Ekipa do rozwiązywania spraw nie z tego świata powraca. Gdy masz kłopot z legendami arturiańskimi włażącymi Ci do ogródka, dzwoń do Duncana, Bridget i Rose. Dziarska staruszka wraz ze swoim wnusiem i jego dziewczyną w mig rozwiążą twój kłopot. Trzeba będzie co prawda po nich posprzątać, bo bałaganią niesamowicie, ale kto by się przejmował rozbitymi autami czy zniszczonymi budynkami, kiedy do drzwi pukają jegomoście pokroju Beowulfa, albo nawet gorsi i więksi. Raz i na Zawsze (Once and Future) powrócił z tomem trzecim i serwuje nam to samo, co poprzednie części.
Z jednej strony to bardzo dobrze. Komiks Gillena i Mory to fantastyczne i efektowne przedstawienie o bardzo dużych walorach rozrywkowych. Mamy tu akcję o dość dużym natężeniu, tajemnice związane z historią Wielkiej Brytanii, rządowe koneksje i nadnaturalne moce. Raz i na Zawsze wciąż strasznie przypomina mi Skarb Narodów z Nicolasem Cage, gdzie w DNA dzieła była zawarta historią państwa i mitologizowanie jej we współczesności. Komiks stawia bardziej na legendy i fantasy czym odchodzi od hollywoodzkiej produkcji, ale zamysł jest ten sam.
Z drugiej strony trzeci tom kontynuuje wszystko to, na co narzekałem przy dwóch poprzednich. Pomimo świetnej kreski, Raz i na Zawsze prezentuje momentami stan, jakby autorom się spieszyło. Mam wrażenie, że czasem kadrów jest za mało, przez co łatwo można zgubić wątek. To samo dotyczy fabuły, która leci i pędzi na złamanie karku, nie patrząc, czy w odpowiednich momentach akcentuje najważniejsze elementy. Choć może moje utyskiwanie bierze się z czegoś innego.
Widać, ze autor doskonale zna legendy arturiańskie i w komiksie roi się od nawiązań, niuansów i drobiazgów związanych z rycerzami okrągłego stołu i szeroko pojętą legendą o mitycznym władcy Brytów. Przeciętny czytelnik w Polsce może jednak nie znać tak szczegółowo tych opowieści, przez co ich nie wychwyci. Znajomość zależności pomiędzy postaciami, kto z kim, dlaczego, kiedy i jak w legendach odgrywa dość dużą rolę w pełnym odbiorze komiksu. Dlatego trochę brakuje mi działań polskiego wydawcy. Aż się prosi o jakieś posłowie, słowniczek albo informacje o postaciach i spis faktów i pojęć z legend. Myślę, że bez tego tracimy dość dużo zabawy i przyjemności z lektury Raz & na Zawsze. To tak, jakby Anglikowi przedstawić uwspółcześnioną wersję legendy o Popielu czy Piaście Kołodzieju, z akcją, super rysunkami i naprawdę ciekawym scenariuszem wplatającym mnóstwo nawiązań do naszych mitów.
Powtórzę się zapewne, ale Raz & na Zawsze to bardzo dobry komiks. Postaci są fajne, historia wciąga. Są pojedynki, wybuchy, akcja. Ale bez możliwości skosztowania wisienek, których zakładam, że jest tam pełno, traci trochę na uroku, stając się płaskim akcyjniakiem fantasy, z nieco kartonowymi postaciami i momentami nieco chaotycznymi kadrami. Osobiście bardzo lubię zajrzeć w historię trochę głębiej i zapoznać się z drobiazgami, które naszykowali twórcy. Mogę narzekać na Raz i na Zawsze, ale nie mogę zabrać temu komiksowi jakiegoś dziwnego uroku. Będę kontynuował przygodę z bohaterami, bo chcę zobaczyć jak się zakończy. Mam jednak po ciuchu nadzieję, że wydawca pokusi się o przybliżenie niuansów w kolejnych tomach. Na zachodzie są już dostępne dwa kolejne, które pewnie wylądują na naszych półkach już niebawem.
zdjęcia: nonstopcomics.com