jesse james

Prawdziwa Historia Dzikiego Zachodu: Jesse James – recenzja komiksu

Nie zapomnij do nas zajrzeć – > Facebook Logo Instagram Logo

Mity Ameryki czyli Jessie James kontra prawdziwa historia

Jessie James, autorstwa spółki Chris Reganult i Dobbs, to francuskie podejście do amerykańskiego übermitu, jakim niewątpliwie jest życiorys jednego z najsłynniejszych wyjętych spod prawa mścicieli. Lub, nazywając rzecz po imieniu, bandyty.

Mitologia vs komiks

Och, ci Amerykanie! Jak oni lubią brać na warsztat mity europejskie: A to po swojemu ugryzą Herkulesa i całą grecką hałastrę, to znów sięgną po panteon nordycki i wprowadzą innowacje do świata Odyna i Thora. Kiedy indziej znów nie przepuszczą Królowi Arturowi i rycerzom Okrągłego Stołu, a i Robin Hooda pożrą na deser. A jak Europy nie starczy to po Japonię sięgną i własny Notatnik Śmierci stworzą. Ktoś złośliwie mógłby powiedzieć: swoich mitów nie mają, to za cudze się biorą.

A właśnie, że posiadają własne. Może nie na tyle historyczne, by nabrać do nich dystansu i się nimi bawić, ale na tyle kreujące powszechną świadomość, że wciąż żywe i na nowo podlegające reinterpretacji, rzadko jednak głębiej introspektywne.

Ale od czego są przewrotni Francuzi! Kto, jak nie oni weźmie rozbrat ze świętością założycielską mitu Stanów Zjednoczonych. No, dobra, Włosi ze swoimi spaghetti westernami. Ale trzeba przyznać, że mało kto tak szydził z Dzikiego Zachodu jak Francuzi, tworząc Lucky Luke’a. I przystępując do lektury Jesse Jamesa – prawdziwej historii Dzikiego Zachodu miałem w pamięci ironiczne, europejskie podejście do tej tematyki.

Tymczasem mamy do czynienia niemal z naukowym podejściem do kanonicznej amerykańskiej historii – choć ujętej w kostium komiksu, to jednak z krwi i kości prawdziwej.

jesse james

Jesse James – Outlaw jakich wielu

Historia Jesse Jamesa nie jest w żaden sposób oryginalna: ot, na oczach młodego chłopaka Jankesi zabijają (niesprawiedliwie) ojca, co rodzi nigdy nieugaszony gniew. Szukając zemsty – lub sprawiedliwości po swojemu pojętej – wstępuje na drogę zbrodni i tak, przy przychylności zwolenników amerykańskiego Południa – szaleje przez prawie dwadzieścia lat, naznaczając czas po Wojnie Secesyjnej. Napada na pociągi, zabija zwolenników Północy – chciałoby się krzyknąć banał!

Ale czy mit Ameryki to nie mit everymana – tego zwyczajnego, szarego człowieka, który bierze sprawy w swoje ręce? Który walczy niczym Dawid z Goliatem (mit biblijny)? No i musi być tragiczny, ale jakże niegodny finał: Jesse ginie, ale nie w pojedynku, ale zabity strzałem w plecy przez wynajętego konfidenta. Wypisz-wymaluj romantyczny mit.

jesse james

Jesse James – wersja komiksowa

Czapki z głów dla autora, Chrisa Regnaulta, który sięgając po tę legendę Jessego Jamesa, zasięgnął konsultacji historycznej. Ba, komiks zawiera appendix dr Farida Ameura, przybliżający niemal encyklopedyczną wiedzę o księciu bandytów. Ale to tylko wisienka na torcie, bo ilustrowana opowieść jest wciągająca jak rasowy western. I to nie ten trzygodzinny w wydaniu Costnera, ale treściwy, skondensowany jak wczesny Scorsese.

Posępny klimat kadrów, w których dominuje mrok, zabarwiony żółcią (wszak gniew napędza działanie głównego bohatera) to cechy wyróżniające plastyczną stronę wydawnictwa. Nawet sceny rodzinnego szczęścia naznaczone zostały ciemnością i wiszącym niczym miecz Damoklesa fatum. Co więcej, autorzy tak zarysowali bohaterów, że… trudno z kimkolwiek sympatyzować. To właśnie odróżnia europejskie, w tym wypadku francuskie podejście, do mitu Jamesa: nie ma tu dobrych postaci. Wszyscy są jednakowo wyjęci spod prawa, nawet jeśli w imieniu prawa zdają się działać. Godna polecenia rzecz. Dla miłośników historii, westernów i po prostu dobrych opowieści.

Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Scream Comics.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *