Hill House Comics logo egmont

Seria Hill House Comics – recenzja komiksów

Stare powiedzenie mówi, że dobrych horrorów nigdy za wiele. Ludowej mądrości trzeba ufać i za nią podążać, zatem przyjrzymy się pięciu tomom z serii Hill House Comics, które wpadły akurat na półkę. Joe Hill, a właściwie Joseph King na pewno tworzenie horrorów ma we krwi. Jako syn słynnego Stephena Kinga na pewno miał możliwość dorastać w twórczej atmosferze i być świadkiem powstawania wielu dzieł ojca. Niemniej jednak, aby nie odcinać kuponów od nazwiska tworzy pod pseudonimem zarówno książki, jak i komiksy. Dał się poznać choćby jako autor świetnej serii Locke & Key. Do serii sygnowanej Hill House Comics stworzył scenariusze do dwóch tytułów – Toni i Kosza pełnego głów, przy innych oddając pola innym autorom. Sprawdźmy, jak się udało pięć tomów wydanych w Polsce.

Hill House Comics Kosz pełen głów

Kosz pełen głów

Pierwszą pozycją w serii Hill House Comics jest staromodny, ale za to bardzo przyjemny i całkiem udany slasher. Kosz Pełen Głów to historia o dziewczynie odwiedzającej chłopaka, który pracuje w biurze szeryfa, traktując to jako czasowe zajecie. Okolica zdaje się być spokojna, ludzie wiodą nudne życie. Do czasu, gdy na domostwo szeryfa napadają zbiegowie z więzienia. Dziewczyna chwyta za pierwszą broń, której w domu pełno, gdyż szeryf jest z zamiłowania kolekcjonerem śmiercionośnych, historycznych zabawek. Orężem okazuje się topór wikingów, który ma niezwykłą moc. Po ścięciu głowa ofiary zachowuje pamięć, świadomość , a ponadto rozmawia jak żywa.

To dzięki temu bohaterka dowiaduje się o tajemnicach sennego miasteczka. Mieszkańcy, łącznie z jej chłopakiem mają bowiem mroczne sekrety, które poznajemy w miarę dołączania kolejnych ściętych głów od tytułowego kosza.
Historia może i nieco naciągana, ale ma w sobie swoisty najntisowy urok i niesamowitą moc, którą osiąga przez pomieszanie małomiasteczkowej atmosfery żywcem wyrwanej z prozy Stephena Kinga i dużych ilości krwi rozlewanej po kadrach. Bardzo łatwo jest się dać porwać nurtowi opowieści, która jest prosta, bezpretensjonalna i stawiająca sobie za cel wytworzenia przyjemnego doznania płynącego z miło spędzonego czasu przez czytelnika. Kreska jest cudownie wspaniała, w pełni oddająca amerykański klimat. Podczas lektury Kosza pełnego głów miałem bardzo przyjemne wrażenie, jakbym miał do czynienia z filmem z epoki VHS. Jest dobrze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *