowiadanie do poczytania i fajny big box na półce. Chyba tyle i aż tyle.
1 thoughts on “Skaut Kwatermaster – retro wspominki”